Łączna liczba wyświetleń

środa, 26 czerwca 2019

#recenzjePi "Cesarski zegarmistrz" Christoph Ransmayr



Czas. Jaki jest czas i czym jest czas? I czy jakiś zegar może przejąć nad czasem kontrolę? Wydaje się to iluzją, jakąś bajką, bańką, która przy najdelikatniejszym dotknięciu - pęka.
Alister Cox, główny bohater, zegarmistrz, czarodziej, magik... ojciec w żałobie, mąż bez nadziei na "kocham cię" od żony, trochę szaleniec - jak to z mistrzami bywa. Ten właśnie skomplikowany człowiek przyjmuje życzenie cesarza Chin i postanawia okiełznać czas, a może, co ważniejsze, czas policzyć.
"Cesarski zegarmistrz" kusi czytelnika już od okładki, już od samego tytułu, od pierwszego zdania, rozdziału - do ostatniej litery. Nie jest to historia łatwa, zdarzenia przedstawione w tej opowieści zdają się leniwie ciągnąć i tylko zegary trzymają nas w przekonaniu, że czas faktycznie płynie.

"A kto da się bez reszty pochłonąć swojej wyobraźni, swoim własnym wytworom, swojemu entuzjazmowi, dla tego kogoś słońce może wschodzić i znów zachodzić, a on tego nawet nie zauważy."

Christoph Ransmayr pisze trochę jak poeta, przywiązuje wielką wagę do każdego zdania przez co "Cesarski zegarmistrz" konstrukcją przypomina ów zegary, o których opowiada - wszystko musi do siebie idealnie pasować, każdy detal jest ważny.

"- Czym każdy zegar różni się od innego? - spytał Cox - Osobą, która nań patrzy, która próbuje odczytać z niego swój czas i resztę swojego życia."

I tak właśnie jest z tą historią - każdy może ją odczytać inaczej, bo dla każdego, tak naprawdę, czas płynie inaczej. Inaczej dla zakochanego, inaczej dla skazanego na śmierć, inaczej dla chorego, inaczej dla dziecka, inaczej dla dorosłego... a przecież to ten sam czas.
Samego Alistera Coxa, muszę się przyznać, że nie polubiłam. Prawdę mówiąc uważam, że jest postacią odpychającą, a nawet trochę obrzydliwą, jednak zupełnie nie wpływa to na odbiór całości. Cesarza opisałabym prostym słowem - głupiec, ale to chyba żadne odkrycie. Ktoś, kto pragnie oszukać czas, albo oszalał, albo jest tak próżny, że jedyne co dostrzega, to własny nos - nos, który z zegarem, czy bez zegara, zamieni się w proch.


7/10 bardzo dobra książka


seria z żurawiem
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego


 π 




poniedziałek, 24 czerwca 2019

#recenzjePi "Oszukana" Charlotte Link



To nie tak, że Link mnie rozczarowała. Raczej zwyczajnie po niej spodziewałam się czegoś lepszego. Gdyby tę historię napisał ktoś inny, pewnie dałabym 7/10, ale LINK - wiem, że jak na nią, to jest tylko "dobrze".

Kryminał godny polecania. Ciekawy. Trzyma w napięciu. Jak zawsze rozbudowani bohaterowie. Sprawy prywatne pięknie opisane i zgrabne dialogi. Jednak nie ma w tym "tego czegoś". Nie można też uczestniczyć w rozwiązywaniu zagadki, bo jest ona ukryta zupełnie. Nie mamy wystarczających wskazówek, nie ma tej frajdy z "pościgu za mordercą".

Bardzo lubię styl tej autorki. Pisze świetnie! Więc nie powinien się nikt jakoś strasznie zawieść. Tyle, że jak już pisałam wyżej, jak na Link, to trochę za mało.

Główna bohaterka, córka ojca (i nie jest to w tym przypadku banał), nie potrafi sobie poradzić z życiem. Wszystko powinno być u niej OK, ale nie jest. Miała wspaniałe dzieciństwo, osiągnęła jakiś tam zawodowy sukces (praca w prestiżowej policji jest raczej sporym sukcesem) lecz mimo to, jej życie to klęska. Prywatnie ma śmierdzące bagno. Nie potrafi nawiązywać zdrowych relacji z ludźmi w ogóle, już nie wspominając o mężczyznach. Gdy jej ojciec zostaje zamordowany, świat Kate się wali. Nie tylko zginął wspaniały tata, ale i doskonały śledczy.

Równolegle z Kate poznajemy pewną rodzinę. Małżeństwo + ich adoptowany syn Sammy. Tutaj również rozegra się walka o życie. Ciekawy wątek. Wprowadza w opowieść inną temperaturę i porusza inne uczucia. Czytelnik powinien być zadowolony...

6/10

* Prywatnie polubiłam główną bohaterkę, jak mało kogo... Kate jest prawdziwa, jest pełna bólu ale i woli życia. To piękna istota zasługująca na zauważenie!

* Jednego nie mogłam jednak strawić: tłumaczenia! Kto nie przekłada słów "mama", "tata", "pani", "pan"?! No ja się pytam, jak do tego doszło! Jak?!?!?!?!


Wydawnictwo Sonia Draga



 π 




sobota, 22 czerwca 2019

#recenzjePi "Srebrna Zatoka" Jojo Moyes


Tak, to jest obyczajówka - w pełni tego słowa - i nie jest to typ, który szczególnie lubię, więcej - ja od takich książek raczej uciekam... ale chciałam poznać tę "wspaniałą" Jojo. I poznałam.
"Srebrna Zatoka", to przyjemna historia i przy tym kompletnie nierealna. Jej miłosne nitki są tymi najsłabszymi - to co najlepsze, dotyczy wielorybów i delfinów... i może rekinów. Czyta się to "na raz", bez problemów i bez potknięć. To tzw. "czytadło", które wciąga, rozluźnia, wzrusza - czyli dobrze spełnia swoją rolę. Jednak postaci są jednowymiarowe, nieskomplikowane, działają na utartych kliszach i rozmawiają ze sobą trochę śmiesznie. Najbardziej denerwowały mnie sztucznie wytworzone międzyludzkie konflikty - ale to obyczajówka, tak to się chyba musi kręcić.
Autorka porusza w "Srebrnej Zatoce" wiele tematów, ważnych tematów, ale robi to w tym jej "słodkim" stylu, co mnie nie przekonuje. Lecz byłabym niesprawiedliwa pisząc, że książka nie sprawiła mi przyjemność - naprawdę było miło... mimo to, raczej nie będę miłośniczą Jojo i to będzie moje pierwsze i ostatnie z nią spotkanie. Wiem jednak, że autorka miłośniczek ma wiele i ja te miłośniczki doskonale rozumiem - każdy lubi, co lubi, a to, nie przeczę, da się lubić.
Polecam wszystkim kochającym morskie stworzenia (najsilniejszy punkt całej powieści), wszystkim lubiącym się wzruszać, wszystkim pragnącym "odpłynąć" od codzienności... generalnie polecam wszystkim, którzy lubią "ten typ".

* Jedną z największych zalet takich książek jest więź jaka wytwarza się między czytającym a bohaterami. Mimo, że są nierealni, trochę banalni i przypominają greckich bogów - człowiek zaczyna z nimi żyć.
* WIELORYBY, DELFINY, REKINY - te trzy słowa, to trzy najlepsze cegiełki tej historii.

6/10 dobra - robi co ma robić i nic poza tym (czasem irytuje banalnością)


Wydawnictwo Między Słowami



 π 





piątek, 21 czerwca 2019

#recenzjePi "Ciernista róża" Charlotte Link



Znów Link mnie pokonała! Po "Domu sióstr" wiedziałam, że świetnie pisze, ale i tak "Ciernista róża" przerosła moje oczekiwania.
Fantastyczna historia, doskonale opowiedziana.
Mamy tutaj całą "kobiecą wystawkę" z pełną paletą kolorów i charakterów.

Beatrice -> brutalnie doświadczona przez życie; pozbawiona przez niemieckiego okupanta dzieciństwa; przerażająco, i słowo "przerażająco" idealnie tutaj pasuje, silna; niezłomna i potrafiąca kochać do końca; waleczna; piękna; naturalna;

Karin -> początkowo obraz nędzy i rozpaczy; ofiara toksycznego związku; skrywająca swe piękno pod za dużymi ubraniami; neurotyczna; łykająca tabletki; walcząca z atakami paniki; wszystko to ma ustąpić, musi tylko się uwolnić, musi odzyskać wolność, uwierzyć w siebie i nie oglądać się za siebie;

Helene -> upierdliwa do bólu; kleszcz; pasożyt na ciele Beatrice; udająca małą dziewczynkę lecz będąca egoistką i terrorystką; silna, bardzo silna i zawsze zdobywa to, co sobie postanowi; nieszczęśliwa żona niemieckiego oficera;

Maja -> szmata... ale z własnego, nieprzymuszonego wyboru;

Mae -> niezbyt kumata; dobra do sherry i ploteczek.

* Są oczywiście i mężczyźni... oni jednak byliby bez silnych kobiet niczym. Miłość, nienawiść, zaborczość, złość, czułość - to utrzymuje ich przy życiu, a to mogą im dać tylko kobiety.
* Może zakończenie poszło w tani kryminał, ale nawet ten "tani kryminał" mi się podobał. Miał sens i wiązał całą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość bohaterów. Klamra z przytupem :)
* Koniec końców i tak wszystko ratuje kobieta.
* Nasuwa mi się pewne zdanie o kobietach i o kwiatach, więc tutaj wydaje się idealne: "Świat bez kobiet byłby jak ogród bez kwiatów."


7/10


Wydawnictwo Sonia Draga



 π 





środa, 19 czerwca 2019

#recenzjePi "Żywioły w literaturze dziecięcej ZIEMIA" Anna Czabanowska-Wróbel, Krystyna Zabawa


ZIEMIA, to dom - zarówno gdy myślimy o niej jako o planecie, kosmicznym kamyczku, jak i o glinie, ziemi, która rodzi i na której budujemy swoje życie, która nas żywi.
"Żywioły w literaturze dziecięcej ZIEMIA", to zbiór tekstów, które czytelnikowi pozwalają spojrzeć na znane i lubiane historie od innej strony. Ta książka, to niezły ładunek informacyjny i śmiało mogę napisać, że pewne rzeczy w głowie mi poukładała i sprawiła, że na literaturę dziecięcą spoglądam teraz z większym zrozumieniem i jeszcze większą czułością. Znalazłam tu tak kochanego przeze mnie Tolkiena z "Hobbitem" na czele, po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że Muminki, to nie jest taka sobie bajka dla dzieci, znów zachwyciłam się Leśmianem, a co do śpiących rycerzy... zdecydowanie nabrałam większej ochoty, by ich obudzić.
Oczywiście biorąc tę książkę do ręki należy pamiętać, że jest to literatura naukowa i nie czyta się tego jak powieści. Ja czerpałam dużą przyjemność z tych tekstów, podczytywałam je w wolnych chwilach i na nowo odkrywałam znane opowieści. Możliwe, że było mi łatwiej, ponieważ praktycznie wszystkie omawiane utwory znałam wcześniej, a ich bohaterowie są mi bliscy, toteż poznawanie ich historii w kontekście żywiołu jakim jest ZIEMIA, dało mi radość pewnie większą, niż tym, którzy owych historii nie znają.
Zdecydowanie polecam tę książkę osobom zainteresowanym literaturą dziecięcą, tym, którzy pragną wiedzieć więcej, oraz nauczycielom. Uważam, że treści tutaj zawarte ubogacą lekcje w każdej szkole.
6/10 dobra, solidna pozycja, warta polecania - warta waszej uwagi

* Bardzo zaciekawiły mnie odpowiedzi dzieci na pytanie "Czym jest ZIEMIA?" Znajdziecie je w tekście Bernadety Niesporek-Szamburskiej "Ziemia - językowe obrazowanie żywiołu w wypowiedziach dziecięcych".
* Nie mogę nie wspomnieć o wspaniałej analizie baśni Andersena dokonanej przez Alicję Mazan-Mazurkiewicz "Andersenowska opowieść o prochu ziemi".
* Znajdziecie tutaj także słowo o naszej niezwykle utalentowanej Emilii Dziubak, jej obrazach i współpracy z Martinem Widmarkiem.
* Są tu jacyś fani "Tajemniczego ogrodu"? Jolanta Ługowska bierze "go" na tapetę i bardzo ciekawie pisze o tym, co nam jest potrzebne do życia i co sprawia, że to życie nabiera kolorów.
* DLA ZAINTERESOWANYCH, w tej serii: Żywioły wyobraźni, dostępne są dwie pozycje - omawiana: "Żywioły w literaturze dziecięcej ZIEMIA", oraz "Żywioły w literaturze dziecięcej WODA".

Bo czymże byśmy byli, bez żywiołów? Gdyby zabrakło choć jednego, zabrakłoby i nas.



seria żywioły wyobraźni
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego



 π 







wtorek, 18 czerwca 2019

#recenzjePi "Dom sióstr" Charlotte Link


Niesamowita!!!
Mogę spokojnie napisać, że ta historia zachwyca. Nie cała mnie oczarowała, były lepsze i gorsze momenty. Jedno jest jednak pewne: TO OPOWIEŚĆ O LOSACH SILNYCH KOBIET i tych trochę słabszych...

Frances Gray - kobieta niezłomna, nie do zdarcia, siła sama w sobie, popełniała błędy, ale kto tego nie robi? Kobieta, o której wszyscy mówią "stara panna", ale wszyscy też wiedzą, że z jej siłą nie mają żadnych szans. Jestem fanką tej baby!

Barbara - Niemka czytająca zapiski Frances, równie twarda i silna, zamknięta w trybikach świata oczekiwań. Narzuciła sobie zbyt wiele reguł, więc musiała kiedyś pęknąć - ale bracie, co to było za pęknięcie!

Laura - pokorna, cicha, pragnąca miłości, inny rodzaj "starej panny", zahukana, zdominowana przez strach, ale twarda... naprawdę twarda;

Victoria - siostra Frances, najbardziej irytująca osoba świata! I najsmutniejsza osoba świata!

i inne ...

KSIĄŻKA ta to opowieść nie tylko o kobietach, ale i o straconych szansach. O tym jak łatwo można przegrać życie, przegrać szczęście, przegrać miłość... wystarczy tylko jedna, pochopna decyzja... i wszystko umiera.

7/10


KONIEC MNIE ZWALIŁ Z NÓG !!!
Polecam wszystkim kobietom - ta historia dodaje siły. 


Wydawnictwo Świat Książki


 π 





sobota, 15 czerwca 2019

#recenzjePi "Budząc lwy" Ayelet Gundar-Goshen



Lwy zostały obudzone... i nie wiem jak na powrót je w sobie ukołysać, uspokoić. Niech zasną! Ale lwy nie zasną, bo lwy za nic mają rozkazy i podniesiony ton - lwy są lwami.
Ayelet Gundar-Goshen to mistrzyni słowa, wie jak pisać i budować gęstą atmosferę, napięcie, które cały czas rośnie i rośnie i gdy już myślimy, że pęknie... ono dalej rośnie.
Tyle mi się ciśnie zdań na usta, tyle bym chciała o tej książce napisać, przekazać w tej recenzji wagę każdego stwierdzenia, które w niej pada - obawiam się jednak, że nie potrafię, że zawsze będzie "za mało", będzie "czegoś" brak, o "czymś" zapomnę, "coś" pominę.
Mimo to, spróbuję.
Autorka porusza w swojej książce masę tematów, i każdy jest tematem palącym, aktualnym i bolesnym. Znajdziemy tu imigrantów, dylematy moralne, życie małżeńskie, wychowywanie dzieci, ciągle goniącą nas przeszłość, trudne decyzje, złe wybory, błędne osądy, zawziętość, wstyd... i o wiele więcej. Wszystko to, ubrane zostało w przepiękny strój wyszyty starannie dobranymi literami, które tworzą słowa nie do podważenia, zdania nie do podrobienia.

"Piasek nie wie, gdzie był wczoraj, i nie wie, gdzie będzie jutro. Gdyby było inaczej, gdyby piasek pamiętał wszystkie miejsca, w których był, uczyniłoby go to tak ciężkim, że żaden wiatr nie zdołałby go unieść donikąd."

Wiem, że długo zostanie we mnie ta historia. Opowieść o lekarzu, który nie wiem czy był dobry i nie wiem czy jeśli był, to co tak naprawdę było większe - dobrać czy ego? Czytelnik dostaje tutaj tyle znaków zapytania, tyle dylematów, że początkowo może się pogubić. Szkoda mu pięknego człowieka, czystego lekarza z jego czystą rodziną, zachwycającą żoną, uroczymi dziećmi - a potem uświadamia sobie, że ten "czysty człowiek" potrącił innego człowieka, i co z tego, że "brudnego", i zwiał? (to nie jest spoiler, to pierwsza strona)

"Spał i spał, i spał, a potem jeszcze spał, aż wreszcie nadeszła chwila, w której żadnym sposobem nie mógł dłużej spać - i wtedy się obudził."

Owszem, dręczyły go wyrzuty sumienia, bo przecież był "dobrym" człowiekiem. A co z nią, z żoną zabitego? Jaka jest Sirkit? Jest wdową? Jest twarda? Jest bezduszna? Jest szantażystką? Jaka ona jest i czy czytelnik ją lubi? Nie od początku... ale potem, kiedy już się otrząśnie z lukrowanej wizji lekarza i jego idealnego domu - potem czytelnik widzi osobę, która jest twarda, nieugięta WIĘCEJ bezwzględna - bo taką ją stworzyli inni ludzie. Ci, którzy w Afryce znęcali się nad nią, ci którzy zmusili ją do emigracji, ci, z którymi dzieliła łoże, ci którzy byli bogaci i biedni, dobrzy i źli... tylko, że tych złych zawsze było więcej.

"Mężczyzna umiera i tak jakby nie zostawia niczego, ale właściwie to zostawia swojej żonie krzesło i widok na rzekę, i jak o tym pomyśleć, to wcale nie jest mało."

Zachwycam się całą złożonością tej powieści, jej dynamiką i słusznością. Ayelet zna ludzi, zna jak nikt! Pisze niesamowicie, przebiera w emocjach, jak w pudełku czekoladek i teraz wiem, że jej psychologia, te studia, które zdecydowała się skończyć, to było słuszne, przemyślane - ona po prostu rozumie ludzi, zna ludzi i widzi ludzi.

"Dwoje ludzi żyje w tym samym domu. Śpią obok siebie. Pieprzą dogłębnie jedno drugie. Biorą prysznic jedno po drugim. Gotują, jedzą, kładą dzieci spać, podają sobie pilota, rolkę papieru toaletowego. I przez cały ten czas właściwie nie żyją razem. Nie żyją nawet obok siebie. Przez cały ten czas żyli oddzielnie, a ona nie miała o tym pojęcia."

"Budząc lwy", to książka niejednoznaczna, pozostawiająca czytelnika z otwartą buzią, dziurą w sercu, pustką, którą nie może wypełnić żadna odpowiedź. Ayelet zamknęła "psychikę" i jej nielogiczność w pudełku i podpisała "Budząc lwy", ale mogłaby też napisać "strach", bo wszystko co robią bohaterowie, zdaje się w strachu mieć korzenie.
Jedyne, co bym ewentualnie dopisała, to na s.89 do Auschwitz - niemiecki obóz koncentracyjny - ponieważ wspomnienie o wyciecze do Polski, może dla niektórych być mylące. Trzy słowa, jakże ważne, zwłaszcza dzisiaj, ważne dla prawdy.
Jedno jest pewne, książka wbiła mnie w fotel i POLECAM ją całym sercem. Autorka dała mi książkę, na którą chyba czekałam od zawsze. Czytając myślałam: "Takie książki chcę czytać! Taką literaturę chcę poznawać!"

PS A jaka wspaniałą okładka! Jakie subtelne wydanie! Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego stworzyło wizualną perełkę! (jak zawsze przy serii z żurawiem) ZACHWYT 


* POŻĄDANIE, to również jedno z imion tej książki.
* DECYZJA, jedna a ciągnie za sobą cały strumień zdarzeń, którego już nie sposób zatrzymać. Ta DECYZJA wiąże, co dotąd było niezwiązanie, łączy ludzi, którzy byli dotąd na dwóch przeciwległych biegunach.
* "Budząc lwy" uświadamia nam, że świat jest jedną, wielką pajęczyną zdarzeń i przerwanie pozornie nieistotnej nitki uwalnia strumień wypadków.


rewelacja

8/10


seria z żurawiem
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego



 π 





czwartek, 13 czerwca 2019

#recenzjePi "Aru Shah i koniec czasu" Roshani Chokshi



Dlaczego uważam, że ta książka jest "przeciętna"? Powodów jest kilka. Pierwszy to taki, że ja nie wiem do kogo ta historia jest skierowana. Uważam, że na pewno nie jest skierowana do dorosłych, ponieważ jestem dorosła i miałam wrażenie, że czytam coś zupełnie infantylnego i banalnego. Nie uważam także, że to książka dla dzieci - za dużo tu niezrozumiałych odniesień, styl jest niby prosty, ale "brzydki", dzieci odpadłyby po pierwszym rozdziale, a może nawet pierwszej kartce. A co z młodzieżą? Również jestem na NIE, gdyż jak już wspomniałam, język jest infantylny, a to przecież może drażnić "nawet" młodzież. Poza tym jest to raczej nudna lektura. Nie wiem skąd te wspaniałe oceny. Ja byłam pewna, że się w tej historii zakocham, bo przecież autorka nawet nie musiała wymyślać postaci, bo one już zostały wymyślone, i to bardzo dobrze (mitologia hinduska)... lecz widać można wszystko sprowadzić do płaskiego papierowego świata.
To nie było dla mnie, choć muszę zauważyć, że czasem dawałam się porwać wyobraźni i widziałam pędzące na mnie "różane rumaki" - ale zawdzięczam to raczej swojej wyobraźni a nie kunsztowi pisarskiemu autorki.
Roshani Chokshi bardzo chciała stworzyć hinduskiego Pottera, lecz mnie nie kupiła.
5/10

* Prawdziwie żałuję, że mnie ta książka zawiodła, liczyłam na świetną rozrywkę, dostałam marną historię przetkaną hinduskimi bóstwami.
* Nie jest zupełnie źle, jest przeciętnie, ale nie mogę tej książki z czystym sercem polecić.
* Wiem, że wielu "pieje z zachwytu", przykro mi, ja się do tego chórku nie zapiszę.
* Muszę też zaznaczyć, że cały czas miałam wrażenie, że akcja nie "płynie" a raczej "tonie" - jest zwyczajnie naciągana.
* Czytałam, że niektórych urzekł "humor" - moim zdaniem był jeśli nie toporny, to żałosny, a na pewno banalny.
* DOROSŁY się na tę książkę nie nadaje, a przynajmniej nie teki dorosły, który lubi pięknie opowiedziane - mądre opowieści.
* Kurcze! Serio SZKODA... napaliłam się na tę książkę, i się spaliłam.
* Mieć tak dobre fundamenty i zbudować tak słabą opowieść - w pewnym sensie, to też sztuka.
* Najbardziej podobał mi się gołąb Bu - i to, co autorka nie musiała wymyślać (mity).
* Lecz podkreślę - nie jest tragicznie... ale książka rozczarowuje.  
* Wielu się podoba - mi nie - ale to moje zdanie.

* Możliwe, że moja ocena byłaby lepsza - powiedzmy, że o ten jeden punkt - gdybym nie miała tak dużych oczekiwań, za które odpowiedzialni się chociażby "sławni" recenzenci.

4/10


tom 1
cykl: Pandava Quartet
seria: Rick Riordan przedstawia
Wydawnictwo Galeria Książki



 π 





niedziela, 9 czerwca 2019

#recenzjePi "Ganges. Święci i grzesznicy znad boskiej rzeki" George Black



To nie jest zwykły reportaż - to wnikliwa analiza, pełna szacunku próba zrozumienia świata, który do zrozumienia jest nie tylko trudny, ale i często męczący.
Początkowo zostałam wręcz zasypana nazwami, które jedne do drugich podobne a różne; historią, która zaczęła mnie przytłaczać i wreszcie bogami 33... lub 33 tysiącami. Pomyślałam, że "Nie tego chciałam", ale teraz rozumiem, że to co chciałam byłoby nie do osiągnięcia, gdybym nie dostała tego, czego nie chciałam. Cały ten bagaż historii był konieczny, a po nim nastał czas poznania "zwykłych" ludzi.
Indie przeraziły mnie, zdruzgotały, położyły na łopatki. Obrzydliwa polityka, korupcja, handel żywym towarem, brak szacunku do życia, bo życie tu jest nic nie warte, smród, ściek i Ganges, a właściwe Ma Ganga - święta rzeka? rzeka odpadów? rzeka ciał? rzeka śmieci? rzeka bakterii? rzeka chorób? rzeka łez?
Ma Ganga, ta która daje, także odbiera. Brutalność tego świata przerosła moje oczekiwania. Były trudne momenty, w których chciałam tą książką rzucić o ścianę - fragmenty wyzysku i głupoty Zachodu, durnych turystów i okrutnych przedsiębiorców. Historia kolonialna, historia krwawa i zdaje się, że obojętna współczesnym. Czy ktoś zapłacił za wyrządzone krzywdy?

"Europa i Ameryka mają swoje własne okulary, przez których pryzmat chcą widzieć świat. Żyją w świecie złudzeń."

Ta lektura wywarła na mnie duże wrażenie, a George Black wykonał tytaniczną wręcz pracę. Czasem miałam wrażenie, że to bardziej praca naukowa niż reportaż - toteż ostrzegam, że nie czyta się tego lekko i przyjemnie, to nie Tony Halik, to nie jest wyłącznie pamiętnik z podróży - to ukłon w stronę świętej rzeki, którą i świętą i ściekiem stworzył człowiek.
Z przykrością muszę napisać, że z tej książki wyłania się obraz naprawdę straszny, momentami miałam wrażenie, że ziemia ta jest pozbawiona nadziei, a ludzie już do końca świata i jeden dzień dłużej będą tam brodzić w odchodach. Jest to też kraina, gdzie na krowim moczu można zrobić fortunę, tam sprzeczność goni sprzeczność i jakimś cudem nadal to funkcjonuje - lecz czy to nie kolos na glinianych nogach? A jeśli ten kolos runie, to co będzie dalej? Kogo pociągnie ze sobą wartki nurt groźnej Ma Gangi? Świętego ścieku?

"Wcześniej ludziom nie przyszłoby do głowy, że rzeka mogłaby służyć do czegoś innego niż czerpanie wody i cele religijne. Gdy jednak weszliśmy w cały ten tak zwany rozwój, zarzuciliśmy dawne tradycje. Pięćdziesiąt lat temu nigdy nie widywaliśmy czegoś podobnego, bo ludzie wciąż mieli wiarę. W tamtych czasach nie byli jeszcze tacy popierniczeni na punkcie kasy."

Wszędzie, gdzie pojawia się pieniądz, pojawia się wyzysk. Tam bieda nie krzyczy, bo nie ma na to siły, a depresja to choroba, na którą mogą pozwolić sobie wyłącznie ludzie zachodu. Tam brodzi się w gównie, by z niedopalonych zwłok zerwać to, co cenne, biżuterię, okruch pamięci, godność. Lecz mimo to spotyka się tam ludzi wyciszonych, ludzi silnych siłą codzienności, pragnących żyć i wstawać z kolan - mimo wszystko.

"Wstań, strząśnij kurz z butów i wracaj do świata. Czy stworzenia na tym świecie siedzą i kontemplują swoje porażki? Mrówki i pszczoły nigdy nie przestają próbować, dlaczego ty miałbyś przestać? Pamiętaj, gdy czujesz się przybity i niespokojny z powodu drobnych przeciwności, spójrz na niebo i gwiazdy. Dopiero wtedy człowiek uświadamia sobie, jak niewiele znaczy i jak nieistotne są nasze kłopoty."

Zachęcam do przeczytania "Ganges - Święci i grzesznicy znad boskiej rzeki". Każdy, kto choć trochę interesuje się Indiami powinien się w tę pozycję zaopatrzyć.

Na koniec słowo o naszej "zachodniej wrażliwości":

"(...) wrażliwi konsumenci na Zachodzie pytają, czy to w porządku - kupować ubrania pochodzące z miejsca, gdzie pozwala się na takie tragedie. (...)
- Gdybyście przestali kupować nasze ubrania, to jak sądzisz, co się z nami stanie? Poumieramy."


7/10

seria: Mundus
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego




 π 




środa, 5 czerwca 2019

#recenzjePi "Najczarniejszy strach" Harlan Coben



I poznałam wreszcie pióro Harlana Cobena.
Książka nie jest zła, ale jakaś świetna też nie jest.
Mam nieodparte wrażenie, że kryminały w większości są do siebie straszliwie podobne. Język Cobena mnie też nie zachwycił. Chyba najgorsze były nieśmieszne żarty rzucane przez bohaterów.
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę to hmmmm no nie wciągnęła mnie. Temat dość ciekawy, pomysł interesujący ale jakoś postacie mało porywające. Cały czas towarzyszyło mi uczucie zawodu. Nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego.
Książka napisana - może i dobrze lecz jestem niemal pewna, że nie przejdzie do historii swoim wyjątkowym stylem. Cóż, styl po prostu nie jest wyjątkowy. To takie czytanie na zabicie czasu. Na zapoznanie i zapomnienie. I oczywiście takie książki też są potrzebne. Nic nie wnoszą, ale przez chwilę odrywają od codzienności i za to "oderwanie" przyznaję tej pozycji notę "dobrą". 

6/10


cykl: Myron Bolitar
Wydawnictwo Albatros




 π 





sobota, 1 czerwca 2019

#recenzjePi "Szeptać" Hubert Fryc



Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. "Szeptać", to historia prawdziwie wyszeptana, opowiedziana z wielką subtelnością. Pięknie Hubert Fryc zadebiutował! Gratuluję.
Po głowie chodzą mi tylko miłe słowa, miękkie zdania, wrażliwi bohaterowie i ciepły DOM. Polecam gorąco. Nie ma w tej książce żadnego "nowoczesnego chamstwa", nie ma polityki, uprzedzeń, propagandy, próby wciśnięcia jakiejś swojej ideologii - jest za to ogromna dawka MIŁOŚCI.
To nie jest wielkie tomiszcze, ma 248 stron... nie ma tu ani jednego słowa za dużo, ani jednego też nie brakuje. Mogłam ją połknąć w jeden wieczór, ale postanowiłam się delektować.
Im ta opowieść bardziej mi się podobała, tym czytałam ją z większym lękiem. Bałam się, że autor za chwilę wrzuci jakiś agresywny komentarz, jakąś "swoją" krytykę rzeczywistości, jak to mają w zwyczaju robić dzisiejsi "wielcy" współcześni polscy i nie tylko polscy - mędrcy pióra, a moja ocena roztrzaska się o kamienie, które leżą na dnie górskiego strumienia - ale tak się nie stało.

7/10

cytat z książki:
A najważniejszy z tego wszystkiego jest dom, Michałku. Dom to klucz. 


Wydawnictwo Książnica



 π