Jeden się skończył, drugi zaczął...
Jesteśmy przez to dojrzalsi, mądrzejsi? Tego nie wiem. Z pewnością
"nabieramy liczb", starzejemy się, przeklinamy czas, który ma to
gdzieś. Oczywiście świętujemy, pijemy szampana, tańczymy, śpiewamy, wybieramy
albo kameralne grono, albo imprezy masowe - żyjemy w dobrych czasach. Naszym
jedynym zmartwieniem jest to, z jak dużym kacem się obudzimy w Nowym Roku
2019...
Jako dziennikarka widziałam wiele i nie
piszę tego, by się chwalić, bo nie ma czym. Nie zwiedzałam nigdy świata, tak
jak to robią gwiazdy instagrama, facebooka - nie. Za każdym razem, gdy gdzieś
jechałam, miałam w tyle głowy kasę i to, że muszę się z tego wytłumaczyć. Gdy
wracałam z podkulonym ogonem, gdy coś szło nie tak jak sobie zaplanowałam,
chciałam zapaść się pod ziemię, bo dla mnie to była przegrana bitwa. Pracę
traktowałam zawsze serio, bo życie traktuję serio. Bardzo serio.
Wiecznie przeszkadzali mi głupcy, którzy
mają wiele pieniędzy i mało rozumu. Zadziwiające jest, że to prawie zawsze
idzie w parze. Gdy byłam dzieckiem wpatrywałam się w aktorów, jak w bogów,
wszechwiedzących, wszechwyglądających, wszechobecnych. Pamiętam, jak mój
dziadek zagadnął, kim chciałabym być gdy dorosnę, a ja odpowiedziałam, że
aktorką. Wtedy on się uśmiechnął, i zapytał "Dlaczego?", a ja na to,
że nie chcę być tylko jednym, a aktorzy mogą być każdym, kim zapragną. Dziadek
poklepał mnie po plecach, zagwizdał jakąś wesołą melodię, bo tak miał w zwyczaju
i gdy myślałam, że już nie wróci do tej
rozmowy, powiedział: "Oni są tylko klaunami kochanie, a Ty nie jesteś
klaunem, nie nadajesz się do tej pracy, jesteś prawdziwa." Już nigdy
więcej nie chciałam być aktorką, uważałam, że to straszny obciach.
Patrzę teraz na martwy, zimny i sztywny
2018 i nie wiem, co o nim napisać, jaką modlitwę odmówić, jak pożegnać.
Sylwester, to najdziwniejszy pogrzeb, przychodzi cały świat i cały świat się
śmieje... teraz wiem, że to śmiech przez łzy, bo każdy coś tej nocy traci.
Wiele razy próbowałam rozkręcić tego
bloga, ale nie miałam na niego wystarczająco dobrego pomysłu, nadal chyba nie
mam. Myślę jednak, że mój zawód jest na tyle ciekawy, że będę miała o czym
pisać. Zwłaszcza, że prawdziwe dziennikarstwo zostało zamordowane, wrzucone w
niszczarkę i zapomniane. Oczywiście, każdy chce pamiętać o wielkich, np. o
takiej Orianie Fallaci, ale nikt nie chce nią być, nie chce, albo nie umie -
wychodzi na jedno. Kariera jest najważniejsza, kariera i pieniądze, ludzki
zachwyt, chwilowy ale taki błyszczący i kuszący. Ja nie mam ani jednego, ani
drugiego, dlatego mogę pisać naprawdę, bo tak jak mówił dziadek, jestem
prawdziwa.
Nie musicie znać mojego imienia i
nazwiska, bo to przecież nawet lepiej. Ludzie, gdy poznają twoje dane, szybko
wrzucają cię do jakiejś sztucznej szuflady, którą stworzył ich mózg - to zawsze
błąd i zawsze owocuje kłamstwem. Kłamią o tobie, i kłamią sobie. Tworzą
nieistniejącą wizję, obraz, świat - niestety sporo ludzi, ogromna większość,
lubi te kłamstwa, one dają im bezpieczeństwo, są jak ciepły koc, ale jak długo
można siedzieć pod kocem? W końcu albo braknie ci świeżego powietrza, albo
zatrujesz się własnymi gazami.
Na swoją obronę napiszę, że miałam
dobrych nauczycieli. Zwłaszcza jednego, cenionego, wspaniałego, wyjątkowego
człowieka - korespondenta wojennego, ale on raczej nazywa się korespondentem
pokoju - bo czyż nie o to w tym zawodzie chodzi?
Czego Wam życzę? Na dobry początek w o l
n o ś c i - ponieważ dla mnie jest ona najważniejsza... ale ta zdrowa. Ta, która
najpierw jest obowiązkiem, dopiero potem prawem.
Bardzo, bardzo mądre słowa! To będzie mój kolejny ulubiony blog! Będę tu często zaglądać i niecierpliwie czekam na kolejny wpis!!! Dziękuję za odwiedziny mojego skromnego bloga i miłe słowa w komentarzu. Pozdrawiam gorąco i życzę również wolności.
OdpowiedzUsuńTe słowa wiele dla mnie znaczą. Ten blog, to w pewnym sensie eksperyment, na który zbierałam się latami. A Pani blog nie jest skromny, jest ciepły, prowadzony z sercem i przez to wyjątkowy - bo prawdziwy. Będę zaglądać! Zdecydowanie! PS Bombka z czerwoną wstążeczką w gwiazdki - c u d o !
UsuńMało blogów z dobrym słowem, które układa się w rzeczową opowieść. Sama bloguję od 2006 roku. Byłam szumna, czasami bezrozumna. Patrzyłam jak świat się kłaniał, jak kreował, jak mocno próbował mnie ciągnąć w dziwne strony - często te sztuczne. Nagradzał a potem zapominał, bo nie chciałam bić piany. Uważałam, że lepiej po prostu żyć.
OdpowiedzUsuńNadal patrzę na świat blogowy, ten na fb, instagramie. Mam czas, a to też sztuka. Mam chęć, a to daje siłę do działania. Też miałam długą przerwę w pisaniu. Zamieniłam to na szycie - ot życie. Teraz po latach wracam do składania słów na nowo.
Blogowanie może być pięknym oknem, które otwieramy dla innych. To od nas zależy, czy będziesz tylko "Pi" czy aż "π" ... Ps. Kocham tą liczbę, która nie ma końca. Oby ten mały krok był dla Ciebie też nieskończoną przygodą. Pozdrawiam ciepło - Jola
Dzięki za miłe słowa. Będę się starać, by być "π" dla Was i dla siebie.
UsuńZaintrygowałaś mnie...a Twój komentarz był tysięcznym na moim blogu...
OdpowiedzUsuńNawiązując do liczby Ludolfina, muszę nadmienić, że jestem matematykiem od 34 lat:-)
UsuńA to trafiłam :) i z komentarzem i z matematyką.
Usuńserdeczności
Wspaniale zaczęłaś, czekam na więcej... Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mam nadzieję, że nie zawiodę.
Usuń