Prawdę pisząc, nie planowałam tego wpisu
– dziwnie zabrzmiało, niech będzie.
Ostatnio rzadko cokolwiek planuje. Jest
parę przyczyn tego stanu rzeczy. Pierwsza, to doświadczenie, które wyraźnie dało mi do zrozumienia, że plany planami, a życie życiem (już przestałam się na to gniewać). Druga,
to nieumiejętność planowania – jestem w tym zupełnie do kitu (już nauczyłam się
z tym żyć). Trzecia, to wrodzona miłość do niespodzianek (bo „kto wie, czy za
rogiem, nie stoi Anioł z Bogiem”). „Przyczyn” - takich i innych - jasna sprawa,
jest więcej, ale po co się rozdrabniać.
Wiecie, nie daje mi spokoju ta sugestia: „URODZIĆ
SIĘ RAZ JESZCZE”. Myślę o tym, a właściwie nie myślę, bo wiem, że dałabym się
namówić na ponowne przyjście na świat (oczywiście po przeżyciu tego życia,
które mam). I wiem, że czasem jest ciężko, że egzystencja wiąże się z bólem,
chorobami, niepowodzeniami miłosnymi, rodzinnymi, kumpelskimi,
zawodowymi… że można trafić fatalnie i to życie przeklinać, ale to też dar. Gdybyś
nie żył, nie mógłbyś na życie być zły. No i życie, to nieodłączny kochanek
śmierci. Pełne szaleństwo, jazda bez prawa jazdy, bez znajomości przepisów, bez
lekcji próbnych… mało tego, często to jazda bez samochodu, a jechać
musisz, bo już, na tej autostradzie zwanej „życiem” - jesteś. I to jest tak
cholernie fajne! Takie ekscytujące i piękne! Dzikie! Kocham to, choć narzekam –
oj często narzekam, ale się nie wstydzę narzekać. To część tego układu. Ty mi
życie dajesz wolność, ja ci życie daję siebie.
Niestety, w ostatnich dniach dowiedziałam
się o samobójczej śmierci 30 letniego mężczyzny – męża, tatusia, syna… Zdjęcie pokazało
mi uśmiechniętego, pełnego dobroci i nadziei w oczach młodego człowieka. Co się
stało? Nie mam kompetencji, by na to pytanie odpowiedzieć… Odpowiedzieć można
tylko ciszą.
Ktoś mądry powiedział, że zawsze jest
więcej powodów by żyć, niż by umrzeć. Ja mogę tylko napisać, że się z tym
zgadzam, że to prawda.
Bądźmy dla siebie dobrzy...
Bądźmy dla siebie dobrzy...
Niestety w moim życiu na ścieżce życia miałam kilku samobójców i niedoszłych ... Co ich kierowało? Wiesz, są traumy, które tak gniotą, że przestaje zapalać się lampka mówiąca: dasz radę. Gdy zagonisz się w ciemny róg rozpaczy tak głęboko, że nie widzisz światła, coś pęka w środku... Moje życie nie było łatwe i wiem, że za cholerę nie chciałabym cofnąć się w czasie. Co było to było...i niechaj tak zostanie. Im jestem starsza, tym mocniej cieszę się tym, co teraz, ale wiesz ja już mam swoje lata :D
OdpowiedzUsuńTak... to zawsze wielka tragedia i nieopisany ból, a my jesteśmy tylko ludźmi.
UsuńHalo PI coś tak ucichła... Wszystko dobrze u Ciebie?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za to milczenie, ostatnio nie mam nawet czasu wiązać sznurówek. Bardzo dziękuję za to pytanie - to niezwykle miłe. Serdecznie Panią pozdrawiam i postaram się nadrobić zaległość - jak najszybciej! :)
UsuńWspaniałe słowa, jakbym siebie widziała, też tak mam, że to co zaplanuję zawsze bierze w łeb, więc moje plany są krótkoterminowe, góra do dwóch dni do przodu, tydzień to już rozrzutność, ale nie zamieniłabym swojego życia na inne...
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa - teraz wiem, że nie jestem ufoludkiem :) Bardzo mi miło, że Pani zagląda, to wiele dla mnie znaczy. Serdecznie pozdrawiam Pi
UsuńGdyby mi ktoś powiedział że mogę urodzić się jeszcze raz chyba bym na to przystała... Chyba
OdpowiedzUsuńTak... to by było kuszące.
Usuń