Motyle od zawsze kojarzyły mi się z
istotami „nie z tego świata”. Nadal, gdy na łące widzę cytrynka, mam wrażenie,
że przybył do mnie z zaczarowanej krainy, z której wysłały go elfy, aby mnie
pocieszyć. To bardzo pokrzepiająca myśl, ale coraz mniej mamy tych „elfich
wysłanników”, a Josef H. Reichholf ostrzega, że jeśli z tym czegoś nie zrobimy,
już żaden do nas nie przyfrunie.
To nie jest zwykła książka o motylach,
to raczej pełna refleksji opowieść o tym, co tracimy przez własną głupotę i
chciwość. My, ludzie, ciągle musimy mieć więcej i więcej i w tym „więcej” nie
zauważamy, że mamy coraz mniej i mniej. Łąki nie są już ukwiecone, a
zachwaszczone i szare, ptaki nie śpiewają już tak głośno i wesoło, a motyle nie
siadają nam na ramieniu… czy naprawdę takiego świata, takiego „więcej” chcemy?
Co powiemy naszym dzieciom, gdy zapytają, co to jest motyl? Cóż… możliwe, że będziemy
go mogli odnaleźć wyłącznie w bajkach.
„MOTYLE opowieść o wymierających
gatunkach” przepełniona jest informacjami, z których większość zaskakuje, jak
na przykład fakt, że w miastach motyle mają lepsze warunki do życia, niż na wsi…
kto by pomyślał? Autor opisuje tutaj bawarskie tereny, bada te delikatne stworzenia
we „własnym ogródku”. Przeraziła mnie informacja, że przez ostatnich 50 lat 80%
motyli wyginęła. To było pierwsze, co mną wstrząsnęło, a możemy to już
przeczytać na okładce. Niemieccy rolnicy opryskują łąki, pola chemikaliami,
które zabijają niezbędne dla życia motyli rośliny. Josef ubolewa także nad
wykaszaniem poboczy, bo nawet na tych niewielkich przestrzeniach nie pozostawia
się możliwości rozwoju tym pięknym istotom. Uważam, że wszystko na tym świecie
ma swoje miejsce, trzeba tylko postępować rozsądnie, wsłuchiwać się w głos
ludzi, którzy całe życie poświęcili danej sprawie, dochodzić razem do zadowalających
obie strony kompromisów. Potrzeba nam więcej wzajemnego szacunku, szacunku do rolników,
i do naukowców – najgorsze, że w tym dialogu główne skrzypce przeważnie grają
politycy i ich ustawy „od czapy”, to znaczy nie „od czapy”, tylko „dla zysku”.
Ta książka nie jest jednak tyko smutną
refleksją, ale i promyczkiem nadziei. Reichholf opisuje poszczególne gatunki z
prawdziwą pasją i miłością. Pokazuje, jak ważne jest, byśmy rozumieli przyrodę
i byśmy wzrastali wraz z nią w ciągłym zachwycie. Znajdziecie tu także
interesujące fotografie, z których najbardziej
podobała mi się ta, na której zmierzchnica trupia główka „podaje łapkę”…
człowiekowi.
Na koniec przytoczę cytat, który (moim
zdaniem) jest wspaniałym podsumowaniem tej pozycji :
„Zachwyt
nie rodzi się z dystansu. Wyrasta z bliskości. Trzeba, żeby gąsienica mogła
pełznąć po ręce, duży zawisak (ściśle chroniony!) mógł posiedzieć na czubku
palca, albo na biuście, a przez to stać się bezpośrednim doświadczeniem. Musimy
też wyjaśnić dzieciom, dlaczego nad łąkami i polami już nie latają motyle. Powinny
wiedzieć, co się stało, z jakiego powodu już nie słyszą śpiewu skowronka. (…) Dzieciom trzeba pozwolić znów bawić się na
dworze.”
Z tą piękną, ale i trochę smutną myślą,
zostawiam was. Cieszmy się sobą i cieszmy się światem, bo tylko to, tak naprawdę,
się liczy.
7/10
bardzo dobra pozycja, jak wszystkie z tej serii
POLECAM
seria #nauka
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Ojej... ta książka musi być cudowna <3
OdpowiedzUsuńJest bardzo dobra, choć trzeba pamiętać, że to spojrzenie naukowca, mamy więc tu moc informacji, ale podanych z sercem na dłoni :)
UsuńNa odpowiedni czas :)
Usuńdokładnie :)
UsuńJak każda ksiązka :)
Usuńta zachęca do obserwacji motyli w swoim środowisku :)
UsuńJak i przyrody :)
Usuń:)
UsuńI to jest piekne :)
UsuńZ pewnością spodoba się miłośnikom przyrody. :)
OdpowiedzUsuńtak, to pewne :)
UsuńMnie pewnie też spodobałaby się taka refleksyjna lektura, zwłaszcza że lubię motyle. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńzachęcam :)
UsuńLubię takie pozycje. Czasami warto przeczytać coś innego
OdpowiedzUsuńjasne :)
UsuńMyślę, że książka mogłaby mi się spodobać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
suuuuper
UsuńTo prawda, że teraz rzadko widać motyle. Ta takie smutne.
OdpowiedzUsuńbardzo ...
UsuńBardzo delikatne stworzenia, ile razy jestem w motylarni poznańskiej, nie mogę się nadziwić...i prawie nie oddycham:-)
OdpowiedzUsuńoj tak... delikatne duszki
UsuńBardzo lubię motyle, myślę, że ta książka jest warta przeczytania:)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie :)
UsuńMotyli coraz mniej... a są takie piękne...
OdpowiedzUsuńRefleksyjne klimaty to chyba nie dla mnie, ale uwielbiam przeróżne ciekawostki
OdpowiedzUsuńchyba mnie źle zrozumiałaś, to książka badacza, który pisze przystępnie o "problemie" motyli i wyciąga bardzo konkretne wnioski
UsuńZ twojej relacji widze,że to bardzo interesująca lektura, która daje czytelikowi możliwość zastanowienia sie nad rzeczywistością. Faktycznie przerażające jest to, że w niespełna pół wieku wyginło 80% motyli:0
OdpowiedzUsuńwłaśnie tak :)
UsuńTyle już zniszczyliśmy... :(
OdpowiedzUsuńniestety
UsuńNiestety, nie tylko motyle są zagrożone, a powodem zagrożenia jest ludzka głupota. Problem w tym, że nie wierzę, żeby coś się zmieniło, niezależnie od tego jak dużo i jak głośno będziemy o tym mówić. Smutne.
OdpowiedzUsuń...
...
...
Dlaczego to muszą być akurat motyle? Dlaczego nie mogą wyginąć na przykład pająki? Moja fobia byłaby za to naprawdę wdzięczna :P
heh no tylko że pająki są bardzo potrzebne i nie są szkodnikami - ale rozumiem Twoje odczucie względem nich :)
UsuńPiękne istoty i piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie, coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
i świetnie :)
UsuńObrazki tam muszę być prześliczne ^^ choć to smutne że przez nas umiera tyle pięknych stworzeń :(
OdpowiedzUsuńcóż, akurat nie ma wielu ilustracji, a właściwie nie ma ich wcale, są tylko wykresy i zbiór kilkunastu fotografii - ale dla treści WARTO, bo o to tu chodzi :) ale faktycznie, szkoda, że nie ma więcej motyli :)
Usuń