Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 kwietnia 2021

#recenzjePi "Zimne wody Wenisany" Linor Goralik


Zaskoczenie - to słowo klucz. "Zimne wody Wenisany" zadziwiły mnie formą, sposobem podania, stylem i oczywiście samą opowieścią. Jest to wyjątkowo charakterystyczna historia, która nie tylko zapada w pamięć, ale przede wszystkim wyróżnia się na tle współczesnych. To oniryczna, skupiona na slajdach baśń, która odsłania, obnaża zakłamanie dorosłych. Wyśmiewa prawa i demaskuje strach, jako narzędzie władzy.


Agata, to dziewczynka, która pragnie być wolna. Postawiona w trudnej sytuacji wykazuje się wielką odwagą i mądrością. Stojąca między światem "na lądzie" i światem "pod wodą" zastanawia się, czy to, co jej przez całe życie wmawiano, czym ją straszona ma w sobie choć cień prawdy? odkrywa kłamstwo i wielkie zło. Zauważa, że niemal zawsze chodzi ludziom, dorosłym o władzę i pieniądze.


Linor Goralik zaprezentowała nam specyficzny styl, który jest trochę suchy, jakby punktowy, sztywny i bardzo konkretny. Nie mamy tu zbędnych ozdobników, mamy tu czystą opowieść podzieloną na sceny, a każda scena poświęcona jest ku czci jakiegoś "świętego". Zabieg interesujący i przyciągający, ale co najważniejsze udany. W tej pozornej prostocie kryje się klejnot, dusza bajarza - bardzo mi się podobała ta książka, pełna skromnych mądrości, takich jak "Strach w sytuacji bez wyjścia jest całkowicie bezużyteczny. (...) W sytuacji bez wyjścia nie ma sensu się bać, trzeba działać." Ach! By tak nie tylko zrozumieć to zdanie, ale i je wprowadzić w życie!



"Zimne wody Wenisany", to historia dwóch miast, z silnymi nawiązaniami do Wenecji (z oczywistych, wodnych przyczyn). Mamy tu trudną walkę, pozornie skazaną na niepowodzenie, ale czasem to właśnie Ci maluczcy powołani są do zmiany świata. Koniecznie muszę wspomnieć o przepięknym wydaniu. Ilustrację na okładce wykonał Roch Urbaniak, a wydawnictwo postarało się o najwyższą jakość wykonania (mamy nawet błysk wody). Krótka, ale posiadająca w sobie "TO COŚ". Czcionka duża, więc czyta się łatwo i przyjemnie - nic, tylko brać.

strach jest tylko uczuciem - wolność jest stanem
8/10
tom I
Wydawnictwo :Dwukropek
π



wtorek, 27 kwietnia 2021

#recenzjePi "JAPONIA, CHINY I KOREA o ludziach skłóconych na śmierć i życie" Michael Booth


To nie są łatwe tematy, bo JAPONIA, CHINY i KOREA są krajami o niezwykle skomplikowanych relacjach nie tylko wzajemnych, ale i wewnętrznych. Jest wiele prawdy w podtytule "O ludziach skłóconych na śmierć i życie" - tak... oni faktycznie walczą na śmierć i życie. Co do wniosków i spostrzeżeń autora Michaela Bootha, to raz się z nim zgadzam, innym razem wcale i cieszę się, bo w reportażu chodzi właśnie o ten dialog, dyskusję, walkę na argumenty. Czasem dziennikarza ponosi własna duma i nie potrafi na widziany świat spojrzeć obiektywnym okiem ( wiem, to głupie słowo, bo nie ma czegoś takiego jak "obiektywne spojrzenie") a przynajmniej okiem niezabarwionym tak intensywnie własnymi poglądami. Ten reportaż daje jednak ogromny ładunek wiedzy, mamy tu moc historii, odniesień do trudnych czasów, ale i mamy nowoczesność, to co TERAZ jest, a na co bezwzględnie wpłynęło to, co BYŁO. Ciekawa analiza, choć jak wspomniałam, czasem bywa krzywdząca.


Może to dziwne, ale najbardziej zainteresowała mnie JAPONIA, choć myślałam, że będzie to raczej KOREA. Autor podróżuje przez te kraje, odwiedza wielkie miasta, opisuje to, co widzi za oknem i rozmawia z ludźmi i to bardzo ciekawymi ludźmi. Dowiadujemy się wiele o kulturach tych krajów, a są to naprawdę odmienne zwyczaje. Zerkamy w najbardziej wstrząsające rejony przeszłości, by przenieść się w teraźniejszość i próbować zrozumieć rzeczywistość.



Michael ma lekkie pióro i wielką wiedzę. Wszystko by mi się podobało, gdyby nie ta jego osobista krucjata, w której najbardziej drażni nieugięta, moim zdaniem głupia wiara w to, że JA WIEM NAJLEPIEJ i TERAZ WAM POWIEM, JAKI ŚWIAT POWINIEN BYĆ (pewnie autor całkiem nieźle by się odnalazł w roli cesarza). Lecz już nie przesadzajmy, bo to niezwykle wartościowa książka, którą - owszem - należy czytać z jakąś już wiedzą i zdrowym rozsądkiem, ale ta publikacja otwiera oczy na wiele rzeczy. Ja dowiedziałam się z niej naprawdę bardzo wiele. Niektóre fakty mnie zszokowały np. to, że w Japonii niektóre grupy otwarcie mogą głosić śmierć dla Koreańczyków.



Michael Booth, choć nie ujął mnie osobowością, to zdecydowanie doceniam jego zaangażowanie, poczucie misji (choć czasem śmieszne), wiedzę, dociekliwość, trud odszukania niektórych osób, skrupulatność i barwne opisy. Jestem pewna, że każdy, kto sięgnie po tę książkę - skorzysta. To taki pewniak, bo choć nie zgadzasz się w każdej kwestii z dziennikarskim komentarzem Bootha, to zostajesz zmuszony do samodzielnego myślenia.



JAPONIA, CHINY i KOREA, to miejsca, które dla nas są odległe, a tamtejsze kultury są nam obce, a może wręcz egzotyczne. Systemy wartości, rozumienie postępu, pęd do pracy, człowiek jako trybik w wielkiej fabryce władzy... cóż, to może przerażać. Są tam jednak ludzie tacy, jak my. Ludzie, którzy mają swoje marzenia i o nie walczą, choć to ciężka walka (CHINY są komunistyczne, a kto jak to, ale Polacy wiedzą, co to komuna). Zawsze jest żal właśnie tych "małych", tych, którzy się rodzą bez wpływu na otoczenie. Muszą żyć, tak jak wielcy zagrają.

historia tworzy TERAZ, TERAZ tworzy historię
6/10
seria MUNDUS
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
bo.wiem
π


sobota, 24 kwietnia 2021

#recenzjePi "Szpilka" Ilaria Guarducci


Każdy z nas czasem jest takim "Szpilką", osobnikiem nieuprzejmym, złośliwym i wstrętnym. Bywamy tacy, bo życie uzbraja nas, z roku na rok, z dnia na dzień, w szpilki, które wyrastają nam najczęściej w celach samoobronnych i tak zaczynamy kłuć kogo popadnie, byle samemu nie zostać zranionym. "Szpilka" Ilariy Guarducci, to opowieść właśnie o kimś "takim". Stworzeniu, którego nikt nie nauczył miłości, za to całkiem nieźle nauczono go złości... bo wiecie, w tych szpilkach, które nosimy w duszy, nie ma nic złego, bo bronić się jakoś trzeba a wielu niegodziwców (niestety) świat nosi, ale chodzi o to, by samemu nie stać się Szpilką, by nie zatracić zdolności kochania.


Ta niepozorna książeczka w bardzo mądry sposób pokazuje czytelnikowi (nie tylko najmłodszemu) jak czasem trudno zrozumieć samego siebie. To, czego nas uczą, czego od nas wymagają, to w jakim środowisku dorastamy sprawia, że często postrzegamy swoją osobę w krzywym zwierciadle. Jeśli nauczy się dziecko, że ma być okrutne, złośliwe i niemiłe, to to dziecko takie będzie, ale czy faktycznie chce takie być? Czy to wypływa z jego natury? Otóż nie. Ono tylko robi to, co sądzi, że robić powinno - pragnie przetrwać.



Autorka stworzyła bohatera, który jest przekonany, że ma zadawać ból. Jest w końcu Szpilką, ostrym, kłującym, najeżonym - taka jego natura. Musi być taki! Bo kim by był, gdyby nie był tym, kim jest? Cóż... Szpilka boi się, że bez tej swojej złości, przestanie być sobą... ale spotyka kogoś... kogoś bardzo mądrego i UWAGA miłego i to miłe stworzenie pokazuje mu, że nie musi kłuć, by spełniać się jako Szpilka.



Ilaria Guarducci stworzyła inspirującą i pouczającą opowieść, którą wypełniła pięknymi ilustracjami, a Wydawnictwo :Dwukropek nam podało tę książeczkę w bardzo elegancki sposób (twarda oprawa, gruby papier, piękne kolory). Polecam, bo mnie ta historia ujęła i sprawiła, że inaczej patrzę na "swoje szpilki".

bo każdy SZPILKĘ w sobie ma
7/10
Wydawnictwo :Dwukropek
π



czwartek, 22 kwietnia 2021

#recenzjePi "TATERNICZKI miejsce kobiet jest na szczycie" Agata Komosa-Styczeń


"TATERNICZKI" zaraz przykuły moją uwagę. Trudno, aby było inaczej, ponieważ moje życie od urodzenia złączone jest z tymi wspaniałymi polskimi górami. Kobiety w ścianie, na szlaku, ich wspaniałe osiągnięcia, brawura, odwaga i determinacja - to wszystko inspiruje, zachęca do działania, podnosi na duchu. Prawdą jest, że miałyśmy trudniej, że to był męski świat i musiałyśmy sobie powoli, ale systematycznie torować drogę na szczyt. To piękne, ale i trochę smutne opowieści o wspinaniu, które samo w sobie zawsze jest wyzwaniem, ale robi się naprawdę heroicznym wyczynem, gdy trzeba walczyć nie tylko ze ścianą, ale i z opinią, społecznymi przyzwyczajeniami, obrazem kobiety słabej i bezbronnej. Miłość jednak - jak wiemy - góry przenosi.


Literatura górska od zawsze była obecna w moim domu. Czytałam wiele książek poświęconych Tatrom, ale raczej "starej daty", po nowości nie sięgałam i mogę spokojnie powiedzieć, że "TATERNICZKI" są moją pierwszą nowością. Uważam, że świetnie nadają się na początek przygody z tymi tematami. Agata Komosa-Styczeń wykonała swoje zadanie bardzo dobrze. Widać, że poświęciła się tej książce i mocno "nabiegała się", by przedstawić czytelnikom historię kobiet w Tatrach. Wiele miejsca poświęca Paryskim. Zofia i Witold, to legendy polskich gór. Mam to szczęście, że posiadam komplet przewodników ich autorstwa i oczywiście "Wielką Encyklopedię Tatrzańską" (wychowałam się na niej), o której autorka często wspomina. Dlatego też uważam, że "TATERNICZKI" są świetną książką dla ludzi, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z tą literaturą. Czyta się to szybko, przyjemnie i poznaje się za jednym razem wiele postaci, które mogą zainspirować do własnych wyczynów.



Niestety muszę się przyczepić do jednej rzeczy, która zapewne nie będzie przeszkadzała wszystkim, ale mnie nieco psuje odbiór całości. Nie podoba mi się puentowanie przez autorkę każdej historii. Dodawanie "od siebie", kierowanie czytelnikiem, by przypadkiem nie zapomniał zinterpretować tego tak, jak ona. Wstęp jest dla mnie ckliwie dramatyczny, podobnie jak ostatni akt. To moje zdanie i jak wspomniałam, mam tę pewność, że niektórym taki zabieg przypadnie do gustu, ja jednak nie należę do tej grupy.



Nie zmienia to jednak faktu, że książkę polecam. Jest wspaniale wydana i upamiętnia kobiety, które na tę pamięć sobie zasłużyły. Gratuluję autorce pomysłu i wielkiej pracy. Znajdziecie tu również wspaniałe fotografie, ale także ilustracje (kobiety w falbanach na szlaku - musiało im być bardzo niewygodnie). Warto również wspomnieć o wielości cytatów, które sprawiają, że czytane historie stają się nam bliższe (i to bardzo mi się podoba). Książka została dobrze zaprojektowana, rozdziały są krótkie, a styl niemęczący, lekki. Ładna publikacja dla wszystkich, którzy kochają góry, Tatry, o silnych, charakternych kobietach.

OCZYWIŚCIE, że miejsce kobiet jest na szczycie
7/10
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
π


wtorek, 20 kwietnia 2021

#recenzjePi "Fabryka Os" Iain Banks


AUĆ! Ta książka boli. Na okładce widzimy 18+ i rzeczywiście, nie powinni jej czytać niedojrzali emocjonalnie odbiorcy. Dlaczego? Bo młodzi bywają okrutni, a ta opowieść może im podsunąć wiele strasznych zabaw. Jest też książką, która odciska piętno i pewne sceny trudno będzie wyrzucić z głowy. To obrazy na zawsze - a nie są to miłe obrazy.


"Fabryka Os" jest krwawą baśnią o korzeniach zła, o zwyrodniałych pomysłach i o tym, że potwory się nie rodzą - potwory się stwarza (chyba, że mówimy o jednostkach chorobowych, zmianach w mózgu "od poczęcia"). Zwyrodnialec kreuje zwyrodnienie, które inny zwyrodnialec w nim zasiał... i tak od zarania dzieju, to koło się toczy i zapewne toczyć będzie. Choć nie jest to lekkostrawna książka, to jest to książka wciągająca. Iain Bank porusza w niej wiele tematów, można rzec, że napisał rozprawę filozoficzno-ideologiczną z silnym politycznym akcentem (politycznym tutaj w znaczeniu WŁADZY).



Byłam ciekawa tej opowieści, bo zrobiła niemałe zamieszanie w literackim świecie. Nie uważam, że jest to arcydzieło, ale zdecydowanie pisarz wzorował się na arcydziełach (pierwsze z brzegu? 'Władca Much"). Czy koniecznie trzeba po "Fabrykę Os" sięgnąć? Nie, ale jeśli jesteś ukształtowany emocjonalnie, to możesz wiele z tej historii wyciągnąć. Cóż... jest nad czym myśleć.



Autor bardzo dobrze skonstruował tę historię. Poznajemy ją oczami głównego bohatera, który powoli odsłania wszystkie karty. Są to rzeczy szokujące, począwszy od znęcania się nad zwierzętami, kończąc na mordowaniu (bardzo subtelnym) ludzi. Młody chłopak Frank próbuje odnaleźć się w świecie, który nie jest normalny. Mieszka z ojcem, lekarzem, pijakiem, który skrywa mroczne sekrety. Tworzy swoją własną religię, swój system wartości, swoją wyrocznię FABRYKĘ OS. Wszystko podporządkowuje ślepemu mechanizmowi, bo pragnie stabilności i rozpaczliwie chce, by decyzje podejmował ktoś inny... bo wtedy on będzie niewinny.
Korzenie zła. Narodziny zła. Zło. Bełkot szaleńca? A może inteligentny człowiek, który bystrość umysłu wykorzystuje w jedynym, znanym mu celu - by przetrwać. Frank musi sobie każdego dnia udowadniać, że jest mężczyzną, że jest silny, odważny, że sobie poradzi. Chce, by świat przed nim drżał i świat drży. Drżą osy, ptaki, króliki... dzieci. A na końcu zadrży kobieta, a kobiet nienawidzi.



Wydawnictwo Zysk i S-ka fantastycznie wydało tę książkę. Bardzo mi się podoba szata graficzna stworzona przez Szymona Wójciaka. Kolorystyka jest rewelacyjna. Papier przyjemny. Czcionka dobra do czytania. Zysk jak zawsze bez zastrzeżeń.

bo nie każdy powinien mieć dzieci
6/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π



niedziela, 18 kwietnia 2021

#recenzjePi "THE OFFICE dzień w podstawówce Dunder Mifflin" Robb Pearlman (tekst), Melanie Demmer (ilustracje)


To, co zasługuje na szczególną uwagę, to znakomite zjednoczenie małego czytelnika z dużym. Dorośli, zwłaszcza ci, którzy są fanami, lub po prostu oglądali i lubią serial THE OFFICE odbędą sentymentalną podróż i zabawią się w skojarzenia i odniesienia do bohaterów znanych ze szklanego ekranu. Dzieci zaś odkryją, że aby odnieść sukces, trzeba działać w zgranym zespole.


Michael zostaje przewodniczącym klasy i na początku myśli, że sam "góry przeniesie" i że jest najlepszy już z samego faktu bycia liderem. Wkrótce okazuje się jednak, że to tak nie działa i że nawet najwspanialszy przewodniczący potrzebuje pomocy, a kluczem do sukcesu jest współpraca. Czyż to nie mądre przesłanie?






Jeśli nauczymy nasze dzieci działać w zespole i pomagać sobie nawzajem, to możemy być pewni, że w dorosłym życiu dadzą radę, a już na bank będzie im łatwiej. Cennych lekcji nigdy za wiele, więc to dobra propozycja i warto po nią sięgnąć.



Ilustracje Melanie Demmer nie należą do moich ulubionych, ale wiem, że dzieciom się podobają. To graficzne obrazy, w które wpleciono zabawę na spostrzegawczość. Bardzo interesująca książeczka z dobrym, ponadczasowym przesłaniem. Muszę też wspomnieć, że została świetnie wydana.

dobry lider słucha swego zespołu
6/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π



czwartek, 15 kwietnia 2021

#recenzjePi "NOCNY OGRODNIK" Jonathan Auxier


Opowieści mają wielką moc, potrafią czasem nawet uratować życie. Zawsze o tym wiedziałam i wie to również autor "Nocnego Ogrodnika" Jonathan Auxier. To wyjątkowa książka, pełna tajemnic, odwagi i grozy, która czai się w niebezpiecznych marzeniach - tak, bo widzicie, w stwierdzeniu, które mówi, by uważać, czego sobie życzysz... jest wiele prawdy.


"Nocny Ogrodnik" tak bardzo mnie wciągnął, że przeczytałam go praktycznie w jeden dzień (pierwszy rozdział zaczęłam parę dni temu, a dzisiaj doczytałam resztę, czyli ok. 360 stron). Jest to świadectwo zwinnego pióra, świetnego stylu i fascynującej historii. Pisarz zafundował mi wiele przyjemności, przyprawił o mocniejsze bicie serca i podarował kufer pełen inspiracji.



Najbardziej podoba mi się w tej książce nacisk na siłę, jaką mają w sobie opowieści. Czar, jaki roztacza dobra historia potrafi zahipnotyzować nawet najtwardszego zawodnika. Poznajemy rodzeństwo, które musi samo radzić sobie w życiu. Rodziców nie ma, jest tylko pustka i desperacka ucieczka od sierocińca. Molly opiekuje się baratem jak potrafi, a jej największą bronią przeciw światu są właśnie opowieści, to urodzona bajarka. Kip zaś jest obdarzony odwagą, która dodaje im obojgu wiary, że pomimo trudności, wszystko na końcu będzie dobrze. Trafiają do tajemniczego domu, który jest owiany złą sławą i każdy mądry człowiek trzyma się od niego z daleka.



Dom ten stoi blisko pewnego dziwnego drzewa - drzewa, które wręcz z niego wyrasta. Cóż to za okaz i dlaczego mieszkańcy pozwalają, by ów okaz panoszył się pod ich dachem? Sprawa jest poważniejsza, niż mogłoby się na początku wydawać. lecz drzewo nie jest jedynym problemem... problem największy stanowi upiorny Nocny Ogrodnik. Człowiek? Duch? A może żywy trup? Chodzi w cylindrze, z konewką i zgniłymi liśćmi przyklejonymi do butów. Brzmi dobrze? No ja myślę!



Jonathan Auxier tak naprawdę snuje opowieść o wielkiej niewoli, o łańcuchach, w które niemal zawsze sami się zakuwamy. Rozpaczliwie pragniemy rzeczy, których nie możemy mieć. Pogrążamy się w smutku. Wpadamy w otchłań szaleństwa... a Nocny Ogrodnik karmi swoje żarłoczne drzewo naszą energią, wysysa z nas chęć życia, łamie nas, zabija. To bardzo mądra książka i jestem pewna, że zarówno stary jak i młody wyniesie z niej coś dla siebie.



Nie mogę nie wspomnieć o cudownym wydaniu. Okładka, na której widnieje ilustracja Macieja Szymanowicza sprawia, że to najpiękniejsza szata, spośród tych, które powstały. Serio! Żadne zagraniczne wydanie nie dorównuje temu, naszemu, polskiemu. Jestem dumna.
"Nocnego Ogrodnika" oczywiście polecam. Sięgnijcie po tę pozycję niezależnie od ilości wiosen na karku. Ta książka ma szansę spodobać się każdemu... zwłaszcza, że jest bardzo, ale to bardzo tajemnicza...

uważaj, czego pragniesz
8/10
Wydawnictwo :Dwukropek
π



niedziela, 11 kwietnia 2021

#recenzjePi "Folwark Zwierzęcy" George Orwell


Hmmmm smutna to książka... o wielkiej głupocie i jeszcze większym okrucieństwie. Oczywiście "Folwark Zwierzęcy" czytałam, ale już dawno, bo chyba w liceum, albo nawet w gimnazjum i choć ogólną fabułę kojarzyłam, to ta powtórka okazała się bardzo dobrym posunięciem. Nie ukrywam, do tego skłoniło mnie eleganckie wydanie od Zysk i S-ka (cieszę się, że to wydawnictwo wznawia klasykę, ważne dla ludzkości dzieła).


George Orwell był pisarzem o sokolim wzroku, jeśli chodzi o człowiecze zachowanie. Ta krótka książka, która zdaje się być czymś w rodzaju baśni dla dorosłych, obdziera pokracznego ducha ludzkości z cuchnącego ciała. Rewolucja! Łatwo krzyknąć, ale co dalej?



Z racji, że jest to opowieść niedługa, a ekstremalnie ważna, to prawdą jest, że każdy powinien "Folwark Zwierzęcy" przeczytać. Jestem raczej za tym, by czytali ją zwłaszcza starsi odbiorcy, bo (nie odbierając mądrości młodym) młodszy czytelnik nie zobaczy jej w pełnym blasku. To książka, która kładzie się cieniem na sercu i mnie wprowadziła w dość poważne przygnębienie. Ma wielką siłę rażenia i właśnie im starszy jesteś, tym ta lektura staje się bardziej przykra.



Łatwo jest wymyślać "lepsze światy", łatwo krzyczeć, tworzyć chwytliwe hasła, łatwo lichym smakołykiem powieść tłum do rewolucji - lecz cel, choć na początku nie wiem jak szczytny, na końcu okazuje się najczęściej świńską mordą. Warto o tym pamiętać, nim się zacznie powtarzać cudze słowa z przekonaniem, że są nasze.



Naprawdę czuję smutek. Jak to źle o nas świadczy, że ta książka jest aktualna - i nie mam co do tego wątpliwości - że będzie aktualna zawsze. Pisarz w oszczędnej, skromnej formie i w prostym stylu podarował ludzkości lustro i niestety, ale nie możemy być zadowolenia z odbicia.



Pragnę na koniec zwrócić uwagę jeszcze raz na wydanie. Zysk i S-ka niezwykle elegancko opakowała tę trudną treść. Maciek Wolański zrobił znakomitą robotę przy grafice. Im dłużej patrzysz na okładkę, tym więcej widzisz. Nagle pojawiają się profile zwierząt, by na końcu ujrzeć świński pysk, bo czym jest ten wiatrak? Jest utopią.
Również brawa się należą tłumaczowi - Tomasz Bieroń zrobił to sprawnie i zawodowo. Czcionka w środku jest dość duża, co sprawia, że czyta się szybko i niemęcząco. Jednym słowem WARTO, ale chyba jednak jednym słowem TRZEBA.

lustro ludzkości
10/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π



piątek, 9 kwietnia 2021

#recenzjePi "NOCNE OPOWIEŚCI" Kitty Crowther


To, co w tej książeczce wprost uwielbiam, to ILUSTRACJE. Są przepiękne! Kitty Crowther postawiła na kredki i na kolor przewodni - róż i dało to niesamowity efekt. Oczy naprawdę cieszą się na tę szaleńczą plątaninę kresek, kropek, rozlanych barw. Postaci zostały czule odmalowane i sprawiają, że ta lektura staje się jakaś taka bliska, ciepła i milutka.


Wspaniały pomysł! Mama Niedźwiadka, powiada swojemu synkowi przed snem trzy historie. Są to historie, w których sen gra bardzo ważną rolę - rolę wiodącą. Nie jest to skomplikowane, to bardzo proste opowieści, ale w połączeniu z ilustracjami tworzą zachwycającą całość.



Pierwsza jest o strażniczce nocy, która uderza w gong i tym samym ogłasza lasu porę na sen. Druga opowiada o odważnej dziewczynce, która w poszukiwaniu jeżyn zaszła... za daleko. I wreszcie trzecia, o Nobo, który nie mógł zasnąć i wyruszył na spacer, by go odnaleźć. Każda z tych historii przetkana jest rozmową mamy Niedźwiadka z małym Niedźwiadkiem. Dużo tu miłości, a końcówka - ilustracyjna - jest znakomita i jest idealną kropką, o której też można ze swoim małym Niedźwiadkiem porozmawiać.



Bardzo wam polecam tę książkę. Jest urocza i wspaniała do czytania na dobranoc. Zachwycił mnie pomysł i wykonanie. Nie spodziewajcie się głębokiej treści, to proste słowa, ale przy dobrej woli możemy nadać im wielkie znaczenie.



I oczywiście wydanie. Gruby papier, przyjemna w dotyku okładka, piękne kolory - nic tylko brać i czytać. Dla maluszków coś ślicznego. To może być bardzo miłe zakończenie dnia.

dobranoc gwiazdki
8/10
Wydawnictwo Dwie Siostry
π



czwartek, 8 kwietnia 2021

#recenzjePi "SLAPSTICK albo nigdy więcej samotności!" Kurt Vonnegut


Kurt Vonnegut był pisarzem bardzo - kreatywnym. Jego styl jest jednocześnie miły i dziwny, zaś jego wyobraźnia wykracza poza granice, powiedzmy, wyobraźni standardowej. Moim pierwszym spotkaniem z tym autorem była "Kocia kołyska", której z całego serca nie polubiłam, dałam mu jednak kolejną szansę i przeczytałam "Sinobrodego", który dla odmiany podobał mi się bardzo (co mnie trochę zaskoczyło). Dzisiaj piszę o "SLAPSTICKU ablo nigdy więcej samotności!" i ta opowieść również przypadła mi do gustu.


"SLAPSTICK", to słowo określające rodzaj komedii w stylu "Flipa i Flapa", lecz "SLAPSTICK" Vonneguta, mimo że autor o "Flipie i Flapie" wspomina, w żadnym wypadku nie jest komedią... chyba że wyjątkowo gorzką komedią - z naciskiem na słowo "gorzka".
Nasi bohaterowie, to brat i siostra, którzy nie są "normalni" w sensie norm przyjętych przez ludzkość. To odmieńcy, potwory, stworzenia opóźnione umysłowo... a właśnie! Wcale nie opóźnione, bo razem tworzą GENIUSZA. Jednak to "razem" tworzy pewne problemy... chociażby problemy kazirodcze...



Lecz czym tak naprawdę jest ta książka? Vonnegut już przyzwyczaił mnie, że pod płaszczem wykrzywionych obrazów, dzikiej fantazji i fabuły absurdalnej, kryje się prawdziwe życie, człowiek nagi, obdarty z iluzji przyzwoitości i udawanej uprzejmości. Zaczęłam doceniać tego pisarza i sądzę, że jeszcze sięgnę po jego dzieła.
W "SLAPSTICKu" wspiął się na wyżyny absurdu i tym samym sprowadził czytelnika na samo dno, w którym to leżą lęki, utrapienia, choroby i... samotność. SAMOTNOŚĆ, jest słowem kluczem, jest rozwiązaniem, drzwiami, przez które przechodząc zaczynamy rozumieć, że to właśnie Ona - samotność, wpływa na wszystkie nasze decyzje. Nagle każde vonnegutowskie dziwactwo nabiera innego znaczenia, staje się odbiciem w lustrze i niestety okazuje się, że lustro nie pokazuje nam miłego widoku.
Współczesność - cóż to jest? Co nam daje? Te wszystkie nowości, wynalazki, kłamliwe wolności? Kim staje my się idąc za trendami? Czego oczekujemy od innych? I czy w chaosie, w tym tłumie patrzącym w ekrany telefonów jesteśmy szczęśliwi? Jesteśmy samotni - choć tacy podobni, identyczni.



Ostatnie o czym chcę wspomnieć w tej recenzji, to wydanie. Uwielbiam to, w jaki sposób Wydawnictwo Zysk i S-ka publikuje Vonneguta. Genialne ilustracje na obwolucie Jędrzeja Chełmińskiego! Elegancko pod obwolutą - klasa. Piękna, kolekcjonerska oprawa. POLECAM.

czym jest samotność... a czym nie jest
7/10
seria Vonnegut
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π



środa, 7 kwietnia 2021

#recenzjePi "Prawo drapieżcy" Anna Starobiniec (tekst), Marie Muravski (ilustracje)


Po "Wilczej norze" przyszedł czas na "Prawo drapieżcy". Anna Starobiniec znów zabiera nas do świata zwierząt i zwierzęcych zbrodni. Tym razem mamy sprawę mrożącą krew w żyłach - kura została zamordowana! Kura w kurniku, bez głowy, morderstwo! A kto mordował? Wszystko wskazuje na Lisiczkę... ale czy faktycznie?


Bardzo lubię tę serię. Podoba mi się w niej nie tylko sam pomysł, ale dwuznaczność, wielowymiarowość. Wydarzenie, zwłaszcza te z "Prawa drapieżcy" wyraźnie nawiązują do polityki, do spraw bardzo ludzkich, tylko autorka założyła bohaterom skórę zwierząt.



Dzieci zobaczą w tej historii kryminalną zagadkę, ale dorośli dostają coś więcej. To błyskotliwa opowieść, z świetne nakreślonymi bohaterami, każdy jest inny, każdy ma swój niepowtarzalny charakter, to spore osiągnięcie jak na krótką książkę dla dzieci. Był to miły powrót do postaci z "Wilczej nory" i już wyglądam kolejnych części.



Marie Muravski ponownie pokazała swoją kreskę, która idealne pasuje do klimatu historii. Seria "Zwierzęce Zbrodnie" nie byłaby taka dobra, bez tych obrazów, które zapadają w pamięć. Książki ponadto są pięknie wydanie i świetnie nadadzą się na prezent. Cieszę się, że Wydawnictwo Dwie Siostry postawiło na tę serię, która bije rekordy popularności w Rosji.

zwierzę, też człowiek
7/10
tom II
seria Zwierzęce Zbrodnie
Wydawnictwo Dwie Siostry
π