Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 marca 2021

#recenzjePi "WIZYTA" Helen Phillips


Dziwna i przykuwająca wzrok okładka, obok której nie można przejść obojętnie. Po otwarciu książki robi się jeszcze dziwniej. Styl jest jakiś taki eksperymentalny, co sprawia, że czyta się tę historię trochę inaczej, trochę dziko. Główna bohaterka niepewna, sama sobie nie ufa - matka z paranoją? A może matka z przeczuciem?


Zdecydowanie to nie jest książka dla każdego. Uważam, że najbardziej docenią ją - zaskoczenie - matki. Macierzyństwo jest tutaj podstawą, klejnotem i najsilniejszym, najlepszym elementem "WIZYTY". Wbrew pozorom, moim zdaniem, najsłabszym elementem jest to, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę pozycję, czyli tajemniczy "rogacz" z okładki.



Helen Phillips podzieliła swoje dzieło na pięć części. Pierwsza część jest fascynująca, tajemnicza i pełna pytań... niestety druga, w której poznajemy tożsamość tajemniczego "okładkowego ktosia" sprawia, że napięcie siada. Zaraz przypomniała mi się inna książka "Mroczna materia" Blake Crouch'a, a fakt, że niektóre sceny są wręcz jeden do jeden - tylko, że w wersji żeńskiej - (patrz: scena w samochodzie) nieco wytrącił mnie z równowagi i zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadek, czy autorka czytała "Mroczną materię"? Jeśli tak, to dziwię się, że tak poprowadziła "swoją" fabułę, a przynajmniej jeden z wątków.



"WIZYTA" jest książką bez wątpienia ciekawą i zasługującą na uwagę, ale nie ze względu na "rogacza", nieproszonego gościa w domu, ale ze względu na macierzyństwo, na rozłożenie MATKI na części. Pisarka w naprawdę błyskotliwym stylu pokazała najgorsze koszmary zmęczonej życiem matki, która kocha swoje dzieci najbardziej na świecie, ale czasem ma ich dosyć. Czasem chciałaby odwrócić głowę - ale nie odwraca. MATKA - słowo klucz, misja, życie, zmęczenie, miłość, złość, czułość, oschłość, mleko, wymiociny, smród, zapach dziecka, ciepło dziecka, DZIECKO, DZIECI... przyszłość.
Pisarka jednak nie daje nam odpowiedzi. Nie wiemy, czy główna bohaterka, której nie możemy ufać, faktycznie wpuszcza do swojego życia "intruza", czy to tylko urojenia z przemęczenia. Podoba mi się to, doceniam tę "możliwość" i tym samym mrugnięcie okiem do czytelnika.

macierzyństwo - trudna sztuka
6/10
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
π




28 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że to książka bardzo życiowa....

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka daje do myślenia ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Na tą książkę dość często się natykam i z jednej strony jestem jej ciekawa, a z drugiej mam poczucie, że mogłaby mi się nie spodobać. I właściwie nie wiem czy dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się lekko rozczarowałam - spodziewałam się czegoś innego, ale warto sprawdzić, bo to w sumie ciekawa książka

      Usuń
    2. Myślę, że w swoim czasie dam jej szansę, ale póki co mam w domu kilka książek, które ciekawią mnie dużo bardziej. Zatem ta książka i tak musi na siebie poczekać.

      Usuń
  4. Jako podwójnie, świeżo upieczona matka, jestem bardzo zachęcona do lektury tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że tak wyszło. Raczej po nią nie sięgnę.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak książka może się bardzo podobać, ale głównie matką, bo to opowieść o macierzyństwie... z elementem tajemnicy, który niestety siada (jak dla mnie) w drugiej części

      Usuń
  6. Faktycznie dziwna okładka, ale ciągnie mnie do takich oryginalnych książek, więc mogłaby mi się spodobać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mignęły mi reklamy tej książki bodajże na fb. Nie da się zaprzeczyć temu, iż okładka rzuca się w oczy. A co do tematyki, ciężko powiedzieć, czy przemówiłaby do mnie ta pozycja, zwłaszcza że tak specyficzna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka zbytnio nie dla mnie, ale może kogoś zaciekawi :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowania dziwna ta okładka, nie zachęca mnie do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mnie właśnie zachęciła do siebie okładką

      Usuń
  10. Przyznaję że trochę boje się po nią sięgać. Sama nie wiem czemu... Ostatnio też jestem zmęczoną mamą. Ciekawi mnie jednak co ten rogacz na okładce ma do tego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sądzę, że może trafić w twój gust - a rogacza nie musisz się bać - pewnie cię zaskoczy jego tożsamość

      Usuń