Po "Mysich bajeczkach" przyszedł czas na "Mysie przysmaki". Książeczka, jak jej poprzedniczka, krótka, pięknie wydana, lekka w treść i klimatycznie zilustrowana. Arnold Lobel po raz kolejny zabiera nas do małego, mysiego świata i tym razem pokazuje ich spryt i zadziwiającą zdolność wychodzenia z trudnych BA niebezpiecznych sytuacji bez szwanku.
Poznajemy mysz, która czyta sobie pod drzewem książkę, a tu nagle zjawia się okropnie głodna łasica i postanawia z niej zrobić zupę. Straszne! Cóż to biedactwo teraz pocznie. Myszka taka mała, a łasica taaaka duża. Lecz nie martwicie się bardzo, bo myszy, jak wiemy z pierwszej części, potrafią bajać. Nasza bohaterka opowiada więc łasicy cztery historie, które zupie mają dodać smaku. Trochę to trąci "Jasiem i Małgosią", ale tylko trochę i nie jest to zarzut.
Jedno mnie jednak zastanawia, a właściwie dwie rzeczy mnie zastanawiają. Dlaczego, u licha, zdecydowano się na tytuł "Mysie przysmaki", gdy w oryginale brzmi "Mysia zupa" i uważam, że o wiele, wiele lepiej pasuje. Po drugie, to nadęte hasełko na okładce (zarówno "Mysich bajeczek", jak i "Mysich przysmaków") "W przekładzie Wojciecha Manna. Słuchajcie, to są szalenie proste zdania, które przełożyłby uczeń pierwszej klasy (nie żartuję!) i nie jest to żadna ujma dla książki, bo one takie mają być, ale dla Manna już raczej brzmi to komicznie. Ewidentny zabieg marketingowy, który ma przyciągnąć konkretnego czytelnika. Cóż...
Lecz wróćmy do książeczki, bo ona jest przemiła i zabawna. Chyba nawet trochę bardziej podobała mi się od poprzedniczki. Uwielbiam w niej ilustracje! Są takie starodawne, pachną historią, mają w sobie magię minionych czasów. Pamiętajmy, że jest to prosty język, bo jest to skierowane do malutkiego czytelnika, który będzie je słuchał przed snem. One się naprawdę w takiej formie sprawdzają. Dzieci je lubią i dodatkowo poznajemy klasykę. POLECAM - drodzy rodzice, czytajcie dzieciom. Książeczki te również idealnie sprawdzą się na prezent, bo są zwyczajnie ŚLICZNE.
7.5/10
tom II
Wydawnictwo Literackie
π
Tego nie czytałam i szczerze.. nie kusi mnie ;)
OdpowiedzUsuńrozumiem - zwłaszcza po naszej dyskusji :)
UsuńHaha.. samo wyszło :)
Usuń:) tak :)
UsuńMasz w planach ine książki autora?
UsuńTeraz nie wiem... ale może... Na tę chwilę odpuszczam, ale patrzyłam, co mamy jego jeszcze na rynku. Ciekawe tytuły, lecz to literatura dla najmłodszych, więc chyba muszę z nią zaczekać. :)
UsuńNie masz chęci? ;)
Usuńobecnie nie, ale może kiedyś sięgnę - te dwa tytuły na tę chwilę starczą :)
UsuńCzujesz się nasycona :)
Usuńna tę chwilę - tak
UsuńCiekawe, jak to jest z tymi tłumaczeniami tytułów.
OdpowiedzUsuńzawsze mnie to zastanawia - ale tutaj już szczególnie, bo Mann naprawdę nie miał ciężkiej roboty przy tych książeczkach - żadnych trudności ze zrozumieniem - angielski podstawowy
UsuńŚwietne ilustracje, jak byłam mała to uwielbiałam takie książeczki ;)
OdpowiedzUsuńtak ! dokładnie jak u mnie :) przywołują stare dobre czasy :)
UsuńFajnie, że obie książki zostały pięknie wydane. Dzięki temu przykują uwagę dzieci.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
idealne dla małego czytelnika, a raczej słuchacza
UsuńHhahaha, tłumaczenia tytułów czasem są zaskakujące... I to pytanie: dlaczego?! Już intryguje:)
OdpowiedzUsuńi to zarówno jeśli chodzi o książki jak i o filmu :D
UsuńCieszę się, że myszka znowu wzięła udział w sesji zdjęciowej. :) A co do polskiego tytułu książki, tak sobie półżartem pomyślałam, że może dokonano takiej zmiany, by uniknąć nieumyślnego bądź specjalnego przekręcania dosłownego tłumaczenia. Np. wtedy, kiedy jedna osoba wypowiedziałaby głośno tytuł "Mysia zupa", a druga usłyszałaby co innego zamiast "zupy" - nie będę dodawać konkretnie, o jakie słowo mi chodzi. ;)
OdpowiedzUsuńhahahaah no o tym nie pomyślałam, ale chyba doskonale wiem o jakie słowo Ci chodzi :D :D :D
UsuńJak zwykle piękne zdjęcia książeczek. :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńCoś dla mojej młodszej córki! Podobają mi się ilustracje. Przypominają mi jedną z książek z mojego dzieciństwa. Tylko kurcze, nie pamiętam tytułu...
OdpowiedzUsuńtak, to taki stary, dobry ilustracyjny styl :)
UsuńSama uwielbiam takie książeczki. Miłe i przyjemne są takie historie o zwierzętach. Jeszcze urocze ilustracje. Ja sobie kupiłam kiedyś słynną opowieść O czym szumią wierzby. Przepiękna historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
pisałam o tej książce i wyraziłam swój zachwyt
Usuń