To, co wyszło spod pióra Josepha Conrada zawsze jest tekstem wybitnym, właściwie nie podlegającym ocenie. Po tym, jak „Smuga cienia” rzuciła mnie na kolana i nadal pozostaję pod jej urokiem, niezwykle silnym wpływem – z rozpędu sięgnęłam po „Korsarza” i jak nie trudno się domyślić i on mnie zachwycił, choć w nieco innej skali i z nieco innych pobudek.
„Korsarz”, to opowieść osadzona w rewolucyjnej i porewolucyjnej Francji, a nasz główny bohater Peyrol, stary marynarz, korsarz, Brat z Wybrzeża, czyli rzec można w skrócie – pirat – schodzi na ląd, by zaznać spokoju. Taszczy on ze sobą drogocenne skarby, które udało mu się podczas tej morskiej tułaczki uzbierać. Wraca w strony swego niezbyt długiego i niezbyt szczęśliwego dzieciństwa, gdzie osiada na pewnej farmie, którą prowadzi tzw. patriota, który w imię Wolności, Równości i Braterstwa mordował – i tak też wymordował rodziców Arletty, którą posiadł i do której ów farma prawowicie należy.
To historia wielowątkowa i wielowarstwowa. Posiada, jak to u Conrada, gęstą warstwę psychologiczną, lecz jest też obrazem nieszczęsnej rewolucji, która morduje pod pięknymi hasłami, a na końcu, jak to każda rewolucja – zjada własne dzieci. Ogromnie cenię za to tę powieść i tyleż bardzo ją wam polecam. Myślę, że każdy powinien ją przeczytać, bo może w głowach, zwłaszcza tych pełnych frazesów i karykaturalnej „miłości” – coś by się zmieniło… choć nie mam złudzeń – oni nawet nie przejrzą na oczy, gdy ich własne hasła zwrócą się przeciw nim i zaczną ich zjadać.
Niezwykła jest postać głównego bohatera, człowieka z pozoru pozbawionego zasad, lecz w środku najbardziej prawego ze wszystkich przedstawionych. Jest tym, który walczył, lecz nigdy nie był tym, który w szale mordował. Jego historia głęboko wzrusza i pozostawia w sercu niezatarty ślad, bo jest to historia poświęcenia, czyli tej jedynej, prawdziwej miłości – bo nie ma innej, jest tylko jedna i ona nie wrzeszczy, nie pluje, nie klnie, nie obraża – ona czerpie siłę z siebie, bo sama jest siłą.
Ta książka jest jak róża, zachwyca, pachnie, onieśmiela – ale i kuje, rani, broni się kolcami, wbija się do krwi i choć z czasem zwiędnie, to pozostawia bliznę. Życzmy sobie więcej takich czytelniczych blizn. Lecz ostrzegam! To nie jest książka łatwa, nie czyta się ją jak durnego kryminału, czy thrillera. Jej należy się czas i wiedza… intelekt. Do głupich… nie trafi.
Pamiętajmy też, że mamy tu do czynienia z historią, więc warto coś niecoś wiedzieć.
9/10
#czytajmyConrada
Państwowy Instytut Wydawniczy
π
Być może uda się kiedyś przeczytać tę książkę, choć teraz obecnie wciąż potrzebuję takich lżejszych, stricte rozrywkowych powieści. Zachowam sobie jednak ten tytuł w pamięci. :)
OdpowiedzUsuńmądrze - bo faktycznie, ta książka wymaga skupienia, więc dobrze sobie ją zostawiać na odpowiedni czas :)
UsuńAutora znam z "Jądra' książki już nie... z chęcią poznam... kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńSUPER! Bardzo mnie to cieszy. To książka nielekka, potrzeba do niej i czasu i cierpliwości i przede wszystkim wiedzy, ale naprawdę NAPRAWDĘ warto :)
UsuńTak domyśliłam się i wiem.. ale to jeszcze nie te czas ;)
UsuńJasne :) całkowicie rozumiem - na nią musi być czas :)
UsuńCiekawe jaką następną jego książkę zrecenzujesz. :)
OdpowiedzUsuńheh masz mnie ;) przymierzam się do "Lorda Jima", ale na tę chwilę szukam czegoś lżejszego - Conrad jest wymagający :)
UsuńZ chęcią sięgnę po kolejną książkę tego autora. Czytałam do tej pory tylko jedną.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Warto :) cudowny pisarz - mistrz pióra :) i Polak :)
UsuńChętnie przeczytałabym tą książkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo się cieszę :)
UsuńMam tę książkę w planach. Jeszcze nie czytałam żadnej tego autora i chciałabym to nadrobić. ;)
OdpowiedzUsuńogromnie warto
UsuńTego nie czytałam. Jądro ciemności czytałam na studiach bo literature powszechną mieliśmy. Skusze się i na tą. Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńpolecam :)
Usuń