Życie, w całej swej złożoności i autor, z całym tym smutkiem i pretensją. Marek Hłasko już tak miał. Niedosłownie, melancholijnie, ale brutalnie i zawsze refleksyjnie. Nawet jeśli tekst jest o prostym robotniku, o budowaniu mostu - ot, takie tam przyziemne rzeczy - nie dajcie się zwieść... tu zawsze jest drugie dno.
Bardzo cenię u tego pisarza wiarę w czytelnika. Hłasko nie daje prostych odpowiedzi... właściwie on nie daje żadnych odpowiedzi. Pozostawia odbiorcy dokończenie jego opowieści, wyczytanie sensu. Bo, choć mamy pewne podpowiedzi, mocne zdania opisujące ponadczasowe prawdy, to i tak zostajemy z interpretacją sami. Dzięki temu te powieści są ponadczasowe i każdy może w nich wyczytać swój własny koniec. Jest w tym coś pięknego, coś nieśmiertelnego, coś naszego.
PIERWSZY KROK W CHMURACH OPOWIADANIA, to zbiór szesnastu historii, które z wyjątkiem opowiadania pt. "Baza Sokołowska, są raczej krótkie, zdecydowanie do połknięcia na raz. Ktoś by mógł powiedzieć, że skoro tekst liczy sobie parę stron, to musi zawierać w sobie dynamikę, szybkość, akcję... ale właśnie to jest przedziwne. Hłasko pisze jakby bez akcji, a raczej akcja, którą znajdujemy w jego opowieściach, jest jakby poboczna, jest dodatkiem. Miałam wrażenie, że czytam raczej jakieś manifesty, filozoficzne rozprawy, które pisarz sprowadził do codzienności i pokazał, w mistrzowski sposób, życie szarego człowieka.
W tym konkretnym zbiorze jest opowiadanie, w którym znajduje się chyba jeden z najbardziej znanych cytatów Marka Hłaski "Bo dziś wiem już, że często najbardziej kochamy tych ludzi, te sprawy i te rzeczy, od których bieg życia każe nam odchodzić - nieraz na zawsze." Jest to zaledwie jedno zdanie, które stało się podsumowaniem "Robotników" i jest absolutnie wybitne, zwłaszcza w kontekście całej historii, po której zdecydowanie nie spodziewałabym się takiego końca.
Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu Hłaski, jego ostrej myśli, którą choć ubiera w powolny dialog z codziennością - rzuca na kolana człowieka i pokazuje mu, że szarość też ma odcienie. Ta wielość dróg, którą może podążyć czytelnik, ta swoboda, a zarazem kaganiec jaki nakłada nam autor - to wszystko razem działa. Naprawdę działa i dotyka. Jest to dotyk, który sprawia ból, ale jest to znany ból, nasz ból, można rzec patetycznie "ból istnienia".
Marek Hłasko, faktycznie, czasem moralizuje, ale mi jego sposób na "pouczanie" odpowiada. Jest to bowiem moralizatorstwo oparte na fundamencie wypracowanym z jego własnych doświadczeń, z jego buntu, z jego złości, z jego bezsilności i wreszcie z jego przeżywania samotności. To czuć, że autor pisze o czymś, co go uderza, a może nawet niszczy i nie pozwala zwolnić. Ponure teksty, pełne zimnego deszczu - choć na dworze upał - tak.. drżymy i ten dreszcz rozumiemy.
Polecam, bo warto czasem poznać szarość, którą skrywa każdy z nas. Czasem trzeba się z nią po prostu pogodzić. Niby łatwe, ale przecież takie trudne, bo każdy z nas szuka emocji rodem z filmu, uczuć wielkich i czystych... lecz może perły leżą w błocie?
szesnaście znakomitych opowiadań
9/10
Wydawnictwo ISKRY
π
Tym razem nie dla mnie, ale fani Marka Hłaski na pewno nie przejdą obojętnie obok tego tytułu. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńbardzo polecam
UsuńTo chyba najbardziej znana jego ksiązka.
OdpowiedzUsuńświetne teksty
Usuń