Musicie wiedzieć, że Martha Gellhorn
jest jedną z tych kobiet, które bezwzględnie podziwiam. Obok Oriany Fallaci, to
prawdopodobnie najważniejsza postać w świecie twardej wojny relacjonowanej przez
tzw. „słabą płeć”. Oczywiście słowo „słaba” w odniesieniu do kogoś takiego jak
Martha jest, ujmując to delikatnie, błędem. Zresztą w ogóle wielkim błędem
ludzkości jest określenie „słaba płeć”, bo co to u licha znaczy?! Zostawmy
jednak „figle” językowe i skupmy się na tym, co najważniejsze, czyli książce, a
właściwie wspomnieniach Gellhorn z wypraw najobrzydliwszych, najbardziej śmierdzących
i niebezpiecznych, które jednocześnie okazały się być najcenniejsze i
przyniosły dziennikarce nie tylko zwykłą, zawodową satysfakcję, ale SENS, a jak
wiemy, sens bywa w życiu wszystkim.
„PODRÓŻE Z NIM I SAMOTNIE pięć piekieł
na ziemi”, to napisana zaczepnym językiem książka o dziennikarskiej tułaczce. Jakże
okropną niesprawiedliwością jest patrzenie na Marthę zza legendy Hemingwaya,
którego żonę, przez jakiś czas, faktycznie była. Samego Ernesta uwielbiam za
styl, nie do podrobienia i nie do zapomnienia, lecz totalnie odrzuca mnie jako
osoba. Niestety Gellhorn nie tylko wpadła pod jego skrzydła, ale i nie
uchroniła się przed skażeniem, chociażby politycznym. Mąż sprawił, że na
komunizm patrzyła – napiszmy – „z przymrużeniem oka”, bagatelizowała go… bo w
nim nie żyła, bo była znaną korespondentką, szanowaną postacią, a takie postaci
komuniści lubili… tzn. lubią. I tu dochodzę do tego, co mi się najmniej podobało,
a raczej nie podobało wcale: części chińskiej, czyli pierwszej, opisywanej
przez autorkę wyprawy, w której towarzyszył jej Ernest. Nie interesowała mnie
również Rosja, zaś Afryka… to złoto. Czasem też przeszkadzał mi jej stosunek do
spotykanych ludzi, do biedy, choć składam to na karb dystansu, koniecznego w
sytuacji, gdy dziennikarz styka się z najgorszym (znam to z własnego podwórka).
Gellhorn czaruje poczuciem humoru, piórem
lekkim i zwinnym, oraz łatwością przekazu, który nigdy nie wpada w banał. Potrafi
sprawnie łączyć fakty, odwołuje się do tego, co jest „na topie” i kontrastuje z
tym, co jest potrzebne. Zachwyca również szczerość, taka ludzka uczciwość w
stosunku do siebie, choć czasem wpada w pułapkę swojego mitu, ale jest to w
sumie urocze, bo przecież ma do tego prawo. To jej życie, jej książka, jej
wspomnienia. „PODRÓŻE Z NIM I SAMOTNIE” nie mogę być obiektywne, a jeśli by
takie próbowały być, byłyby w najlepszym wypadku marne. Tu chodzi o nią, o to,
co czuje, co czuła i jak to przeżywała. Dostajemy JEJ myśli, JEJ wątpliwości,
JEJ radości, wzloty i upadki. Dlatego to jest takie dobre – bo jest JEJ. Martha
Gellhorn zasługuje na naszą uwagę, bo nie była tylko żoną wielkiego pisarza
(który bywał również wielkim chamem), ona była tylko czasem jego żoną, a zawsze
Marthą. Muszę jednak zaznaczyć, że ujęło mnie to, w jaki sposób pisała o nim. Naprawdę
go podziwiała, ale przede wszystkim go kochała. Gdyby był mniej zazdrosny i
ograniczył swoje męskie ego pewnie by go uratowała, a on nie skończyłby z lufą
w ustach.
8/10 cholernie warto
seria Korespondenci
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Gdzie zrobiłaś tak cudowne zdjęcia? <3 Rozproszyły moją uwagę :P
OdpowiedzUsuńheh :) u siebie w ogrodzie :)
UsuńPiękny jest... książkę rzuciłaś między krzaki? :)
UsuńCo do książki ciekawe czy mnie by oczarowała ;)
Dokładnie :D między krzaki :D
UsuńJeśli lubisz czytać o silnych kobietach z pasją - to będziesz oczarowana :)
Lubię o ile są charakterne a i postacie nie sa blade ;) Nie lubię księżniczek Disneya i nigdy nie lubiłam :)
UsuńTutaj jest prawdziwa kobieta, która w życiu nigdy nie chodziła na skróty :)
UsuńBaba z krwi i kości z przysłowiowymi "ja**mi"?:D
Usuńoj tak - ma wielkie :D
UsuńWiększe od niejednego chłopa :D
Usuńzgadza się ;)
UsuńNiektórzy to ich w ogóle nie mają :P
Usuńważne byśmy my je miały (w sensie metafory oczywiście :D )
UsuńNo pewnie.... bez chłopa da się obejsć xD
UsuńCo do sameje książki na pewno ciekawy jest motyw tułaczki :)
Martha była jedną z najwybitniejszych korespondentek wojennych - tułaczka była jej życiem :)
UsuńŻycie na walizkach... ale jakie? Trudne? Mogłabyś tak żyć?
UsuńNo właściwie to tak żyję :) i owszem, jest czasem trudno, ale chyba nie potrafiłabym inaczej :)
UsuńPodróżujesz ale dom masz na stałe, czy mieszkasz raz tu traz tam? :)
Usuńmam dom rodzinny i jest mi portem :) to fakt - dobrze mieć do czego wracać - teraz jestem uziemiona z przyczyn wszystkim znanych i dostaję lekkiego fioła :D
UsuńALe jesteś w domu rodzinnym na łonie natury, piękno... no czego chceć więcej :) Wiesz... ja bym chciała zobaczyć trochę Polski... pojechać w góry <3 nie byłam ponad 10 lat a byłam tylko 2 razy w życiu :(
UsuńPonownie masz rację. Powinnam bardziej docenić to, co mam :) Polska jest piękna, mamy góry, morze, Mazury, ale i piękne miasta - Kraków, Wrocław, Trójmiasto :) jest co zwiedzać - góry dają oddech, pozwalają spojrzeć na siebie w odpowiedniej perspektywie - tutaj rozumiemy, że jesteśmy mali. :) warto znaleźć czas i dać sobie chwilę z naturą
UsuńNawet jest pustynia :D
UsuńCiebie goni za granicę?:)
Różnie. Po Polsce dużo jeżdżę (praca), ale często wybywam za Ocean, do rodziny. Po Europie też mnie nosiło (również praca). Jakoś tak wyszło, że nie mogę dłużej na miejscu usiedzieć
UsuńTaką masz duszę i w tym też nie ma nic złego :)
UsuńByłaś we Włoszech? :)
UsuńTak. Kilka razy. Piękny kraj i chyba mogłabym tam mieszkać. :)
UsuńJa bym chciała pojechać, zjeść Włoską pizze.. mają taką bez sera? xD
Usuńtak - owoce morza :) Włosi są wspaniałymi smakoszami - łaskoczą każde podniebienie :) tam można zjeść :)
UsuńA bez nich? Np. tylko sos.. i pomidory lub bazylia. Wiem ze Hiszpanie mają pizze bez sosu i sera ala foccacia - coca :)
UsuńOwoców morza nie jem ;) Jestem wege ale jem wega (bez tofu, soi itp) ;)
Gdzie jak gdzie, ale we Włoszech każdy znajdzie swoją pizzę :)
UsuńNawet wegańską? :D
Usuńkażdą :)
UsuńKIedyś pytałam dziewczyny co była we Włoszech i mówiła ze wegańskiej nie maja ;)
Usuńeee na pewno mają - tzn. ja o taką nie pytałam, ale jeśli gdzieś jest pizza wegańska, to na pewno we Włoszech :)
UsuńNo i w POlsce i w domowym zaciszu :)
UsuńJa to bym zjadła z bakłażanem :) Lubisz bakłażana?
Muszę Ci powiedzieć, że ja lubię wszystko :D jestem wszystkożerna - tak jakoś wyszło ;)
UsuńPolecam bakłażana po afgańsku z bloga wegannerd (ja robię sos czosnkowy a nie tatarski) pycha sam w sobie ale i do burgera ( u mnie wege) ;)
UsuńPS trudniej Ciebie ubrać? xD Nie w sensie ze coś z wagą tylko np. nie lubisz zakupów ;)
sos czosnkowy bardzo lubię ;) dzięki, muszę spróbować wege jedzenia :) już od dawna mam na to ochotę - choć raczej nie przerzucę się na tylko takie jedzenie
Usuńubrać? no zakupów nie lubię, faktycznie :D ale z ubraniami nie mam kłopotu
No.. nie lubisz zakupów :)
UsuńPOlecam.. ja polubiłam w szczególności w bezglutenowej bułce (sama upiekłam xD) na to domowy ajvar, sałata, domowy kotlet z buraków i słonecznika, na to ten bakłażan, sos, bułeczka a do tego fryty z marchewki :D
Lubisz smak mięsa? :)
Ale taką mieszanką można przełożyć też placki ziemniaczane xD
Usuńbardzo zachęcasz :) spróbuję
Usuńlubię :)
UsuńWarto.. przepis na bakłażana znajdziesz na blgu z tym ze ja bakłażana najpierw kroje w plastrya a potem piekę a na końcu dusze w sosie... nie smażę ;)
UsuńTatara też? :)
z reguły jem wszystko i nie jestem wybredna - choć szynek nie znoszę i golonki
UsuńNaprawdę prawie wszystko Ci smakuje? :)
Usuńprzeważnie
UsuńFajnie :)
Usuń:)
UsuńWolisz słodkie, czy wytrawne ;)
Usuńto, które jest ;)
UsuńAle jak masz do wyboru słodki obiad i wytrawny to cowybierzesz? :)
Usuńa ja myślałam, że chodzi Ci o wino :D
Usuńza słodyczą nie przepadam
To tak jak ja :D
Usuń:)
UsuńJednak odpuszczę sobie póki co tę książkę, choć na pewno znajdzie ona swoich fanów, jeśli ktoś jest bliżej zainteresowany taką tematyką. Zdjęcia ozdabiające wpis jak zwykle piękne. :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem - ja uwielbiam tę tematykę i się w niej odnajduję :) dziękuję :)
UsuńBezwzględnie trzeba przeczytać...
OdpowiedzUsuńbezwzględnie :)
UsuńNie wiem ile miałam lat, ale mało, jak głośnym echem odbiła się w mediach śmierć dziennikarza TVP, który relacjonował wojnę w Iraku. Jakaś dziwna dziecięca logika zamiast uznać to za przerażające postanowiła, że zapragnę zostac dziennikarzem. Trzymało się mnie to długo, wybrałam nawet w liceum klasę o profilu dziennikarskim. Miałam iść na studia dziennikarskie, ale na praktykach w jednej z gazet mój opiekun mnie uświadomił, że nie przyjmują studentów dziennikarstwa, bo potrzebują ludzi myślących samodzielnie, a nie wtłoczonych w szablony, które wbili im do głów na studiach. Więc na dziennikarstwo nie poszłam, ale jakiś sentyment do tego zawodu mi pozostał. Dlatego z chęcią sprawdzę czy to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPS. przeczytałam wreszcie Świerszcza za Kominem :D
Cóż... ja jestem m.in. po dziennikarstwie i mogę tylko napisać, że to nie są studia konieczne... ale stało się. Myśleć samodzielnie nauczyli mnie rodzice, więc daję rade :)
UsuńI własnie ten subiektywny aspekt mnie najbardziej zachęca.
OdpowiedzUsuńi dobrze - bo to świetna książka
UsuńCoś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
UsuńPo prostu nie lubisz Hemingwaya do tego stopnia, że nawet jego obecność w powieści jego żony Cię zirytowała :)
OdpowiedzUsuńCo? Jak Ty do tego doszłaś? Bo zdecydowanie się mylisz. Ernest był, jaki był, ale nie odmawiam mu geniuszu i lubię o nim czytać. Wcale mnie nie irytował. Pierwsza recenzja na blogu, to recenzja właśnie jego książki. Bardzo się pomyliłaś.
Usuńi to nie jest powieść
Usuńja nie wiem czy to akurat dla mnie dzieło:) teraz to generalnie czytam mało...
OdpowiedzUsuńokej
UsuńChyba faktycznie cholernie warto przeczytać, więc sobie zapiszę tytuł na później. :)
OdpowiedzUsuń:D :D :D i to podejście mi się podoba :D :D :D
UsuńSkoro warto przeczytać tę książkę to dam jej szansę. Zapisałam tytuł, żeby o niej pamiętać. ;)
OdpowiedzUsuńsuper :)
UsuńChyba się skusze, piękne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
bardzo mnie to cieszy :) dziękuję :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPotrafisz przekonac do książki
OdpowiedzUsuńkłaniam się :)
UsuńSkoro cholernie warto to MUSZĘ przeczytać :)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńZapoluję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
;)
UsuńWidziałam ostatnio film Hemingway i Gelhorn z Nicole Kidman i muszę powiedzieć że nie zachwycił mnie. Pióro Ernesta uwielbiam. Komu bije dzwon kompletnie mnie zmiażdżyła. Cudowna książka. Chętnie sięgnę po książki tej kobiety.
OdpowiedzUsuńoj tak, pióro miał miażdżące - też uwielbiam, w życiu był trochę cap, ale co zrobić :) a po tę książkę naprawdę warto sięgnąć :)
Usuń