Książki Matta Haiga jak do tej pory
przyniosły mi samą dziecięcą radość i pragnę, by to trwało i trwało, a niestety
po „Dziewczynce, która uratowała GWIAZDKĘ” pozostała mi jeszcze tylko jedna
część serii… ostatnia. Ale nie smućmy się, bo przede wszystkim jest się z czego
cieszyć.
Druga część serii o GWIAZDCE, czyli
wspomniana „Dziewczynka, która uratowała GWIAZDKĘ” jest równie urocza, co jej
poprzedniczka i ma jeszcze więcej prześwietnych smaczków. Kompletnie się
zatraciłam w świecie stworzonym piórem Haiga i kreską Moulda. Wiecie… tak
bardzo się wkręciłam, że rano, gdy się budzę, po głowie chodzą mi imiona z tej
historii, postacie tak mocno weszły w moje myśli! (to oczywiście na plus)
Tom II jest przeuroczy jeszcze z jednego,
bardzo ważnego dla mnie powodu. Pamiętacie, że przy pierwszej części – „Chłopcu
zwanym GWIAZDKĄ” pisałam, że autor nawiązał do moich ulubieńców: przewspaniałego
„Władcy Pierścieni” i lubianego „Harrego Pottera”? Jak nie pamiętacie, to
powtarzam, że Haig dyskretnie puścił oko do czytelników, którym te książki nie
są obce. A co zrobił w „Dziewczynce, która uratowała GWIAZDKĘ?” Wprowadził
Dickensa! Tak! Tak! Tego Dickensa! Tego, którego obok Tolkiena uwielbiam
ogromnie! Jestem przezadowolona i fakt, że sam mistrz miał tak cudowną, ciepłą
rólkę do zagrania w tej historii sprawia, że jeszcze bardziej polubiłam cały
ten świat Ojca Gwiazdki.
Była jedna, no dobrze, dwie kwestie,
które mi się nie spodobały w tej części i obie dotyczyły całkowicie paskudnego
Pana Paskudnika. Jedna rozchodzi się o to, jak autor zakończył wątek tej
postaci, a druga, że wcisnął zupełnie bezsensu i samemu sobie zaprzeczające, w
ręce tego potwora Biblię, choć ów pan świąt nie uznawał i je nienawidził (tona
szczęście wystąpił tylko raz i nie gra żadnej roli… to znaczy pewnie gra, ale
wolę przeilczeć). To spore zaprzeczenie, zwłaszcza gdy pisze się o Świętach
jakby nie patrzeć BOŻEGO NARODZENIA i na nich się (zdaje się) nieźle zarabia.
Lecz moi kochani, ja to wybaczam, bo
bawiłam się wspaniale, polubiłam bohaterów, główna postać, Amelia – ma pazur,
jest niepokorna, uparta, walczy o swoje! Świetna dziewczyna! I bardzo, bardzo
silna.
W tej części znajdziecie trolle, wróżki,
elfy, Świętego Mikołaja, odważną Amelię i śliczną… a nie, tego nie napiszę,
sami przeczytajcie i zobaczcie, kto okazał się tak śliczny, że aż Ojciec
Gwiazdka się zarumienił.
8/10
Nadal „Wróżka Prawdomówka” (która
występuje w tej historii, jak i w tomie I) wiedzie prym i jest moją ulubienicą… a tej części ma wiele ważnego do zrobienia.
tom II
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Jak ja uwielbiam książki tej serii. Tej nie miałam okazji czytać, ale czytałam dwie inne. Pełne magii, świąt i dziecięcej wyobraźni. Ten tytuł również koniecznie muszę zaliczyć.
OdpowiedzUsuńOch tak! Koniecznie, bo to pyszna lektura.
UsuńMuszę koniecznie zajrzeć do pierwszego tomu tej serii. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
Usuńchcialabym byc amelią:P
OdpowiedzUsuńW pewnym stopniu - tak,
Usuńw pewnym zaś - nie :)
No to mamy świąteczny komplet:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze jest jedna część :) o niej również napiszę, gdy przeczytam :) czyli niedługo ...
UsuńNie znam tej książki, ale bardzo podoba mi się wizualnie. Super, że wstawiłaś zdjęcia ze środka. Aż kupiłabym chętnie sama dla siebie ;D
OdpowiedzUsuńWarto, będziesz zadowolona, gdy sięgniesz :)
UsuńSkoro ta część też warta poznania, to będę musiała ją kiedyś przeczytać. Wpierw jednak będę chciała sięgnąć po "jedynkę". :)
OdpowiedzUsuńOch tak! Masa zabawy :)
UsuńIleż jest tych książek świątecznych!
OdpowiedzUsuńWiele :D :)
UsuńŚwietna seria dla młodszego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńI nie tylko młodszego, ja się w niej zatopiłam po uszy :D
UsuńChętnie zapoznam się z tą serią :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Będziesz zadowolona :)
UsuńLubię takie urocze książki, zwłaszcza przed świętami :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
Usuńdla młodych czytelników super sprawa:)
OdpowiedzUsuńnie tylko dla młodych
UsuńJestem pewna że moim córkom się spodoba 😀😀😀 bo mnie jak najbardziej. Kocham takie historie.
OdpowiedzUsuńI ja też !
Usuń