Czytelnicza przyjemność, radość i lekkość płynąca z lektury, chęć pochłonięcia książki za jednym zamachem - TKAJĄCA WIATR właśnie to mi dała i przyznaję, że się zupełnie, ale to zupełnie tego nie spodziewałam. Przynajmniej nie spodziewałam się aż takiej intensywnej, łaskoczącej w brzuch przyjemności z opowieści. Takie niespodzianki to ja chcę! Poproszę więcej!
Julie Johnson naprawdę to zrobiła! I choć okładka, to jak wspaniale książka wygląda, zapowiadała świetną przygodę, to nie do końca wierzyłam, że faktycznie takową dostanę. Zwłaszcza, gdy przeczytałam, że owszem - jest to fantasy - ale raczej z naciskiem na romantasy... a ja wątków miłosnych unikam, nomen omen, jak ognia, bo są szalenie przewidywalne, po prostu mnie nie interesują. Traktuję czasem sięganie po romanse, jako eksperyment i nie przywiązuję do nich wagi, ale tutaj! Tutaj! To co innego... było gorrrrąco, ale i fantastycznie.
Pisarka odznacza się lekkim, wyjątkowo miękkim i przyjemnym stylem. Widać to zwłaszcza w dialogach, które może czasem wydają się infantylne - zwłaszcza słowa wypowiadanie przez główną bohaterkę - ale ogólnie, są szalenie angażujące i zabawnie ciepłe. Rhyi można przecież wybaczyć dziecinność i niedojrzałe odpowiedzi, ponieważ jest młodą dziewczyną... półelfką o zdolnościach, które mogły by przytłoczyć każdego.
Podziwiam chemię, jaką udało się zbudować Johnson między bohaterami. Jest intensywnie, prawdziwie i spójnie i nie mam tu tylko na myśli relacji łączącej dwie główne postaci, ale wszystkich, o których czytamy. Pisarka postawiła także, w mojej ocenie, na bardzo ryzykowny sposób narracji - bo narrację pierwszoosobową, którą bardzo łatwo zepsuć. Wielu autorów wpada w jej pułapkę prawdopodobnie uznając, że jest łatwiejsza do napisania, bo przecież człowiek myśli w pierwszej osobie... ale to złudzenie. Ten typ opowiadania jest zdradliwy, łatwo wpada w banał i sprawia, że całość wygląda monotonnie, dziecinnie i topornie. TKAJĄCA WIATR jest przykładem naprawdę dobrze napisanej pierwszoosobowej narracji, wiarygodnej i emocjonalnie spójnej.
Oczywiście jest też świat przedstawiony, który wciąga. Fantastyczna moc żywiołów ukryta w bohaterach. Ależ to wciąga! I jaką radochę daje! Rozrywka znakomita i była mi ta książka szalenie potrzebna! Nie mogę się doczekać kontynuacji... Zaznaczam, że nie jest to wybitna literatura, nie jest to nawet wybitna fantasy, ale jest rozrywkowa, perfekcyjnie wciągająca i sprawiająca, że czytelnik przestaje myśleć to problemach codzienności. Dla mnie była to czyta przyjemność. Każdemu, kto szuka odskoczni - polecam. Świetna przygoda!
Na koniec wspomnę o pierwszym wrażeniu. O tym, z czym skojarzyła mi się książka - mianowicie ze świetnym serialem Carnival Row... aż musiałam sprawdzić, czy to nie była inspiracja, czy nie są te dwa dzieła ze sobą jakoś powiązane. W dalszej części złudzenie znika, ale na początku było bardzo silne.
podmuch miłości
tom 1
Władza Reliktów
Wydawnictwo Zysk i S-ka
egzemplarz recenzencki
π





Sama fabuła mnie zaciekawiła. I kolejne piękne wydanie.
OdpowiedzUsuń