Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 października 2021

#recenzjePi "Ania na Uniwersytecie" L.M. Montgomery


ANIĘ sobie odświeżam i jakże ja się cieszę, że odświeżam ją sobie w nowym, pięknym przekładzie Marii Borzobohaty-Sawickiej. Czuję się, jakbym po latach spotkała starego przyjaciela, tylko dojrzalszego i z bagażem doświadczeń. Miło jest wrócić do książek, które nas kształtowały, które sprawiały, że serce mocniej biło, że się człowiek utożsamiał z bohaterką, że ją rozumiał i zazdrościł jej wyobraźni.



"Ania na Uniwersytecie", to trzeci tom wspaniałej serii L.M. Montgomery, o którym chyba każdy słyszał. Owszem, "Ania z Zielonego Wzgórza" jest częścią kultową i najlepiej znaną, ale kolejne tomy są równie cudowne. Ten trzeci pamiętam, że rozpalał moją wyobraźnię, bo czytałam go jeszcze przed pójściem na studia. Był dla mnie tak jakby rozgrzewką przed uniwersytecki życiem. Teraz wróciłam do niego z sentymentem, i choć jeszcze aż tak wiele lat nie upłynęło od moich studenckich chwil, to jednak mój świat się diametralnie zmienił - Ania jednak pozostała taka sama... wierna przyjaciółka, na dobre i na złe.




Na szczególną uwagę zasługuje tłumaczenie Marii Borzobohaty-Sawickiej. Ja poznawałam Anię w pierwszym, niedoskonałym tłumaczeniu, ale wtedy jeszcze sobie z tego sprawy nie zdawałam. Teraz, gdy jestem już świadomym czytelnikiem, rozumiem co znaczy świetne tłumaczenie i jak tłumacz jest ważny. To trochę drugi autor, który nadaje kolor opowieści, przekłada ją na język, który posiada inną specyfikę, niż język oryginału. Pięknie to wyszło Pani Marii - gratuluję i cieszę, się, że posiadam tę nową odsłonę kultowej serii.




"Ania na Uniwersytecie" pozwala się odprężyć, a jednocześnie rzuca nas w wir intensywnych przeżyć głównej bohaterki. To fantastycznie połączenie relaksu i akcji - delikatnej, czułej, ale energicznej. Chyba nie muszę wam przybliżać fabuły, bo po pierwsze - to trzeci tom, a nie chce niszczyć, komuś kto nie czytał poprzednich tomów zabawy, po drugie - bo ci, co czytali, nie potrzebują takich streszczeń.



Książka została śliczne, minimalistycznie i elegancko wydana. Wydawnictwo Wilga świetnie wyczuło potrzeby czytelników. Idealny format, lekka, pięknie mieszcząca się w dłoni, o przyjemnym papierze i twardej, jakby materiałowej oprawie. ANIĘ zawsze będę wam polecać - zwłaszcza przydaje się w smutne dni, trudne chwile - skutecznie wpuszcza światło w życie.

ANIA nie zawodzi
9/10
tom 3
seria Ania z Zielonego Wzgórza
Wydawnictwo Wilga
π


piątek, 29 października 2021

#recenzjePi "Wilki z Nowego Meksyku" William Grill


Opowieść o Setonie i Lobo była mi wcześniej znana i zawsze uważałam, że jest to wręcz baśniowa historia, z pięknym morałem i wspaniałymi bohaterami. Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po wersję tak bogato i niesamowicie ilustrowaną - to piękna książka.


Wiliam Grill potrafi opowiadać, zarówno słowem - którego, choć nie ma tu wiele, to jest wystarczająco, jak i obrazem - przenikliwym, chłodnym, pociągłym, niby skromnym, ale przez to mocnym. Ilustracje na całe strony, połączone z często jednym, lecz silnym w treść zdaniem - tak, to robi wrażenie.



Sama historia, jak już wspomniałam, ma wyjątkowy, baśniowy smak. Niezwyciężony, potężny, silny wilk Lobo i myśliwy, również osławiony swym sprytem - te dwie "dusze" naprzeciw siebie... szokująco wspaniała mieszanka.



Lobo był wilkiem starym i mądrym. Nie dało się go przechytrzyć zwykłą pułapką. Tam, gdzie wyczuwał człowieka, wyczuwał też podstęp. Saton nieraz przekonał się o jego inteligencji... i wreszcie podszedł go, wymyślił niezawodną broń - miłość... Och! Wszyscy przecież z nią ostatecznie przegrywamy.



Oczywiście wilki to zwierzęta bardzo niebezpieczne, które potrafią być bezwzględne i bez pewnej kontroli w niektórych regionach mogłyby sprawić, że inne gatunki zwierząt przestałby istnieć... lecz im również ochrona się należy. Zwłaszcza, że wilka w US w opisywanym okresie praktycznie wytrzebiono. Są one potrzebne nie tylko nam, byśmy je podziwiali, ale przede wszystkim przyrodzie, która w naturalny sposób się równoważy. Ludzie mają w zwyczaju przesadę, brak kontroli, chodzenie o jeden krok za daleko... tylko czasem ten jeden krok - to wszystko.



Saton zrozumiał, nauczył się od Lobo pokory. Ten wilk okazał się jego mistrzem wiedzy o dzikiej naturze rzeczy - bo w każdym z nas jest trochę wilka. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych opowieści o MIŁOŚCI. Mamy tu prawdziwą opowieść, prawdziwy romans i prawdziwą siłę uczucia, z którym nigdy nie powinno się walczyć. Wzruszająca, wspaniale zilustrowana książka, która mówi zarówno o pięknie przyrody, jak i o sile związku, mocy przywiązania i niemożności życia bez partnera. Tak... serce zostaje złamane, ale bohater zwycięża.



"WILKI z Nowego Meksyku" Williama Grilla, to spektakularnie wydana książka, która ma w sobie wszytko, co najważniejsze - mądrą treść, ponadczasową prawdę, klimatyczne obrazy, mocny tekst i wybitnie piękną oprawę. POLECAM!

prawdziwa miłość nie umiera - ona tylko zapada w sen, by wiecznie śnili o niej inni
8/10
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π



#recenzjePi "KTOŚ JEST W TWOIM DOMU" Stephanie Perkins


Książkowy slasher, który wciąga, jak to slasher. "Ktoś jest w twoim domu" jest thrillerem/horrorem z dobrze wykreowanym napięciem. Trudno się oderwać od lektury, a czyta się to szybko, lekko i z ciekawością. Oczywiście nie jest to książka wybitna, ale nie taka miała być. To typowa, prosta, jednoznaczna historia psychopaty-mordercy.


Stephanie Perkins odznacza się sprawnym piórem, idealnym do właśnie tego typu książek. Początek jest mocny, potem trochę zwalnia, by się wreszcie rozkręcić i zmusić czytelnika do pozostania z nią do ostatniej strony. Na odmóżdżenie świetna.
Ja miałam problem z nastoletnimi dramami, bo zupełnie nie czuję klimatu liceum, ale ogólnie autorka zrobiła to, co sobie zamierzyła - napisałam wciągającą, niewymagającą fabułę, która nadaje się na film... i filmem się stała (nie oglądałam, nie zamierzam, ale informuje).



Bohaterowie dają się lubić i są dobrze nakreśleni. Makani jest dziewczyną, która niby nie zwraca na siebie uwagi, ale jednak zwraca ją bardzo. Ma silną osobowość i zdecydowanie jest zbuntowana, choć koleguje się raczej z typowymi zwykłymi nastolatkami. Jej ekipa jest przyjemna i wierzy się w ich przyjaźń. Wątek romantyczny również został ciekawie poprowadzony... lecz ja ogólnie nie lubię takich wątków, a już nastoletnich romansów to wcale - mimo to jest wiarygodnie i znośnie.
Co do mordercy... nawet, nawet, choć robi większe wrażenie nim dowiadujemy się, kim jest. Mamy tu gore (które nie do końca jest uzasadnione, bo nie widzę powodu, dla którego morderca by akurat tak a nie inaczej okaleczał zwłoki - brak połączenia przyczynowo-skutkowego) - nie ma co się oszukiwać, krew leje się, tryska, serca są wyrywane i takie tam. Nie jestem fanką, ale jak już wspomniałam, to wciąga. Fabuła angażuje i chcemy wiedzieć, co będzie dalej.



W swoim gatunku jest to książka bardzo dobrze skonstruowana i jest naprawdę dobrym odmóżdżaczem. Ostatnio potrzebowałam takiego niezobowiązującego tematu, który nie będzie ode mnie wymagał myślenia. Moje oczekiwania zostały zaspokojone, choć jeśli miałabym nastoletnie dziecko... nie chciałabym, by tę historię czytało... ani oglądał... ale nastolatki chyba i tak by znalazły sposób.

prosta, odmóżdżająca, spełniająca swe zadanie
7/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π


czwartek, 28 października 2021

#recenzjePi "Kobieta w Fioletowej Spódnicy" Natsuko Imamura


Narracja pierwszoosobowa. Mówi do nas Kobieta w Żółtym Kardiganie, którą nikt nie zauważa. Opowiada o Kobiecie w Fioletowej Spódnicy, którą zauważają wszyscy. Chce przyjaźni, obsesyjnie pragnie zwrócić na siebie uwagę Kobiety w Fioletowej Spódnicy. Jest jej cieniem, Aniołem Stróżem, prześladowcą, cichą wielbicielką - śledzi każdy jej krok, wie o niej wszystko.


Natsuko Imamura sprawnie posługuje się słowem. Z miejsca wchodzimy w głowę Kobiety w Żółtym Kardiganie, cichej myszki, która chce tylko przyjaźni... jest diabelnie samotna i z tej samotności chora. Ta krótka książka jest wnikliwym studium szaleństwa - ale nie tylko. Nasza narratorka, choć przerażająca, nie jest najgorszą bohaterką tej tragedii. Podobnie, jak było to w innej, świetnej, japońskiej opowieści "Dziewczynie z konbini", prawdziwymi potworami są "uczciwi obywatele". Jest w tym wręcz namacalna obrzydliwość - obrzydliwość wstrętna... prawdziwa.



Kobieta w Żółtym Kardiganie jest szalona, jest obłąkana, ma obsesje, jest wstrętna, odpychająca - ale jest też postacią tragiczną. W odróżnieniu do reszty... ma powód - inni są po prostu wstrętnymi ludźmi - ona jest chora z samotności... ale nie głupia. To mądra osoba, wręcz wyrachowana, spostrzegawcza i posiada wrodzoną umiejętność dedukcji... a może nie wrodzoną... może to ta samotność, to bycie "śmieciem" uczuliło ją na każdy szczegół, nauczyło łączyć fakty i je wykorzystywać?



Jestem pod dużym wrażeniem tego, co właśnie przeczytałam. Nie polubiłam nikogo, może trochę Kobietę w Fioletowej Spódnicy, która pragnęła szczęścia, była dobra, ale bycie dobrym i szczęście... to rzadko idzie w parze. Dobrych ludzi się wykorzystuje. Jej nieszczęście polegało oczywiście także a tym, że stała się obsesją Kobiety w Żółtym Kardiganie, ale największy ból sprawili jej obłudnicy, ludzie "prawi", tacy "czuli" i wyrozumiali... pomyślała, że teraz może coś osiągnąć i to był jej błąd. Ne miała wyrachowania Kobiety w Żółtym Kardiganie, nie rozumiała, że lepiej trzymać się z boku... że lepiej być niewidzialną.



Ta książka pokazuje także wyjątkowo celny portret zdradzającego mężczyzny - człowieka pozbawionego honoru, kochającego pozory i pragnącego wyłącznie zaspokajać swoje potrzeby. Ten mężczyzna jest jedną z najpaskudniejszych postaci w tej książce, ale jego "koleżanki" dzielnie mu w tym paskudztwie towarzyszą... wszystko tu jest smutne - tak smutne, jak tylko smutna potrafi być rzeczywistość.
To bolesny obraz społeczeństwa i jednocześnie niesamowicie intensywny thriller, który przydusza i który na końcu sam sobie bije brawo : Widzicie! Jesteście obrzydliwi! Wszyscy! Mocna rzecz - warta poznania.



Na koniec zwrócę uwagę na okładkę z ilustracją Małgorzaty Flis - elegancka. Jak zawsze w przypadku Serii z Żurawiem nie zawiodłam się! Ta seria to pewniak. Już nie mogę się doczekać kolejnej pozycji!

szalona z samotności - niewidzialna
8/10
Seria z Żurawiem
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
bo.wiem
π


środa, 27 października 2021

#recenzjePi "Zaczarowane przygody Tosi i Franka" Błażej Przygodzki (autor), Piotr Rychel (ilustracje)


Mnie (i resztę mojej rodziny królewskiej) "Zaczarowane przygody Tosi i Franka" - ZACZAROWAŁY. Ta książeczka jest kochana, urocza, piękna, kipiąca mocą wyobraźni. Naprawdę nie spodziewałam się aż tak wspaniałej opowieści dla dzieci... i jak się okazało, nie tylko dla dzieci, bo ja bawiłam się świetnie.


Błażej Przygodzki miał cudowny pomysł, który rewelacyjnie wprowadził w życie. Rodzeństwo, które za sprawą wyobraźni przezywa wspaniałe, baśniowe przygody - cudowne! A mamy tu podróże kosmiczne, wyprawę do wnętrza Ziemi, dinozaury, nowego kopciuszka, inne zakończenie dla "Dziewczynki z zapałkami"... i wiele, wiele więcej. Brzmi dobrze? No ja myślę!



To, co mnie najbardziej ujęło, to koncept, który pokazuje dzieciom, że w świecie wyobraźni wszystko jest możliwe. Nie tylko dzieciom ta książka coś uświadamia - bo dorośli zaczynają maluchom zazdrościć tej mocy wyobraźni... a konsekwencją tej niewinnej zazdrości powinna być wspólna ZABAWA, bo nic tak nie poprawia naszej baśniowej kondycji, jak czas spędzony w zaczarowanym świecie dzieci.



Uwielbiam także celne puenty autora, który każde opowiadanie kończy czasem zabawną, czasem przewrotną, ale zawsze mądrą złotą myślą. Celnie i pięknie. Ach, bo widzicie, to są właściwie opowiadania o Tosi i Franku, które możecie czytać w dowolnej kolejności. Świetna sprawa, zwłaszcza, gdy czyta się dzieciom przed snem.



Pisarz użył prostego stylu, ale też i nie ograniczył się tylko do akcji. Mamy tu ciekawe opisy i nowe, dla dziecka ciekawe słowa. Czasem miałam problem z dialogami, bo nie przystawały mi do dzieci... ale teraz, po przeczytaniu całości, już mi się wszystko podoba. Może chwile zawahania poczułam jeszcze przy pomysłach otwierania okna w pociągu, lub samotnej wyprawy na miasto... lecz rodzic, a i autor tłumaczą, iż to co w wyobraźni, niekoniecznie jest dozwolone w prawdziwym życiu - po to w końcu jest wyobraźnia. To miła, ciepła, po prostu dobra, poczciwa opowieść o miłości brata do siostry, o zabawie, rodzinie i WYOBRAŹNI.



Jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz, która sprawia, że ta książeczka jest śliczna - ILUSTRACJE Piotra Rychela! Co to są za wspaniałe obrazy! Każda ilustracja w mig przenosi czytelników w inny, magiczny świat. Wyjątkowo pięknie dobrane kolory, wpadający w pamięć bohaterowie, bardzo charakterystyczna, miękka i czuła kreska. Jestem fanką! BRAWO!

to gdzie dzisiaj braciszku? na Księżyc, siostrzyczko!
8/10
Wydawnictwo Wilga
π


wtorek, 26 października 2021

#recenzjePi "ZOSTAW ŚWIAT ZA SOBĄ" Rumaan Alam


Dziwna jest to książka. Dziwna i przerażająca, bo opowiada o naszych największych lękach i o tym, że tak naprawdę możemy liczyć tylko na siebie. Samotność w świecie pełnym ludzi, testy na moralność, kiedy jesteś zły, a kiedy jeszcze dobry? Mamy tu też rasizm i na początku myślałam, że będzie to "rasizm tradycyjny" - biali rasiści, ale moje zdumienie było wielkie, gdy okazało się, że nie tylko biali są w tej książce rasistami - rasistami są wszyscy. Biali, czarni, żółci, czerwoni - tak to jest w ZOSTAW ŚWIAT ZA SOBĄ i dlatego ma to sens i jest prawdziwe.


Człowiekiem targają sprzeczne emocje, a w głowie wypowiada myśli, których nie odważyłby się wypowiedzieć na głos - autocenzura, to nie wypada, czuje się głupio, jestem zły, co sobie o mnie pomyślą inni, trzeba zachować poprawność... trzeba pozostać człowiekiem. Schematy, które przyswaja się od narodzenia, wychowanie, które wpaja nam normy, zasady, bez których wszystko byłoby chaosem. Stereotypy, którymi ludzie myślą i według których się zachowują.



Rumaan Alam na początku bombarduje nas "zwykłym życiem". Rodzina jedzie na urlop, na odludzie, by odpocząć, w pięknym domu. Jest w stylu pisarza naturalizm, ale nie zbyt mocny, taki delikatnie wyczuwalny. To czytelnika przyciska do ziemi, bo jest takie pełne zwierzęcych odruchów, umownych znaków, pozorów podszytych pożądaniem. Lecz ktoś przerywa sielankę, puka do drzwi, w nocy... robi się strasznie. Czarni! Mówią, że to ich dom, że to oni są właścicielami, od których ta rodzina wynajęła go na czas urlopu... i mówią, że coś złego stało się w mieście. Katastrofa... brak prądu. Jak to sprawdzić? Komu wierzyć?



Początek mnie nie zachwycił, trochę znużył, środek przyspieszył, ale to koniec jest prawdziwą bombą i dzięki niemu wszystko nabiera sensu. To, do czego nas prowadzi cała ta historia - wstrząsająca analiza ludzkiego gatunku.
Autor popełnił parę błędów, bo np. lemingi nie popełniają zbiorowego samobójstwa i nie skaczą bezmyślne do wody. Co do drzew, które zostawiają sobie wystarczającą ilość miejsca i dlateog przetrwają - też fałsz. Jest też to książka "odpowiednio" politycznie nastawiona, ale w sumie można nad tym nie biadolić aż tak, bo pisarz nawet zadbał o pewną równowagę... może niewielką, ale zawsze. Mimo to Alam stworzył wyjątkową opowieść, która wwierca się w głowię i boleśnie zmusza czytelnika do przemyślenia pewnych rzeczy - powiedziałbym... rzeczy fundamentalnych.



Podoba mi się też ten początkowy obustronny rasizm - i końcowe zrównanie w obliczu katastrofy. Nagle okazuje się, że skóra nie ma żadnego znaczenia - SZOK! Rumaan właśnie tak tworzy t historię - bazuje na złudnym bezpieczeństwie i poczuciu, że przecież "jesteśmy dobrymi ludźmi". Nagle bezpieczeństwo (że się tak wyrażę) trafia szlak i naszą "dobroć" również. Liczy się tylko zaradność - bo liczy się tylko to, by przetrwać.
W jakoby trzeciej fazie tej książki robi się naprawdę gęsto. Ta końcówka jednocześnie od siebie odpycha, ale i przyciąga - bo ja nie mogłam nie dowiedzieć się, jak to się skończy... a koniec jest wręcz prywatny, intymny, skierowany do każdego, kto go przeczyta.
Interesująca wizja zagłady połączona z uprzedzeniami, poglądami politycznymi, codziennymi rytuałami, które drastycznie ulegają zmianie i które okazuje się, że nigdy nie miały sensu. Pisarz w ZOSTAW ŚWIAT ZA SOBĄ brutalnie atakuje świętość, jaką jest poczucie bezpieczeństwa i dlatego to jest dobre, a nawet bardzo dobre.



Do przeczytania tej książki zachęcił mnie fakt, że powstaje ekranizacja i zagra w niej Julia Roberts. Ta kobieta, zwłaszcza ostatnio, ma nosa do dobrych ról i filmy z jej udziałem są zawsze warte zobaczenia. Cieszę się, że pierwsza u mnie była książka i zastanawiam się, jak też ukażą tę duszną atmosferę na kinowym ekranie.

w obliczu zagrożenia wszyscy jesteśmy równi
7/10
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
π


poniedziałek, 25 października 2021

#recenzjePi "DETEKTYW MIŚ ZBYŚ NA TROPIE kosmos to za mało" Maciej Jasiński (scenariusz), Piotr Nowacki (rysunek), Norbert Rybarczyk (kolor)


Trzeci tom DETEKTYWA MISIA ZBYSIA, to wielka przyjemność do miłośników Wszechświata, powieści i filmów SF, oraz Beatlesów, Vincenta van Gogha, Edvarda Muncha, Doktora Who... i nie tylko. Te nawiązania skierowane są do dorosłego czytelnika, w tym wypadku - rodzica - który z maluchem poznaje przygody dwójki ekscentrycznych detektywów.


KOSMOS TO ZA MAŁO utrzymuje odpowiednie tempo akcji, ma pomysłową zagadkę do rozwiązania, która również pokazuje, że nie wszystko "co na świeczniku" jest najpiękniejsze. Filozoficznie dodam, że to co w cieniu, potrafi zachwycić bardziej niż np. celebrycki (plastikowy) blask. Dodam także, że ten komiks, to po prostu świetna przygoda dla dziecka i (jak już wspomniałam) dla rodzica.



Jakoś tak się dziwnie składa, że wszystkie (te, które do tej pory czytałam) tomy MISIA ZBYSIA poruszają tematy, które ja bardzo lubię. Był MIÓD (mniam, mniam), był DZIKI ZACHÓD (uwielbiam s t a r e westerny), DINOZAURY ( no proszę! chyba nie ma takiego, którego dinozaury nie zachwycają!?!) i wreszcie KOSMOS (na punkcie Wszechświata, to ja mam już zupełnego hopla). Cóż... lubię tę serię i polecam.
Jak zawsze muszę pochwalić każdego z panów autorów, bo się należy. Maciej Jasiński pisze wciągające detektywistyczne scenariusze, Piotr Nowacki ilustruje z kosmicznym rozmachem, a Norbert Rybarczyk energicznie kładzie kolory.



Jest to seria komiksów dla młodszych dzieci, które łączą pokolenia i rodzic może przy okazji opowiedzieć dziecku o różnych, znanych odniesieniach. Podoba mi się ten międzypokoleniowy dialog.

kosmiczne śledztwo
6/10
tom 3
seria DETEKTYW MIŚ ZBYŚ NA TROPIE
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π


niedziela, 24 października 2021

#recenzjePi "SŁOŃ BIRARA" Antoni Ferdynand Ossendowski


Piękna opowieść o jedynej, prawdziwej miłości. Ta historia chwyta za gardło i trzyma, trzyma, trzyma... aż na końcu puszcza, ale wcale nie jest ci lżej. Antoni Ferdynand Ossendowski, był wyjątkowym pisarzem, pisarzem-podróżnikiem, który w swoich tekstach zawsze zawierał ponadczasowe prawdy. Był też mądrym i wnikliwym obserwatorem, co czuć w jego twórczości i co sprawia, że te książki się nigdy nie zestarzeją.


"SŁOŃ BIRARA" opowiada o wielkiej przyjaźni człowieka i zwierzęcia... i jak to zazwyczaj bywa, zwierze okazuje się wierniejsze. Amra jest małym chłopcem, mieszka wraz z rodziną w nędznej chacie, a ich największym skarbem jest ów słoń, który do tej pory pracował z dziadkiem Amry, ale dziadek zginął, a słoniem zajął się chłopiec. Między Amrą a zwierzęciem powstaje silna więź, a o tym, jak ta więź jest silna czytelnik dowiaduje się w środkowej części opowieści, gdy Amra opuszcza Birarę, by wraz z młodym księciem zdobywać wiedzę w dalekiej Anglii. Książę pokochał słonia i zapragnął by oboje zostali w jego królestwie, lecz słonie nie może chłopcom towarzyszyć w podróży do Anglii, więc pozostawiony szaleje z tęsknoty.



Dla mnie to nie tylko opowieść o słoniu, ale przede wszystkim opowieść o wielkiej miłości. O tym, jaki ból można komuś zadać, najpierw go "oswajając", kochając, a potem go opuszczając. Miłość nie rozumie samotności - bo miłość, to bliskość.
Książka przypomina mi trochę klimatem "W pustyni i w puszczy", choć akcja nie dzieje się w Afryce, tylko w Indiach, a słonie indyjskie są zdecydowanie inne, niż te afrykańskie, ale jest coś, co kojarzy mi się z sienkiewiczowskim hitem i to coś, jest w stylu, atmosferze, sposobie opowiadania. Odnalazłam tu także motywy z mojej ukochanej książki "ZEW KRWI" Londona.



Ossendowski nie pozostawia także bez komentarza kwestii kolonizatorskich i surowo ocenia białych najeźdźców - zwłaszcza wybrzmiewa to w ostatnim rozdziale. Świetnie spuentowanie nienażartego zachodu, który nigdy nie zapłacił za wyrządzone krzywdy.
Muszę przyznać, że się wzruszyłam. Historia słonia, który okazał się bardziej ludzki od ludzi sprawiła, że moje serce zabiło mocniej. Jest to książka dla każdego - przeczytajcie, bo to piękna opowieść.



Wydanie jest podstawowe, czcionka duża, łatwo i szybko się czyta, a dodatkowym plusem jest cena - na każdą kieszeń. Ilustrację na okładce wykonała Agnieszka Kuglasz.

w wielkim ciele - wielkie serce
8/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π


sobota, 23 października 2021

#recenzjePi "Na100latki, czyli jak przetrwać, mając naście lat" Marcin Przewoźniak (autor), Elka Grądziel (ilustracje)


Przyznać muszę, że na100latki to dla mnie znak zapytania. Głównie dlatego, że po pierwsze, sama tego okresu w życiu jakoś specjalnie nie pamiętam, lecz wiem, że nie był tak burzliwy, jak u innych, a przynajmniej nie tak burzliwy, jak to się o tym mówi. Pod drugie, nie mam dzieci w tym wieku i nie muszę na tę chwilę się przejmować nastoletnimi bolączkami. Po trzecie... nie specjalnie mnie to interesuje... ale postanowiła się wyedukować, bo nigdy nic nie wiadomo.


"Na100latki, czyli jak przerwać, mając naście lat" jest książką ciekawą i zawierającą bardzo dużo tematów. Autor poruszył moc problemów, z którym zmaga się młody człowiek i mam wrażenie, że przynajmniej niektóre wyjaśnił w przejrzysty i odpowiedni sposób.



Cieszę się, że Marcin Przewoźniak nie boi się trudnych tematów, typu: używki, dojrzewanie, seks i gwałt. To tylko przykłady, ale myślę, że dają do myślenia i nakierowują, co też młodzież może w tej pozycji odnaleźć.
Podoba mi się też sposób przechodzenia z tematu na temat i to, że pisarz wplótł w tę opowieść o dorastaniu komiks interaktywny, w którym czytelnik musi sam dokonywać wyborów i od tego, co wybierze, zależy, co go spotka na następnej stronie.



Nie do końca jednak kupuję np. uporczywe nazywanie rodziców, nauczycieli "kosmitami". Sądzę, że to trochę uogólnia i jedzie na pewnych słownych stereotypach, które przylgnęły do nastolatków. Także wymowny opis nastolatka z kompleksami i pryszczami trochę mi się kłóci z rzeczywistością. Może to wynika z tego, że jak już wspomniałam nastoletnie życie jawi mi się jako czarna dziura. Czasem też zastanawiałam się, czy docelowi młodzi odbiorcy tej książki nie poczują się stygmatyzowani... ale naprawdę nie wiem, bo to dla mnie trudny temat - magia i właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę i wyszłam poza swą strefę komfortu.



Uważam, że jeśli macie nastoletnie dzieciaki, lub sami jesteście nastolatkami, to śmiało możecie sięgnąć po tę pozycję. Jej wartość jest mimo wszystko niezaprzeczalna. Marcin Przewoźniak porusza trudne tematy, o których czasem nie da się rozmawiać tak po prostu z rodzicami - autor jednak pokazuje drogę do tej rozmowy i pokazuje przede wszystkim wartość takiej rozmowy. To faktycznie jest wyciągnięcie pomocnej dłoni - a tylko głupiec, by nie skorzystał.



Podoba mi się też sposób, w jaki książka została wydana. Ciekawy format, ilustracje Elki Grądziel i ciekawe ramki, nagłówki przykuwające uwagę - wszystko na plus. Spróbować można, bo książka nie zaszkodzi a może pomóc.

na100latki - czarna magia
6/10
Wydawnictwo Wilga
π