Gerda Taro, to postać, która mnie inspirowała i o której wiele wiedziałam zanim sięgnęłam po książkę Heleny Janeczek. Zbierałam m.in. właśnie o tej fotografce informacje do mojej pracy magisterskiej i już wtedy zakochałam się w duecie Taro - Friedmann (lepiej znany jako Robert Capa). Można się zachłysnąć pasją, pożądaniem, talentem i ogniem jaki buchał od tej dwójki zakochanych w sobie ludzi... ale jak wiemy, miłość bywa trudna i wymaga poświęceń.
"FOTOGRAFKA", to nie jest biografia idealna. Helena Janeczek zaczyna i kończy wspaniale, bo zarówno PROLOG jak i EPILOG oparła na zdjęciach, wycinkach z rzeczywistości połączonych wspomnieniami i subtelną analizą.... ale środek mnie trochę rozczarował. Dlaczego? Ponieważ Gerda staje się bohaterką drugoplanową, która gdzieś tam przechadza się w myślach innych osób, znajomych, przyjaciół, ale co jakiś czas znika nam z oczu, a według mnie powinna wręcz zmęczyć czytelnika swoją obecnością. Mam też problem z interpretacją historyczną autorki, która pewne rzeczy nazywa po swojemu i myślę, że jeśli ktoś cokolwiek orientuje się w tej kwestii, to również wyłapie te zgrzyty.
Wróćmy jednak do zalet i do samej Gerdy, która swym uśmiechem i energią nadal emanuje - chociażby ze zdjęć. Pozostawiła po sobie wiele... wiele wspomnień, wiele fotografii... lecz chwała przypadła jej ukochanemu Andre Friedmann'owi, człowiekowi znanemu jako Robert Capa, a przecież to był ich wspólny "syn", dziecko, postać wykreowana z miłości i z pracy. Zarówno Gerda jak i Andre za Roberta Capę oddali życia... o wiele za wcześnie. Ona miała 27 lat, on 41. Młodzi, piękni i pełni dzikiej namiętności do świata i do siebie. Ich burzliwe życie dało owoc dla potomnych, dało obrazy niezapomniane.
Cieszę się, że powstała ta książka, ponieważ o Gerdzie Taro niewiele się mówiło. Była kojarzona głównie jako kobieta Capy, a przecież powinna być kojarzona głównie jako współtwórczyni Capy (znacząca różnica). Helena Janeczek prowadzi nas na swój sposób przez drogi Taro, idziemy za nią idąc za jej znajomymi. To czasem smutne ślady i bolesna droga, ale przecież była szczęśliwa. Tak mówią... była szczęśliwa. Życie, nawet krótkie, jest wartością największą - Gerda tę wartość wykorzystała, a jej ostatni oddech był oddechem osoby kochającej swoją pracę i swojego mężczyznę. Do końca była sobą - do samego końca TARO.
* uważam, że oryginalny tytuł, czyli "Dziewczyna z Leicą" był lepszy
fotografie pamiętają tych, co uśmiechali się do siebie naprawdę
6/10
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
π
Przyznam szczerze, że wcześniej nie słyszałam o Gerdzie.
OdpowiedzUsuńZ ciekawości chętnie tą książkę bym przeczytała :D
Pozdrawiam.
Naprawdę niezwykła postać. Warto
UsuńPierwszy raz słyszę o Gerdzie Taro... Przed chwilą poczytałam sobie o niej w internecie - bardzo ciekawa osoba...
OdpowiedzUsuńSmutne jest to co napisałaś na samym końcu - partnerka Capy, a współtwórczyni Capy do gigantyczna różnica. Nie raz byliśmy świadkami podobnych przekłamań i czas najwyższy je naprostować - taka książka to ku temu świetna okazja!
Tak.... Niestety tak bywa, ale dobrze, że się o tym mówi i pisze. Gerda była niesamowicie silną i utalentowaną kobietą.
UsuńOj, to musze przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń😊😊😊
UsuńAleż mi się skojarzyła ta postać z Gretą Gawor, bohaterką powieści Pawła Jaszczuka "Szczęśliwa Przystań". Ona też jest fotografką.
OdpowiedzUsuńTak - widziałam u Ciebie.
UsuńSłyszałam o niej, ale przyznaje za wiele o niej nie wiem, więc może sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Super
UsuńPiszesz o niej z pasją równą pasji bohaterów książki :-)
OdpowiedzUsuńjotka
Och bardzo dziękuję za te słowa :)
Usuńpozdrawiam
Przyznaję, że nie słyszałam i nie wiem czy zainteresuję się biografią, która też jak piszesz idealna nie jest. Jednak z całą pewnością chętnie zainteresuję się tą postacią i przede wszystkim jej zdjęciami, bo tu mnie zainteresowałaś :).
OdpowiedzUsuńwarto poznać historię Gerdy - bardzo inspirująca
UsuńZapowiada się niezwykle ciekawa publikacja :)
OdpowiedzUsuń👍
Usuń