I oczywiście musiało to się kiedyś stać –
książki Matta Haiga z ilustracjami Chrisa Moulda się skończyły. To była
naprawdę pyszna przygoda idealna na ten magiczny, świąteczny czas. Z tej podróży,
musicie wiedzieć, jestem bardzo zadowolona, ale, ale… może przejdźmy już do tej
ostatniej pozycji, czyli pt. „Ojciec GWIAZDKA i ja”.
Uczciwie przyznaję, że ta część jest
najsłabsza ze wszystkich, ale to nie oznacza, że jest zła, bo jest bardzo dobra,
a nawet więcej, bo prawdopodobnie będę miała do niej spory sentyment. Zapytacie:
dlaczego?
Po pierwsze, ponieważ jednym z wiodącym
tematów, o ile nie wiodącym, jest moja szlachetna profesja – dziennikarstwo. Z
łatwością mogłam więc utożsamić się z Amelią, która stawiała pierwsze,
nieporadne lecz urocze kroki w świecie, gdzie każdy musi „szukać historii”.
Po drugie, sama postać Amelii, i tutaj
zaczyna się robić ciekawie, bo z jednej strony uważam, że jest wielką ozdobą
tej książki, a z drugiej ciągnie ten tom nieco w dół. Amelia, to dziewczynka, w
stu procentach człowiek, jedyny w Elfim Jarze i naprawdę nie może się w nim
odnaleźć. Jest wyrzutkiem, gdziekolwiek by nie poszła i cokolwiek by nie
zrobiła czuje, że nie należy do tego miejsca. Zaś czegokolwiek się dotknie… no
cóż… psuje. To outsiderka, bohaterka wiecznie szukająca, zagubiona i pragnąca
móc wreszcie powiedzieć : „To jest mój dom!” I to mi się bardzo, ale to bardzo
podoba. Nie podoba mi się zaś jej brak logiki, dziwne pretensje i szukanie
dziury w całym oraz… to że Matt Haig uczynił ją narratorką tej książki. To ona
opowiada nam swoją historię, jest to narracja pierwszoosobowa i sądzę, że nie
był to trafny zabieg, choć rozumiem zamysł.
Tak jak w poprzednich częściach
nawiązania do świata „Władcy Pierścieni”, „Harrego Pottera” mnie nie drażniły,
tak tutaj poczułam pewien przesyt. Może to wynika z faktu, iż czytałam te
książki jedna po drugiej… może. Autor dołożył tu również inspirację „Alicją w
Krainie Czarów”, gdzie wybitnie to czuć w rozmowie Amelii z drzewem (wręcz
kalka rozmowy Alicji z Kotem). Zdałam też sobie sprawę z faktu, że przecież
główny złol, najgorszy elf z elfów i nie tylko, wielki przeciwnik Ojca Gwiazdki
nazywa się Ojciec Vodol i chociaż już wcześniej, a raczej od razu zwróciłam na
to uwagę, to tutaj miałam tak dużo Vodola, że nie mogłam teraz nie wspomnieć o –
sam wiecie kim. Uważam, że autor mógł jednak pokusić się na inne imię. No i ten
nieszczęsny Króliczek Wielkanocny. Ja wszystko rozumiem, rozumiem że to bajka,
ale naprawdę? W Wielkanocy chodzi o króliki i jajka? No błagam!
Okej! Dość tego smęcenia, bo mi się ta
książka przecież bardzo podobała! To ładne domknięcie całości, choć ta narracja
pierwszoosobowa… niekoniecznie. Lecz ogólnie niezwykle miło. I prawdopodobnie
ten tom zawiera moją ulubioną ilustrację Chrisa Moulda (Amelia ze swoim czarnym
kotem z białą końcówką ogonka, Kapitanem Sadzą). Obraz pełen jest emocji,
samotności, desperacji i przedstawia prawdziwą outsiderkę. Bravo!
Cóż mogę jeszcze napisać? CZYTAJCIE,
czytajcie całą serię, bo to świetna zabawa, cudowna przygoda! Moim nr 1 jest
tegoroczny dodatek do serii „Wróżka Prawdomówka”, ale wszystkie części są
genialne.
„Ojciec GWIAZDKA i ja” ma najwięcej
potknięć, a raczej po prostu ma potknięcia, bo jaj poprzedniczki są praktycznie
bezbłędne i przeurocze, więc daję 7/10, bardzo dobra książka! Dla dzieci, dla
dorosłych, dla wszystkich!* Ach no i w tej części przeszkadzała mi również polityka i mocne spłycenie tematu związanego z problemem uchodźców... świat nigdy nie jest czarno - biały....
tom III
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Na pewno kiedyś uda mi się zajrzeć do tej serii. Jestem jej bowiem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńI słusznie :) nie zawiedzie Cię ;)
UsuńOh I love it the cover darling
OdpowiedzUsuńxx
Oh yes! They are very charming.
UsuńWszystko się kiedyś kończy. Niestety. Ale zawsze można zacząć od początku. Dlatego tak bardzo podoba mi się "Mroczna Wieża" Kinga - kończysz i jednocześnie od razu znów możesz zacząć. :)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego o niej słyszałam, w tym od Ciebie oczywiście, więc chyba muszę dać jej szansę :)
UsuńNie przepadam za wątkami politycznymi w książkach, ale ta pozycja nie traktuje przecież wyłącznie o tym, więc chciałabym w przyszłości dać owej serii szansę. Przekonały mnie Twoje rekomendacje. Co do Twojego przesytu popkulturowymi nawiązaniami, też podejrzewam, że takie wrażenie mogło pojawić się przez przeczytanie cyklu w krótkim czasie. Sama miałam kiedyś podobne odczucia w tego typu sytuacjach. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie i tak jak pisałam, książka mi naprawdę się podobała, tylko miałam do niej najwięcej "ale" i ogólnie uważam, że była najsłabsza z serii - jednak podkreślam, że wciąż bardzo, bardzo dobra :) POLECAM cały cykl :)
UsuńCzytałam razem z moją córcią. Pamiętam :) Denerwowała się na jednego z bohaterów. Historia wzbudziła więc w niej emocje. Jak dla mnie - bardzo udana.
OdpowiedzUsuńTak, to urocza książka, jednak sądzę, że najsłabsza z cyklu... tak czy siak świetna i warta przeczytania :)
UsuńMnie narracja pierwszosobowa akurat pasuje, a jeszcze te nawiązania do Władcy pierścieni sprawia że jestem na tak 😀😀😀
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej
Mnie też, tylko moim zdaniem tutaj się nie sprawdziła :)
Usuń