Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 5 kwietnia 2020

#recenzjePi "Imię Boga" Michał Dąbrowski


Trudno mi zacząć, choć w ogóle trudno mi pisać o tej książce, bo – ujmując delikatnie – nie siadło. „Imię Boga” już po tytule uznałam za lekturę nie dla mnie, ale otrzymałam ją do recenzji, a i byłam ciekawa, bo fantasy lubię więc przysiadłam do niej i czekałam aż mnie zaskoczy (w domyśle - mile).
Może zaznaczę, że to kompletnie nie moja bajka. Trafiłam do świata, którego się obawiałam, czyli brudnego, cuchnącego padliną, zbrodnią, przemocą, ideologią, mściwością, chciwością, brakiem zasad, a raczej przewartościowaniem wartości… ogólnie pozbawionego dobra (bo nawet jeśli coś dobre jest, to w tym smrodzie się gubi i z pięknem nie ma, chcieć nie chcieć, nic wspólnego).
Ja nie rozumiem dlaczego, jeśli już ktoś się zabiera do tworzenia światów, to zawsze (w czasach obecnych) musi to być takie ponure, pozbawione nadziei miejsce. Nie ma to ani przesłania, ani nie jest pokrzepiające, bohaterowie bardziej przypominają maszyny niż ludzi z krwi i kości. Tworzy się z tego obraz nędzy i rozpaczy… serio, drodzy autorzy, to chcecie przekazać swoim czytelnikom?
„Imię Boga” ma jeszcze inną, irytującą (choć słowo „irytującą” jest tutaj zdecydowanie za słabe) cechę. Michał Dąbrowski wykrzywia coś, co już jest znane, i to dobrze znane i udaje, że stworzył oryginalne dzieło. Jest to zwyczajnie niesmaczne, a już z pewnością dalekie od mojego systemu wartości i oceny dobrej literatury. Czytając tę książkę miałam nieodparte wrażenie, że zaprezentowano mi świat z tektury, jakiś nieudany projekt, który ktoś najpierw wrzucił do kosza, a potem z niego wyjął. Wiem, mocne słowa… więc postaram się też was jednak do tej książki zachęcić. Zdziwieni? Niepotrzebnie.


Dlaczego to nie jest fatalna książka? Bo ona jest dla mnie zła, ale dla kogoś innego, kogoś kto ma inny kręgosłup, inne wartości, to może być idealna lektura. Ja w literaturze szukam czegoś… pięknego i czegoś, co mnie nie szczypie po oczach. „Imię Boga” ma bardzo dużo pozytywnych recenzji, poleca tę książkę m.in. Elżbieta Cherezińska. Ja się od lektury odbiłam, ale ja - to ja, a wy - to wy.
Co tu znajdziecie? Odważną kobietę, która jest waleczna (oczywiście) i zakochana (ale to później). Będzie lekarz z misją i tak aktualnie zaraza, choroba z którą należy walczyć i z którą chce się zwyciężyć jak najszybciej. Są tu dość bogate opisy miasta, przestrzeni w której się postaci poruszają i to na plus… gorzej jest z dialogami i nie chodzi mi o to, że zostały nieporadnie napisane, ale o ich treść, która w wielu przypadkach nic nie nosi i jest taką bezsensowną pyskówką. Jest też oczywiście warstwa ideologiczna, walka z systemem i nazywanie tego systemu – i jest to coś, co mi się nie podoba, ale co może się spodobać bardzo odpowiedniemu odbiorcy. Nie rozumiem też imion i nazw, które autor tworzy zdaje się bez jakiejś przewodniej myśli, raczej pragnąc przez to nazewnictwo umocnić swój wykreowany świat, jest to jednak dość chwiejne umocnienie.


Jak to wszystko podsumować? Mam spory problem, bo jak już wspomniałam, ja się odbiłam, lecz wiem, mam tę świadomość a nawet pewność, że wśród was wielu jest takich, którzy pożrą tę cegłę i będą zachwyceni. Więc czytajcie i dawajcie znać co tam w stronach piszczy. Ach i wspomnę tylko, zaznaczę dość mocno, że ów książka ma branie i jest na językach, więc może jednak dobrze się z nią zapoznać i wyrobić sobie własne o niej zdanie. 


5/10 aby było równo i sprawiedliwie (choć to trąci komuną, a w czerwieni mi nie do twarzy)


Wydawnictwo Zysk i S-ka


 π 



18 komentarzy:

  1. Na pewno warto wyrobić sobie o niej własne zdanie, ale ja póki co, nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skojarzyło mi się z wieloma polskimi filmami - jak dramat, to musi być patologia, wóda i wulgaryzmy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Po okładce spodziewałam się czegoś świetnego (i tutaj kolejny raz powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce" przyciera nosa). Czasami lubię zostać pochłonięta przez brutalność świata, przejrzeć na oczy, zrozumieć, ale chyba nie w takim wydaniu? Sama uwielbiam fantasy, choć nie jestem pewna, czy akurat lektura tej książki by mnie zadowoliła. Zwykle, tak jak Ty, sięgam po inne książki - albo przynajmniej po takie, gdzie mimo zła zawsze znajdzie się dobro. A myślę, że w "Imieniu Boga" tego nie znajdę. Spasuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż... nie winię Cię za to... a raczej całkowicie rozumiem - choć zaznaczam, że tak książka ma fanów i zachwyca się nią jak na tę chwilę każdy, poza mną...

      Usuń
  4. Jak zaraza to może i bym się skusiła, bo aktualne. Ale nie wiem, czy chcę sie przygnębiac dodatkowo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no jest w tej książce to, czego obecnie się obawiamy, choć nieco inna wersja ów strachu

      Usuń
  5. Może kiedyś przeczytam, ale na razie coś mnie nie ciągnie. Niemniej przyznam, że okładka intryguje. Podobają mi się te rozwiane, czerwone włosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem, wygląd ma - ale Zysk dba o szatę nie od dziś

      Usuń
  6. Jak to jest troszkę takie kopiuj wklej, jak mówisz to ja podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet nie kopiuj wklej, raczej w krzywym zwierciadle i dla mnie to wybitnie niesmaczne, bo wykrzywia się nie byle tam jakąś książkę

      Usuń
  7. Wiesz.... jak tak czytam o tej ksiażce to przeczuwam, że najprawdopodobniej nie doczytałabym jej nawet do 1/3 ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możliwe, że tak by się stało ;)

      Usuń
    2. Zawsze staram się czytać do końca ale czasem po prostu sie nie da..

      Usuń
    3. szkoda czasu na kiepskie książki ;) lub takie, które nam zwyczajnie nie leżą (choć bywa, że warto się pomęczyć, chociaż po to, by mieć argumenty w dyskusji i móc się w ogóle wypowiedzieć)

      Usuń
  8. Baaardzo długo wachalam sie czy po nią sięgnąć, na razie przegrala z innymi propozycjami

    OdpowiedzUsuń