"Posiadłość East Lynne", to druga powieść MRS Henry Wood (po "Błędniku") jaką przeczytałam. Wprawdzie "Błędnik" nie zrobił na mnie oszałamiającego wrażenia, ale doceniłam go za wartość historyczną. Chciałam więc dać też szansę tej książce, zwłaszcza, że film na jej podstawie z 1931 roku był nominowany do Oscara. To mnie naprawdę zaciekawiło.
Cóż.. ta opowieść ma swoje zalety, ale ma też wady. Zacznę od zalet. Więc opis samej posiadłość jest kuszący i dobry. Dużym zaskoczeniem - pozytywnym - były dla mnie bezpośrednie zwroty autorki do czytelnika, zazwyczaj na początku rozdziału. To ciekawy zabieg i odbiorca ma wrażenie, że ktoś do niego rzeczywiście mówi. To taka magiczna komitywa w pisarką, bo ona tu wprost mówi o sobie, jako o autorce.
Kolejne pozytywy polegają na tym, że książka wciąga. Jest pełna absurdów, ale własnie te absurdy zaczynają w zabawny sposób interesować czytelnika... choć powieść ta z zabawną nie ma nic wspólnego. Tutaj jest dramat na dramacie, dramatem popędzany. Uważam, że końcówka ma bardzo emocjonalny wydźwięk. To pełna pasji, bólu i nagromadzonych nieporozumień wisienka, która porusza serce, choć jednocześnie czytelnik wie, że to, co właśnie czyta jest już zbyt tragiczne, że tego wszystkiego po prostu było za wiele.... za wiele, by w to uwierzyć.
Opowieść o mieszkańcach East Lynne czasem przygniata nielogicznymi wyborami bohaterów. Tutaj nie ma logiki. Dziwi mnie, że napisała to kobieta, bo przedstawienie kobiet nie jest tu zbyt pochlebne. Główna bohaterka Lady Isabel jest chyba najbardziej irracjonalną postacią jaką poznałam w literaturze. Wprawdzie zyskuje na końcu, ale zanim zyskuje, to ciąg wydarzeń, pokrętnych zbiegów okoliczności, przypadków niemożliwych do zdarzenia... i tak końcówkę odrealnia, odrealniając jednocześnie Lady Isabel.
Co do wątku kryminalnego... od samego początku wiedziałam, kto zabił. Jest to napisane czarno na białym, chyba trzeba być bardzo niepojętnym, by nie zgadnąć. W trakcie pisarka rzuca nam pewne mylne tropy, ale one nie mają znaczenia, bo wyjawiła nam sekret w pierwszych stronach. Lecz nie jest to jakiś zarzut, bo to nie ma być kryminał, tylko obyczajowa, przesycona złym fatum telenowela na wiktoriańskie czasy.
Właśnie! "Posiadłość East Lynne" musiała być niesamowitą rozrywką dla jej współczesnych. Nie było telewizji, więc siadali pewnie wieczorami przy kominku i czytali sobie po rozdziale tejże powieści. To naprawdę była taka telenowela na ich możliwości. Mam tę pewność, że wciągali się w losy bohaterów, przejmowali się, ekscytowali, wzruszali... pewnie i co wrażliwe damy płakały - bo ta zdecydowanie w zamierzeniu ma być wyciskacz łez.
Traktuję tę książkę jako ciekawostkę. Nie mogę jej porównać z np. Dickensem, czy nawet z Jane Austen - bo między tymi autorami jest przepaść. "Posiadłość East Lynne" miała być tylko i wyłącznie rozrywką, zaś powieści wspomnianych mistrzów były też edukacyjne, zwracały uwagę na sprawy społeczne, moralne a wybory bohaterów zawsze były solidnie umocowane. Tutaj tak nie jest, ale jest sporo zabawy... bo np. sytuacja, gdy nasz Archibald po raz wierszy widzi Isabel i zastanawia się, czy to człowiek, czy to anioł - no to jest typowo kobieco - wiktoriańskie podejście do sytuacji. Takich kwiatków tutaj znajdziecie wiele. Jest to jednak chyba najbardziej znana powieść tej autorki, więc chociażby dlatego można się z nią zapoznać.
Książka została wspaniale wydana. Gruba oprawa, obwoluta, piękna wyklejka, dobry druk i papier, ładne szycie. Prezentuje się na półce wspaniale. Brawa dla projektantki Urszula Gireń. Nie mogę również zapomnieć o tłumaczce, której również należą się brawa - Mira Czarnecka. Ja tę powieść traktuję jako ciekawostkę na rynku, jest to też interesujący wgląd w gusta wiktoriańskich czytelników.
PS wiem, że moje figurki nie przedstawiają ludzi z epoki wiktoriańskiej, ale uważam, że pasują świetnie do miłosnych szarad i arystokratycznych ploteczek
cóż za szalony los - aż w głowie się kręci
6/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
π
Zainteresowały mnie te absurdy, o których piszesz. Interesujący tytuł.
OdpowiedzUsuńtak... to pełna niespodzianek powieść wiktoriańska
UsuńUjęły mnie te figurki. :) A co do książki, na razie nie planuję po nią sięgać, ale nie wykluczam zrobić tego w przyszłości.
OdpowiedzUsuńHeh no lubię je 😊
UsuńOh, I so love the figurines in the photos! It definitely goes well with the book and the review! Very curious about this one. It is interesting how authors create such absurd yet memorable characters. Perhaps showing us the social histories of the time.
OdpowiedzUsuńThx ❤ yes, this book is full of absurd, but it is interesting too. Odd but good example XIX story
Usuń❤
UsuńKolejna ciekawa powieść, o której piszesz. Nie wiem kiedy, ale przeczytam :)
OdpowiedzUsuń😊❤😊
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCiezko dorownac Dickensowi czy Jane Austen lub siostrom Bronte. Dzis kupilam sobie ksiazke Charlotte Bronte pt Shirley, jestem niezmiernie ciekawa jak mi sie spodoba. Posiadlosc East Lynne wydaje mi sie interesujaca ksiazka, dam.jej szanse.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki.
UsuńJestem ciekawa Twojej opinii