Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 września 2020

#recenzjePi "Proza z obserwatorium" Julio Cortazar



Maleństwo, kruszynka, literacka pocztówka, broszurka - tym na oko jest "Proza z obserwatorium" pióra Julio Cortazara - lecz czym jest naprawdę? I to pytanie jest z serii tych z dziwną odpowiedzią: Czym zechcesz.

Mamy tu 47 stron, na których z tekstem walczą fotografie autora. Są to fotografie "z duszą", takie jak to kiedyś robiono, a jakich dziś nie robi się niemal wcale. Nie są idealne, nie są doskonałe, może nawet nie są przemyślane, ale są naturalne, prawdziwie i wolne. Przedstawiają kawałki marmurowego ciała obserwatorium wzniesionego na polecanie Dżaj Singha, który choć jest bohaterem tej krótkiej rozprawy, to tym bohaterem tak naprawdę nie jest, bo nikt wspomniany tu nie jest naprawdę bohaterem, nie jest postacią - każdy jest każdym i każdy jest nikim, a wszyscy są sobą. Chociażby węgorze. Podróżujące węgorze. Wijące się w wodzie węgorze. Czarne wstęgą życia węgorze. Płynące węgorze. Walczące węgorze. Węgorze, które się poddały i które istniały i te, co przetrwały, by dokończyć to, co zaczęły.




Julio Cortazar bawi się z nami słowem i obrazem, prowokuje, rozpala, olśniewa i oburza. Nie musimy się z nim zgadzać, ale musimy z nim płynąć, z nim i z węgorzami i z gwiazdami i z marmurem, zimnym, kształtnym, namiętnym.
Jaki jest ten tekst? Tak! On jest namiętny! Namiętny do bólu, do granic wytrzymałości, do kości. Namiętny, uniesiony pożądaniem, zbliżeniem, rozhuśtaniem zmysłów. Bo "Proza z obserwatorium", to proza, która jest poezją i poezja, która jest prozą. To miłość pełna, droga ku życiu, ku człowieczeństwu czystym człowiekiem, to Eros mącący wodę Logosu.




Słowa to treść, miękki puch, w który autor nas zaprasza... nie.... nie zaprasza... rzuca nas w ten puch i rozpływamy się we własnych pragnieniach, w dzikiej nagości literackiego doświadczenia. Dziwne jest to jego pisanie... dziwne i hipnotyzujące. Mistyczne słowa, zdania, obrazy unoszą myśl w niebo, w gwiazdy, by zaraz zanurzyć się w zimnych rzekach pełnych węgorzy - realizm magiczny kipi.

"(...) zwierzę Ziemia udusiłoby się w powolnej nieruchomości, gdyby nie tkwiło od zawsze w żelaznym płucu przestrzeni, gdyby milcząca trakcja księżyca i słońca nie przyciągała i nie odpychała zielonej piersi wód."

Tak pisze Julio Cortazar. Taki jest ten tekst, ta broszurka, to maleństwo.

8/10
Wydawnictwo Literackie
π


28 komentarzy:

  1. Nawet nie wiedziałam, że taka książka została wydana... ale autora kojarze

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem przekonana, czy mnie również urzekłaby ta książeczka. Niemniej może w przyszłości sprawdzę i się przekonam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dość często przedstawiasz ciekawe i mało popularne tytuły, które zaczyna mnie interesować. I tak było w tym przypadku.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam akurat tej ksiązki autora, ale "Gra w klasy" nie była zła.

    OdpowiedzUsuń
  5. To dziwne pisanie, o którym wspominasz, brzmi bardzo intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
  6. Doceniam wysiłki autora, ale fragment cytowany brzmi dla mnie zbyt... nawet brak mi tu właściwego określenia. Czegoś tu za dużo ... ale to tylko moje odczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, to dość mocny realizm magiczny... nie każdy lubi.

      Usuń
  7. Mam jego "Grę w klasy" u siebie w domu i jeżeli mi się spodoba to na pewno sięgnę również po tą książkę:).

    OdpowiedzUsuń
  8. To raczej nie moję klimaty czytelnicze. Przynajmniej na teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zabawa słowem to cudowna część pisarstwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo uważam. Bardzo lubię takie nagromadzenie słów, które tworzą niepowtarzalną emocję.

      Usuń
  10. Czasem więcej można napisać i przekazać na 47 stronach, niż na 470-ciu...
    Coś czuję, że to mogłoby mi się podobać :)

    OdpowiedzUsuń