Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 stycznia 2020

#recenzjePi "MILIARDY MILIARDY rozmyślania o życiu i śmierci u schyłku tysiąclecia" Carl Sagan


Uważam, że wybór tej książki, jako książki otwierającej Nowy Rok 2020 był naprawdę dobrym wyborem. Nie jest to pozycja pozbawiona wad, a może nawet więcej – wad ma ona całkiem sporo, zwłaszcza w aspekcie „moralizatorstwa” autora, ale niepodważalnie lektura ta dała mi wiele informacji i sprowokowała do tylu też pytań, a co ważniejsze, do szukania na owe pytania odpowiedzi.
„MILIARDY MILIARDY Rozważania o życiu i śmierci u schyłki tysiąclecia” Carla Sagana są jego głosem w odniesieniu do palących, nurtujących świat kwestii. Będziemy mieć tutaj trochę o kosmosie, trochę o historii ludzkości, trochę o ekologii, trochę o moralności, paraliżującej wizji śmierci i nauce. To mocno zmieszana substancja, koktajl esejów, stosunkowo krótkich artykułów, które łączy człowiek i jego miejsce w świecie.


Nie mogę napisać, że Carl Sagan mnie zachwycił, bo raczej mnie właśnie nie zachwycił. W wielu, ale to naprawdę wielu momentach się z nim nie zgadzałam, a już zupełnie nie podobało mi się to, że do udowodnienia swoich tez naginał i wykorzystywał naukę, która powinna być zawsze obiektywna… Jednak to jego książka, więc i jego poglądy. Miał prawo pisać to, co czuł, a czuł zdecydowanie to, co napisał.
Najbardziej podobał mi się właśnie ten aspekt naukowości. Autor potrafił przedstawić trudne  dla większości ludzi zagadnienia w sposób prosty i przejrzysty. Szczególnie cenię pierwszy segment esejów, CZĘŚĆ I : Potęga i piękno kwantyfikacji. Składa się na nią sześć tekstów, w tym jeden tylko mi się może nie nie podobał, ale powiedzmy, że mam do niego pewne „ale”. Nie lubię, gdy Carl Sagan stwierdzał coś na sto procent, podczas gdy nadal trwają dyskusje nad daną sprawą. Autor ma tendencję do wyrażania JEGO „prawd ostatecznych”, lecz tym samym skazuje się na błąd u podstaw – zwyczajnie odrzuca pewne możliwości nawet ich nie analizując… to chyba niezbyt naukowe podejście? Lecz tak jak pisałam, ta CZĘŚĆ mi się naprawdę podobała i to tutaj właśnie nabrałam szacunku do stwierdzenia MILIARDY MILIARDY.


Niestety kolejne części są mocno gorsze, z tego oto prostego powodu, że więcej w nich autora i jego „moralności”, a mniej faktów, nauki. Czasami zdarza mu się też krzywdzić jedną grupę ludzi na rzecz innej tylko i wyłącznie patrząc przez pryzmat wyznania, poglądów politycznych, kulturowych naleciałości. Denerwowało mnie też u niego to uświęcanie natury a poniżanie ludzkiego życia – myślę, że wszędzie potrzebna jest równowaga, a tutaj raczej jej nie odnalazłam.
Ostatnia CZEŚĆ (III) jest silnie zróżnicowana, choć najprawdziwszy z esejów jest ten ostatni, pisany podczas walki z chorobą. Chorobą, która w końcu Sagana pokonała. To wzruszające słowa człowieka stojącego u kresu życia, przyciśniętego do muru. Warto się z tym tekstem zapoznać, bo koniec nie dotyczy tylko autora – koniec dotyczy nas wszystkich i dlatego należy o nim czasem myśleć – dla pokory, dla doceniania chwili, dla siebie.


Ogólnie więc książkę polecam. Wiele się z niej dowiedziałam, poznałam też lepiej samego słynnego Carla Sagana, astrofizyka, profesora, najlepiej znanego dzięki programowi telewizyjnemu, który prowadził „Cosmos”. Można powiedzieć, że Sagan był kosmicznym celebrytom i trochę szkoda, że w tej książce nie skupił się bardziej na odkryciach, na wyjaśnianiu nam rzeczywistości. „MILIARDY MILIARDY” to taki manifest autora, który najwyraźniej był mu potrzebny, który pragnął napisać, może bardziej dla siebie, niż dla nas. To trochę wygląda tak, jakby w niektórych kwestiach chciał sam siebie przekonać i potwierdzić, że jego życie miało sens. A sens faktycznie miało, bo Carl Sagan wiele osiągnął, nie tylko dla siebie, ale też i dla, że się tak wyrażę – ludzkości.
Polecam tę książkę zainteresowanym ekologizmem, fizyką, matematyką, pozyskiwaniem naturalnej energii, kosmosem, historią ludzkości, naszymi genami i tym co nas ukształtowało. To interesująca podróż, acz przeznaczona dla tych, którzy nie przyjmują wszystkie bezkrytycznie, którzy mają swoje zdanie i potrafią zadawać pytania.

6/10 
dobra


Pragnę też zapowiedzieć, że na moim blogu pojawi się (mam nadzieję) wkrótce recenzja świetnej książki, która również próbuje nam tłumaczyć świat, ale która nie stara się agresywnie wpajać w nas swoich ideologii : „Piękno Wszechświata” Braiana Greenea – już wiem, że to perełka!  


Wydawnictwo Zysk i S-ka


 π 




20 komentarzy:

  1. No wpasowałaś się po mistrzowsku, bez dwóch zdań!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem jednak nie dla mnie lektura, acz owa książka zapewne znajdzie swoich sympatyków. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie jest zacząć rok od ciekawej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna recenzja. Zachęciłaś mnie bardzo mocno do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie nie moja bajka. Ale polemika z autorem, nawet tylko w swojej glowie, moze byc dobrym cwiczeniem na szare komórki

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta lektura zbytnio mnie nie zaciekawiła, więc nie skuszę się przeczytać :/
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja recenzja brzmi interesująco, ale chyba jednak nie sięgnę po tę książkę. Niestety nie moja bajka
    Pozdrawiam
    subjektiv-buch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń