Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 sierpnia 2021

#recenzjePi "OSTATNI PISARZ" Robert Sienicki (rysunki), Jan Mazur (scenariusz)


Samotność wybiegająca w przyszłość, niezdolna do samounicestwienia, oporna, własna, w świecie robotów, maszyn, sztucznej inteligencji. Samotność człowieka, niezdarnej kropki na mapie ludzkości, która odwróciła się od swojego człowieczeństwa. "OSTATNI PISARZ", to komiks mądry, pełen goryczy, ale i pełen nadziei, bo dopóki jest jakiś "ostatni" - jest szansa.


Autorzy stworzyli fascynującą,. choć bardzo prostą postać, która wbrew wszystkim i wszystkiemu istnieje. Tytułowy OSTATNI PISARZ, to zgorzkniały, podstarzały fantasta, bez fantazji. Utracił "płomień", "światło natchnienia", jednak jest tym jedynym, którego dotąd nie były w stanie skopiować żadne algorytmy, żadne maszyny. Oporny przed sztuczną inteligencją walczy z samym sobą o pierwsze słowo, które dawno utracił w rzeczywistości pozbawionej oryginalności.



Ponieważ jest OSTATNIM NIESKOPIOWANYM ludzie postanawiają wysłać go w podróż, której celem będzie po pierwsze ZOBACZENIE SATURNA z bliska na własne oczy, a on będzie pionierem, który tego dokona. Po drugie SKOPIOWANIE PRZEZ KOMPUTER jego systemu pisania... ale by coś skopiować, to coś musi istnieć - prawda?



"OSTATNI PISARZ" ma w sobie coś z LEMA i jest to nie tylko tematyka kosmiczna, SF, ale i atmosfera, ciężar bohatera i ponadczasowość treści. Dla mnie była to bardzo przejmująca lektura, a przyznaję, że się tego absolutnie nie spodziewałam.
Temat, już sam w sobie jest niezwykle interesujący i choć nie mamy tu powieściowych opisów, głębokich dialogów - to to jest głębokie i gęste. Rozmowy człowieka na skraju życiowego wyczerpania z komputerem pokładowym z IQ 225 są dowcipne, ostre, ale przede wszystkim prawdopodobne - to dziwne słowo, zwłaszcza gdy mówimy o SF i teoretycznej abstrakcji, ale właśnie dlatego uwielbiam ten gatunek - za prawdę ujętą w nieprawdopodobieństwie.



Robert Sienicki odrysował PISARZA i wszystko w sposób "zaraźliwy". Uwielbiam to, jak wygląda ten bohater i niesamowicie podoba bi się zabawa kolorem. Paleta jest, można rzec - uboga - mamy zawsze jeden dominujący kolor połączony z czarną kreską i białym tłem - świetnie się sprawdza takie rozwiązanie, idealnie oddaje klimat! Panie Robercie, proszę mi wybaczyć, ale musiałam w swoim podręcznym szkicowniku-bazgrowniku upamiętnić OSTATNIEGO PISARZA. Bardzo dziękuję również za dodatek, który pokazuje, jak Pan tworzył tę postać - REWELACJA.



Jan Mazur zaś dał nam scenariusz, którego długo nie zapomnę. Takie to proste, a takie ludzkie, piękne. Koniec odbiera głos - bo faktycznie w KOSMOSIE NIKT NIE USŁYSZY, JAK PISZESZ... cisza... Mam nadzieję, że Panowie będą razem jeszcze współpracować przy nie jednym projekcie, bo to ich "dziecko" wyrosło na LUDZI.



Jasne, że polecam! I to każdemu. Nawet ci, którzy nie czytują komiksów, niech sięgną - jest nad czym myśleć, a też i "OSTATNI PISARZ" został bardzo ładnie wydany. Cieszę się, że sięgnęłam po tę opowieść.

by COŚ poczuć, trzeba poczuć to SAMEMU
7/10
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π


sobota, 28 sierpnia 2021

#recenzjePi "Lalani z dalekich mórz" Erin Entrada Kelly

PREMIERA 1 września

Folklor filipiński - to wystarczająca zachęta, by sięgnąć po "Lalani z dalekich mórz". Mam też duże zaufanie do książek dla młodszej młodzieży od Wydawnictwo Literackiego. Cieszę się, że i tym razem zaufałam i przeczytałam tę niezwykłą, pełną legend opowieść o dwunastoletniej dziewczynce, która swą prostotą i skromnością dokonuje rzeczy wielkich.



Ojciec Lalani zaginął na morzu, matka jest chora, a okrutny wuj i jego syn znęcają się nad dziewczynką. Ma koleżankę, odważną, wspaniałą, mądrą Veydę. To ona powinna być główną bohaterką tej historii... ale nie jest. Autorka dokonała wspaniałego wyboru - wybrała zwykłe dziecko, które musi zdać egzamin z odwagi, które nie ma wyboru.




Odnalazłam w tej książce baśniowość, ale inną, egzotyczną, dla mnie dotąd nieznaną - filipińską. Wspaniałe stworzenia, dziwne wierzenia, oddychająca ziemia - tu wszystko jest korzeniem wielkiego drzewa życia. Zakochałam się w tym okrutnym, ale zadziwiająco sprawiedliwym świecie.




Miałam jedynie problem ze stylem Erin Entrady Kelly. Wydawał mi się momentami niepełny, jakiś taki hmmm niedopracowany. Może to chodzi o tłumaczenie, ale chyba jednak nie. Dla przykładu takie zdania : "Nie ma drugiej istoty o tak potężnych skrzydłach. Nie licząc innych ptaków twojego gatunku, oczywiście." Raz, że nie brzmi to dobrze, a dwa, że drugie zdanie jest zupełnie bez sensu i nic nie wnosi. Możliwe, że się czepiam i to tylko moje odczucie. Lecz nie zrozumcie mnie źle, uważam, że książka jest świetna i warto przeczytania, co chyba dałam odczuć na początku.




Dlaczego warto przeczytać?
Chociażby dla dreszczu, który pojawia się na skórze przy ostatnich zdaniach. Opowieść o Lalani wzrusza i uczy. To bardzo mądra książka, w której znajdziemy prawdziwą wielkość w małym człowieku. Pisarka poruszyła wiele trudnych tematów, jak samotne macierzyństwo, problem władzy, zachłanności, chciwości, kradzieży. To wielka skarbnica, w której zarówno dziecko jak i dorosły znajdzie coś dla siebie.



"Lalani z dalekich mórz", to książka pięknie wydana, a dodatkowym atutem są ilustracje Lian Cho. Wartościowa, czasem smutna, ale wlewająca nadzieję w serce historia. Ja wam ją polecam, a już na pewno warto poznać ją ze względu na folklor filipiński.

Lalani pełna nadziei
7/10
Wydawnictwo Literackie
π


czwartek, 26 sierpnia 2021

#recenzjePi "Powrót do Whistle Stop" Fannie Flagg


Ci, którzy pokochali "Smażone zielone pomidory" bez wahania sięgną po "Powrót do Whistle Stop". Fani po latach odczekali się kontynuacji tego światowego bestsellera, w którym losy znanych i nowych bohaterów splatają się na nowo. Jak wyszło?

Jest to, jak zawsze w przypadku tej autorki - słoneczna, miła, ciepła powieść, która przypomina mięciutki kocyk, ale... jest zdecydowanie słabsza od "Smażonych zielonych pomidorów". Nie niesie w sobie tego mocnego przekazu, nie ma głębi i jest... niestety... gorzej napisana.



Bohaterowie z pierwszej części nie przypominają siebie, jak np. Evelyn, która jest innym człowiekiem, inną postacią - nie poznałam jej. Nie wiem, czy to znak czasów, czy ta długa przerwa od premiery "Smażonych...", ale klimat nieco zgasł i nie ma tej "babskiej solidarności" 0 nawet jeśli jest w fabule, to się w nią nie do końca wieży.
Postacią, która jak zawsze czaruje i poprawia humor, jest Dot Weems i jest to chyba jedyna osoba, która pozostała w pełni sobą. Jej urocze sprawozdania, które w "Powrocie..." przyjęły formę listów do starych znajomych z Whistle Stop, kolejowego miasteczka, które już przestało istnieć - rozbrajają szczerością i właśnie tu czuć starą, dobrą FANNIE FLAGG.



Najsłabsze w tej książce są dialogi, zwłaszcza te pomiędzy Evelyn a Ruthie (córką Buda, chłopca z pierwszej części, syna Ruth Jamison). Te relacje są dość nieprawdopodobne, a losy zbyt bajkowe, w pełni amerykańskie, jak tylko może być amerykański - amerykański sen.
Uważam, że książka lepiej wypadnie u tych, którzy już dawno czytali poprzedniczkę. Po pierwsze dlatego, że nie pamiętają jak dobre były "Smażone zielone pomidory", po drugie dlatego, że w "Powrocie..." jest wiele nawiązań do tego, co już wiemy z pierwszej części. Czasem poznajemy te same historie, tylko z ust innej osoby. To świetne, ale tylko wtedy, gdy nie czyta się jednej książki za drugą.



Lecz ja tak narzekam i narzekam, a przecież to nie jest zła książka. To dobra obyczajówka z nadzieją na szczęście - a cóż złego jest w szczęściu? Zły może być tylko jego brak. Jestem pewna, że fani "Smażonych..." nawet jeśli nie znajdą w "Powrocie do Whistle Stop" tego samego wdzięku i wagi, to będą zachwyceni, bo to trochę jak klasowe spotkanie po latach.
Na pewno najpierw przeczytajcie "Smażone...", potem sami zdecydujecie, czy sięgniecie po tę książkę - a myślę, że sięgniecie, bo pierwszy tom ma w sobie tyle wdzięku, że nie pozwoli rozstać się z bohaterami bez poznania drugiego tomu. Moj rankign FANNIE FLAGG otwira "Nie mogę się doczekać... kiedy wreszcie pójdę do nieba" (choć wiem. że nie jest to obiektywnie najlepsza pozycja tej autorki), potem są oczywiście "Smażone zielone pomidory" (które to obiektywnie są najlepsze) i na końcu "Powrót do Whistle Stop".



Bardzo was zachęcam do sięgania po tę autorkę, bo ona poprawia humor. Ja nie przepadam za obyczajówkami, a jednak dla FANNIE mam miejsce w serduszku.
Jedno jest pewne - wiele bym dała, by mieć swoją Idge. Ta postać reprezentuje taki hart ducha, taką siłę, że nic tylko, się z nią przyjaźnić - WŁAŚNIE - tutaj przyjaźń jest podstawą, jest motorem sprawczym, jest nicią, która sprawia, że wątki się łączą, że zdarzenia - nawet te nieprawdopodobne - są możliwie.

dla kochających "Smażone zielone pomidory"
6/10
tom 2
Wydawnictwo Literackie
π

wtorek, 24 sierpnia 2021

#recenzjePi "Jestem Śmierć" Elisabeth Helland Larsen (tekst), Marine Schneider (ilustracje)


WSTRZĄSAJĄCO PIĘKNA! Brak mi słów, by opisać to, jak bardzo podoba mi się ta książka, jaka ona jest ważna i jakie absolutnie bezcenne przesłanie w sobie niesie. To perełka na rynku książek dla dzieci - lecz to KSIĄŻKA DLA KAŻDEGO. Razem z "Jestem Życie" tworzą harmonijną, barwną całość, która uczy wrażliwości i pokazuje jak żyć i jak godzić się z ostatecznym.


Larsen zrobiła coś wspaniałego - złapała Śmierć do słoika pełnego poezji. Przy tej lekturze wzruszenie jest nieodłączną częścią poznania. Tu nie ma wielu zdań, ale te które są otwierają drzwi do wieczności. Nie chcę niczego zdradzać, bo uważam, że im mniej się wie, tym lepiej, tym większy zachwyt - choć zachwyt tutaj tak czy inaczej jest elementem murowanym.



Przyznam się wam, że mam jedną, ukochaną stronę, na której Śmierć patrzy w gwiazdy, a tekst wyciska z oczu łzę zbudowaną z czystej miłości. Lecz ta książka w całości, na każdej stronie, przy każdym słowie każe się zatrzymać, wsłuchać w siebie, pomyśleć, poczuć COŚ, bo tak rzadko COŚ czujemy.




Kocham przesłanie, jakie niesie "Jestem Śmierć". To, w jaki sposób autorka zamknęła tę historię - a zdradzę wam, że zamknęła ją czymś wiecznym i najpiękniejszym... Nie sądziłam, że tak bardzo, tak mocno wpadnę w tę książkę, a właściwe w te książki, bo nie mogę zapominać o "Jestem Życie".



Ilustracje zaś są dziełem porażającym, genialnym. Śmierć wygląda jak podróżnik, który spadł z nieba i zabrał ze sobą trochę koloru gwiazd. Schneider mnie zachwyciła - cóż to musi być za wspaniała, wrażliwa osoba!



Podobnie jak "Jestem Życie", tak i "Jestem Śmierć", są opowieściami DLA KAŻDEGO. Poruszają tematy trudne, bolesne, ale konieczne. Musimy o takich rzeczach rozmawiać, bo przed życiem, ani przed śmiercią nie da się uciec. Może przed życiem... ale właśnie o to chodzi, by nie uciekać. By żyć.

Śmierć jest w nas - tak jak jest w nas Życie
10/10
tom 2
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π

sobota, 21 sierpnia 2021

#recenzjePi "Jestem Życie" Elisabeth Helland Larsen (tekst), Marine Schneider (ilustracje)


O tej książce trudno mówić w oderwaniu od jej "drugiej połowy", czyli "Jestem Śmierć". Są to dopełniające się, uzupełniające wątkami opowieści, które prezentują czułą narrację i mocne, ale pełne wdzięku ilustracje.


"Jestem Życie" zdruzgotało mnie, wprowadziło w stan zawieszenia między WŁAŚNIE Życiem a Śmiercią. Co za wspaniała publikacja! Co za wyśmienity pomysł! I co za precyzyjna, poetycka narracja! Jestem oczarowana wszystkim, bo wszystko tu jest przemyślane, mądre, celne. Dostajemy mało słów, ale ogrom treści. Tyle ile tematów możemy poruszyć przy czytaniu - to się w głowie nie mieści.



Wielka wartość tkwi tu w każdy zdaniu, które autorka (Larsen) wypełniła ŻYCIEM. To książka wzruszająca, przenosząca czytelnika - jeśli tylko na to pozwoli - w świat pełen doznań, dotyku, dźwięku, koloru.
Ilustracje Schneider zasługują na brawa. To, co ona zrobiła z ŻYCIEM, to mistrzostwo świata. Uwielbiam sposób w jaki przedstawiła tą czystą energię. Wykazała się niesamowitą wyobraźnią, bo skąpą treść przełożyła na bajeczne, metaforyczne obrazy, które wbijają się pod powieki i tam zostają. Jej ilustracje są zaskakujące, zwiewne, a przy tym mają w sobie prostotę, przesłanie jasne, czytelne.



"Jestem Życie" ma parę momentów, w których trudno złapać oddech. Nagle przytłacza cię piękno przedstawionej rzeczywistości - bo to twoja rzeczywistość! Bo to o tobie mowa! Bo to ty jesteś ŻYCIEM - ty masz je w sobie. Piękne... onieśmielająco piękne.



Na początku wspomniałam o "drugiej połowie" - "Jestem Śmierć" także już za mną i mówię wam, to dopiero jest MOCNA TREŚĆ. Uwielbiam te książki! Artystyczna uczta i poetycka podróż przez światy znane, lecz czy faktycznie poznane?



Pewnie zastanawiacie się, czy to dobra książka dla dzieci? TO JEST WSPANIAŁA KSIĄŻKA DLA KAŻDEGO. Pamiętam, że ostatnio tak mnie zachwyciła książeczka "Duży Wilk i Mały Wilk". WARTO - TRZEBA - KONIECZNIE ŻYĆ!

Żyjmy z całych sił
9/10
tom 1
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π

piątek, 20 sierpnia 2021

#recenzjePi "PSZCZÓŁKA" Kirsten Hall (tekst), Isabelle Arsenault (ilustracje)


"PSZCZÓŁKA", to książeczka radosna, odmalowana słonecznymi kolorami, wesoło artystyczna. Pszczółki się kocha i docenia, to stworzenia wyjątkowe, ważne dla nas i dla całego świata. Wzory pracowitości, sumienności, zorganizowania. Jest w tych małych ciałkach wieki duch, który został pięknie pokazany w tej pozycji za sprawą ilustracji Isabelle Arsenault i tekstu Kirsten Hall.


Dostajemy tu jednak nie tylko atrakcyjny wizualnie produkt, ale i wartościową lekcję. Dziecko w prosty sposób zaczyna rozumieć życie pszczół i ich znaczenie. Na końcu autorki załączyły wspaniały tekst, w którym czytamy o tym, jak wyglądałby świat bez pszczół i jak można pomóc pszczołom.



Ilustracje Arsenault są wyjątkowe, bo mają w sobie uśmiech, budzą ciepłe uczucia, rozpromieniają. Ogromnie podoba mi się obraz zrobiony pod zdanie : "I oto syta jest pszczółka" - mamy tu dumną, zadowoloną czarno-żółtą bohaterką, która podpiera się pod boki i wygląda przy tym uroczo. Kolejną faworytką jest ilustracja przedstawiająca dwie pszczółki siedzące na gałęzi - takie to dobre, poczciwe, pełne przyjaźni. Lecz każda strona jest warto uwagi i każda słoneczna.



Co do fabuły, została ona sprytnie wymyślona przez Hall, która w bardzo "dźwiękonaśladowczy" sposób ukazała życie tych małych stworzeń. Mamy tu dużo BZYKU, FIKU, Ciiiii, Szzz..., ZIUUUUUUUUM! N ie wiem jak jest w oryginale, ale po polsku brzmi to fantastycznie.



Śledzimy najpierw losy jednej pszczółki, którą najpierw słyszymy, a dopiero potem widzimy. Następnie ukazana została cała pszczela praca, ul i jego organizację. Jest to zamknięte w porach roku, więc wiemy, co nasze pracusie robią latem... a co zimą.



I oczywiście MIÓD! Uwielbiam MIÓD! Czasem myślę, że powinnam urodzić się niedźwiadkiem. Zdrowy, pyszny, złocisty - marzenie. Lecz tylko ten z pasiek, prawdziwy, a nie jakieś tam produkty "miodopodobne". Ja mam zaprzyjaźnione pasieki i tam właśnie uzupełniam zapasy.

Kochajmy i dbajmy o nasze PSZCZÓŁKI
8/10
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π

czwartek, 19 sierpnia 2021

#recenzjePi "MÓZG INCOGNITO wojna domowa w twojej głowie" David Eagleman


 "MÓZG INCOGNITO", to moje drugie spotkanie z autorem po "Mózg. Opowieść o nas", która była solidną pozycją. Tak też jest i tym razem. Wprawdzie miałam wrażenie, że pewne rzeczy się powtórzyły, jak chociażby przykład z obrazem Repina "Niespodziewany gość" - choć mogę się mylić, bo poprzedniczki już nie posiadam i nie mam jak sprawdzić... Lecz przy tak ścisłej i określonej tematyce, takie powtórzenie jest nawet zrozumiałe.


Książka ta dosłownie i w przenośni "otwiera oczy". David Eagleman (neurobiolog) prowadzi nas przez ten niezwykły, fascynujący wszechświat, który nosimy w sobie. Robi to przyjemnie i w zrozumiały sposób, podaje moc przykładów, eksperymentów, zagadek - jest co czytać i jest czym się dziwić. "MÓZG INCOGNITO", to oczywiście pozycja popularnonaukowa, ale wciąga jak świetna powieść przygodowa. Jest w niej coś z "Jumanji", bo tak jak bohaterowie tego świetnego filmu (mowa o starej wersji), tak i my wpadamy w zupełnie nowy świat, dziki świat - dzięki grze, w która wpuszcza nas autor - GRZE UMYSŁU.




Podoba mi się styl, sposób podania informacji i zarazem gęstość tych informacji. Wiele rzeczy mnie wręcz oszołomiło, z niektórymi miałam problem, inne pokonałam przy pierwszym podejściu. To idealna pozycja dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej i żyć nieco bardziej świadomie (choć nie wiem, czy "świadomość", to najlepsze słowo w kontekście mózgu). Nie jest to książka wyłącznie dla ludzi zainteresowanych żywo tym tematem, jest to książka dla każdego. Zaręczam wam, że nie raz, nie dwa otworzycie buzie w zdumieniu.



Mam wrażenie, że autor sam się trochę odsłonił w tej książce ze swoimi "ukrytymi preferencjami", ze swym skrzętnie chowanym za plecami "ja". To zabawne, jak zdradzając nam tajemnice, poprzez wybór przykładów pokazuje swoje antypatie i sympatie.



Jeśli interesuje was widzenie mózgiem, a nie oczami, pojęcie piękna, zdrady w genach i inne tego typu sprawy - nawet się nie zastanawiaj, tylko przeczytaj "MÓZG INCOGNITO". Uważam, że nie ma możliwości, byś się zawiódł, bo miło wiedzieć, że nosimy w sobie wielką zagadkę.

czy ja widzę - co ty widzisz?
7/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π


wtorek, 17 sierpnia 2021

#recenzjePi "BARDZO DZIKA OPOWIEŚĆ 2. mistrz ryś" Tomasz Samojlik (scenariusz), Marcin Podolec (rysunki), Agata Mianowska (kolory)


Drugi tom - finałowy - BARDZO DZIKIEJ OPOWIEŚCI - jest sprytną, inteligentną kontynuacją i dobrym zakończeniem. Ta opowieść ma w sobie wiele naturalnego uroku, potrafi i wzruszyć i rozśmieszyć czytelnika. Trochę żałuję, że to koniec przygód w LESIE ZŁAMANYCH SERC, a MISTRZ RYŚ już nie powróci... choć kto wie... kto wie...


W tym tomie zostajemy zaraz wpuszczeni w wir walki o rezerwat rysia... ale bez rysia, nie ma rezerwatu, a komisja już pędzi, by sprawdzić niepokojące wieści o braku tego zagrożonego gatunku w LESIE. Jednak MISTRZ RYŚ jest, ale czy będzie chętny pomóc innym zwierzętom, czy uratuje rezerwat? A może kotka ze sklepu, z ceną przy szyi będzie musiała wziąć sprawy w swoje łapki? I czy uda im się pokonać wrednego człowieka, łasego na pieniądze? A co się stanie z gangiem psów? Czy one naprawdę są takie złe? Jak widzicie akcji jest sporo, a bohaterzy są ujmujący.



Jest jedna rzecz, która mi się trochę nie klei, a dotyczy "rysia w klatce"... wydaje mi się, że ryś raczej w takiej sytuacji by wąchał kwiatki od spodu, ale rozumiem - fabularnie się to broni, bo RYŚ musi żyć! Jest to tylko moje czepialstwo i nie wpływa na ogólną ocenę, bo komiks jest super.



"BARDZO DZIKA OPOWIEŚĆ 2. mistrz ryś" uczy dzieci i dorosłych wrażliwość. Pokazuje, jak ważna jest ochrona zagrożonych gatunków i jakim pięknym miejsce są rezerwaty przyrody. Oczywiście, tak jak w tomie pierwszym i tutaj mamy poruszony temat wyrzucania zwierząt np. na przyleśnych parkingach. Mnie się takie zachowanie w głowie nie mieści i naprawdę nie wiem jakim trzeba być człowiekiem, aby swojego psa, czy kota zostawić i pojechać do ciepłego domu.



Ogromnie podoba mi się wątek z przeszłości kotki i psa. Te fragmenty rozczulają i sprawiają, że przyjaźń nabiera mocniejszego, wyrazistszego znaczenia. Warto poznać.



SAMOJLIK odpowiadał za scenariusz. PODLEC za rysunki. MIANOWSKA za kolory. Wyszło, tak jak w jedynce - świetnie! Gratuluję autorom pomysłów, kreatywności i zaangażowania. Jestem wielką fanką takich pozycji : rozrywkowo-edukacyjnych i na dodatek tak estetycznych, pięknie wydanych.

RYSIU RATUJ !!!
7/10
tom 2
BARDZO DZIKA OPOWIEŚĆ
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
π