„Dom
pod Włoski Orzechem” Mrs. J.H. Riddell, to pierwsze
opowiadanie w tym zbiorze i zaraz, wprost od pierwszych zdań, a nawet słów, oczarowało
mnie klimatem. Lecz kto nie lubi opowieści o nawiedzonych domach? No kto?!
Tutaj mamy ducha strasznego, ducha, który chyba najbardziej potrafi wpłynąć na
naszą wyobraźnię – bo jest to dych dziecka. Tak! Małego chłopczyka błąkającego
się po wielkiej, opuszczonej posiadłości, a nowy właściciel musi sobie jakoś z
nim poradzić – nie ma rady. Przede wszystkim historia ta urzekła mnie klimatem
i świetnym stylem, ale i faktem, iż pod przykrywką zjawiska nadprzyrodzonego
przekazano nam, czytelnikom ważną opowieść, smutną opowieść – opowieść o okrucieństwie
i krzywdzie. Warto.
„Duch
panny młodej” Andrew Haggard, jest opowieścią
ciekawą, ujętą jakby za nogi, na odwrót, a już przecież sam tytuł zdaje się
wystarczająco intrygujący, by połknąć tekst jednym haustem. Jest to też
historia, która mnie wzruszyła, może nie do łez, tylko tak subtelniej,
delikatniej, ponieważ mówi o miłości, która przekracza wszelkie granice. Z
jednej strony mnie zasmuciła i wzruszyła, a z drugiej wlała w me serce radość i
nadzieję. To ładne opowiadanie, które na pewno zostanie z wami na dłużej.
„Modlitwa
Sir Hugona” G.B. Burkin, to jeden z moich ulubionych
tekstów zamieszonych w „WIGILII pełnej duchów”, choć chyba zarazem najkrótszy i
wcale nie najlepszy od strony literackiej – lecz zdecydowanie najbardziej uroczy
w całym zbiorze. Z marszu poznajemy tu dwa, stare duchy zamku, pewnej
posiadłości i są to duchy wielce rozgadane, trochę zgorzkniałe, ale
zdecydowanie posiadające poczucie humoru i wielkie serca (pomimo iż nie wiem,
czy duchy serca wciąż mają – ale te miały, przynajmniej te duchowe serca). Zachęcam
byście je poznali, przynajmniej na kartach tej książki, bo rozumiem, że możecie
się bać spotkać ducha naprawdę.
„Opowieść
starej piastunki” Elizabeth Gaskell jest chyba jednym z najbardziej
dopracowanych opowiadań, z wyśmienicie oddanym klimatem grozy i klątwy, jaką
żywy ściągnął na siebie poprzez złe uczynki, grzechy, okrutne zachowanie wobec
swych bliźnich, a nawet bliżej – wobec swych bliskich. Historię tę poznajemy z
opowieści (jak sam tytuł wskazuje) starej piastunki, kogoś, kogo dzisiaj
nazwalibyśmy nianią. Ta kobieta miała za zadanie opiekować się dzieckiem,
dziewczynką, która została sierotą i obie musiały wyruszyć do jej krewnych. Ponownie
znajdujemy się w angielskim dworze, gdzie jedno skrzydło jest na stałe
zamknięte, niedostępne dla nikogo a tajemniczy duch dziecka zwodzi małą
podopieczną i wystawia na śmiertelne zagrożenie. Lecz dlaczego? Odpowiedzi na
to pytanie należy szukać w przeszłości, przeszłości strasznej i haniebnej.
„Duch
lalki” F. Marion Crawford i przy tym opowiadaniu muszę
napisać, że jedna z zawartych w nim scen jest dosłownie przerażająca, chyba najstraszniejsza
ze wszystkich, jakie ta książka posiada. Nie piszę, że to jest strach, który
nie pozwoli wam zasnąć, bo te historie są w starym, dobrym stylu, który nie
przeraża tak, jak to teraz przerażać potrafią nawet kiepskie horrory, ale budzi
niepokój i zmusza do refleksji (a ja o wiele, wiele bardziej cenię takie
właśnie pisanie i takie właśnie opowieści). „Duch lalki” wpływa na wyobraźnię
czytelnika, mocno zarysowuje się w pamięci i bardzo łatwo sobie wyobrazić
opisywane zdarzenia. Jest to też opowieść nieoczywista, gdzie zło wcale nie
płynie z zaświatów, a dobro można znaleźć tam, gdzie człowiek najpierw zobaczył
strach i trwogę.
„Wrzeszcząca
czaszka” F. Marion Crawford no i moi kochani, jakoś tak mi się
wydaje, że jest to moje ulubione opowiadanie z tej książki. Jest jeszcze jedno,
które walczy o pierwsze miejsce, ale „Wrzeszcząca czaszka” zdecydowanie mnie
ujęła. I to nic, że jest nieco absurdalnie, że czasem nawet śmiesznie, że
kompletnie nieprawdopodobnie – to nic, bo to jest diabelnie dobre! („diabelnie”,
to myślę dość udane słowo) Podoba mi się w nim oczywiście klimat, bohaterowie,
akcja, fabuła i rzecz jasna sama czaszka, która… no cóż… lubi sobie
powrzeszczeć. Lecz najlepszym ze wszystkiego jest zakończenie. I zdaję sobie
sprawę z tego, że to nie jest najlepsze opowiadanie, że nie jest najlepiej
napisane i co ważniejsze, że sama historia jest tutaj mocno naciągana, lecz
mimo to, a może ze względu na to, podobało mi się. Ach i płynie z niego pewna
nauka, że może czasem lepiej miej mówić, gdyż konsekwencji naszych słów nie
znamy, a one mogą być mocno wstrząsające.
„Górna
koja” F. Marion Crawford, jest trzecim i ostatnim
opowiadaniem tej autorki, autorki, która niewątpliwie potrafi budować napięcie.
Lubię bardzo, gdy akcja dzieje się na statku, a tutaj tak właśnie się stało. Ponownie
mamy odpowiednią atmosferę (choć nieco wilgotną i zatęchłą, ale przecież w
opowieści o duchach to atmosfera doskonała i nader pożądana). Mamy też koję, z
naciskiem na g ó r n ą. Ciekawa jest też niemożność zwalczenia klątwy, ducha,
zjawy, nieboszczyka. To tak „walka z wiatrakami” i mocno namawiam do stoczenia
jej wraz z bohaterem tej krótkiej historii.
„Kapitan
„Gwiazdy Polarnej”” Arthur Conan Doyle i tak, to ten Doyle,
od wspaniałego Sherlocka i to to opowiadanie, które idzie łeb w łeb z „Wrzeszczącą
czaszką, choć uczciwie przyznam, że jest lepsze od niej i pod względem historii
i pod względem stylu. To znakomite opowiadanie w formie dziennika pokładowego,
który prowadził pewien młody lekarz na statku wielorybniczym. Mamy tutaj
niezwykle mroźną, ponurą i dramatyczną opowieść, z której wyłania się
szaleństwo, ale i ogromna tęsknota za czyś, co zostało dawno stracone, co
odeszło, umarło i już wracać nie powinno… a jednak… Wyśmienite pióro, którego
nie trzeba przedstawiać, zniewalająca historia, groźne morze i zjawa, która
niesie smutek i żal. Jest też oczywiście kapitan, człowiek tajemniczy,
nieobliczalny, silny i zarazem słaby, szalenie inteligentny i szalenie… szalony.
Tak, ten tekst jest świetny! Świetny!
„Później”
Edith Wharton ma w sobie coś dziwnego, ma w sobie (oczywiście)
ducha, jednak niejednoznacznego i dla każdego – innego. To opowieść o zemście…
choć nie wiem czy zemście, czy raczej karze, lub sprawiedliwości. Nazwijcie to
jak chcecie, ale jakkolwiek tego nie nazwiecie, to przyjdzie… nie teraz… ale
przyjdzie… później.
„Jesion”
M.R. James - mogło byś świetne, ale było tylko dobrze, bo
końcówką autor nieco przeszarżował, a i pewien rodzaj usprawiedliwienia popłyną
dla procesów czarownic. Bez dwóch zdań, to zostało napisane fantastycznie,
sprawnie, z polotem, tylko ta końcówka… cóż, byłaby idealna, gdyby nie pewien
ludzki element… zwyczajnie tego było już za dużo i opowiadanie straciło wiarygodność
(o ile można w przypadku takich opowiadań w ogóle mówić o wiarygodności). Lecz straszne
jest, to na pewno, ma w sobie grozę, tylko że groza bardziej płynie od żyjących
niż umarłych (moim zdaniem).
„Duch
skarbca” Emily Arnold, to kolejne opowiadanie, które zaliczam
do tych najbardziej udanych. Wyjątkowo przypadło mi do gustu, może nie od
początku, ale w miarę czytania uznałam, że jest mocne i co ważniejsze, bardziej
niż na strachu bazuje na nadziei. Jego główna bohaterka, osoba wyjątkowo
podatna na doznania „paranormalne” zmuszona jest „współpracować” z pewnym
duchem, duchem, który za życia miał wiele za uszami, ale i niemiło skończył,
lecz teraz może się odwdzięczyć… naprawdę może się odwdzięczyć stokrotnie.
„Nekromanta
– duch a czarna magia” Isabella F. Romer jest ostatnim
opowiadaniem z tego zbioru i również bardzo „miło” przy nim spędziłam czas. Nie
będziecie się tutaj niczego bać, ale doświadczycie zawodu, który nie będzie
zawodem z opisanej historii, tylko zawodem płynącym z rozczarowania drugim
człowiekiem – moim zdaniem najgorszy zawód z możliwych. Mamy tutaj chciwość,
kłamstwa, duże pieniądze i mord, okrutny, bardzo okrutny.
Tak oto prezentuje się „WIGILIA pełna
duchów”. Uważam, że jest to wyjątkowo udana prezentacja. Na koniec zauważę, ze
sporą satysfakcją i nawet dumą, że większość z tych opowieści napisały kobiety.
Cieszy mnie ta przewaga, zwłaszcza, że i ja uwielbiam takie klimaty (o czym już
przecież pisałam). Brawo Wydawnictwo Zysk i S-ka! Jestem wdzięczna za tę
książkę. Ozłociliście mi czas.
9/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Zamówiłam sobie u Zysku tę książkę, tylko niestety jeszcze do mnie nie dotarła. Poza tematyką, przykuwa moją uwagę przepiękna okładka - to wydanie jest naprawdę dopracowane w każdym szczególe. A motyw przewodni skojarzył mi się z Dickensowską "Opowieścią wigilijną" - trochę mroku, trochę ciepła.
OdpowiedzUsuńŚwietnie zrobiłaś, bo to genialny zbiór. Będziesz zachwycona, zwłaszcza jeśli lubisz takie klimaty.
UsuńIntrygująca pozycja, która powinna podbić również moje serce, zwłaszcza że sama też lubię opowieści o duchach. Co do zdjęć, wszystkie tradycyjnie cieszą oczy, acz I miejsce przyznaję ostatniej fotce z klimatyczną zimą w tle - a to przez moją słabość do takich ośnieżonych krajobrazów. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! Tak, taki zimowy klimacik dodaje dreszczyku :)
UsuńA ja już kończę na ten rok świąteczne czytadełka. :)
OdpowiedzUsuńJa też ;)
UsuńTo teraz muszę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie :) Świetna jest!
UsuńWrzeszcząca czaszka mnie zaintrygowała...a poważnie, to niezły klimacik:-)
OdpowiedzUsuńDoskonały, gwarantuję :)
UsuńJa też uwielbiam takie klimaty. Muszę mieć ten zbiór.
OdpowiedzUsuńBędziesz zachwycona :)
Usuńzdecydowanie nie moje klimaty:)
OdpowiedzUsuńachaś... jasne
UsuńA u Ciebie dalej świąteczne klimaty :) Książka wydaje się naprawdę wartościowa, a czas spędzony u jej boku czasem niezmarnowanym. Pięknie to wszystko opisałaś.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest. Bardzo polecam :)
Usuńooo fajnie to brzmi klimatycznie:D
OdpowiedzUsuńI jest klimatyczneeeeee :)
UsuńBrzmi jak coś dla mnie - niekonwencjonalna wigilia to jest to, co tygryski lubią najbardziej :D
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! Świetna jest! Serio!
Usuń