Truman Capote nie zawodzi. Jego
niepowtarzalny styl zostaje w głowie i, strona po stronie, przeszywa każdą
myśl.
"Inne głosy, inne ściany" to
bardzo dobry tekst. I specjalnie używam tutaj słowa "tekst", ponieważ
właśnie tak mi się jawi. Nawet nie jako historia, bo ona sama w sobie może
nawet nie jest tak dobra, ale to jak została zapisana - tak, zdecydowanie
sposób zapisu zrobił z niej prawdziwą perełkę.
Joel to dziecko, sierota. Chłopiec musi
odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a jest to rzeczywistość brutalnie samotna.
Bez matki, z właściwie martwym ojcem...
Dorastanie nigdy nie jest łatwe, ale
żeby było tak trudne? Tego nikomu nie życzę.
W tej krótkiej książce (206 str.) można
odnaleźć morze inspiracji. Pełno tutaj pięknych opisów, desperackich przemyśleń
i trudnych wyborów. Bohaterowie są wyraziści.
Czy można się z kimś utożsamić? Ja
najbardziej polubiłam nie tych z pierwszego planu. Oni wydali mi się wręcz
odpychający. Moją faworytką jest Idabel - niesforna dziewczynka o chłopięcym
sposobie bycia. Warty poznania jest też Słonko, ale to sami oceńcie.
W tej, jak już wspomniałam, krótkiej
opowieści, jest od groma tragedii i każda jest wielka.
Czytałam długo - zaskakująco długo -
smakowałam słowa.
7/10
seria: Biblioteka Bestsellerów
Wydawnictwo Muza
Wydawnictwo Muza
Nigdy nie czytałam nic spod pióra Trumana Capote, ale na razie nie mam w ogóle nastroju na takie lektury :(
OdpowiedzUsuń