Można zapytać: A cóż to u licha jest? Ten cały DONG CO MA ŚWIECĄCY NOS? Co to za okładka i co to za wierszyki? Co to za bohaterowie abstrakcyjni? I co to w ogóle się w tej książce wyprawia? Jasne... można o to zapytać, a można po prostu wpaść w świat absurdu i zwinnej kreski.
Edward Lear, ze wstydem przyznaję, nie był mi wcześniej znany - ach co za strata! Lecz już jest i się w jego humorze, całkowicie oryginalnym świecie skocznych słów... zakochałam. Uwielbiam ten dowcip, angielskie szpileczki, bystre oko obserwatora, który rzeczywistość tłumaczy na swoje. To jest po prostu genialne!
A do tego ilustracje mistrza! Bohdana Butenki! Tak doskonale pasują do tego absurdu, tak idealnie wrzucają czytelnika w dziwność - nie wyobrażam sobie lepszych obrazów to tych tekstów.
Mamy tu kilka wierszyków i limeryków, które na każdej stronie zaskakują i słowem i ilustracjami. Nie mogę się oderwać od tej, przecież pozornie naiwnej sztuki. Takie to wszystko proste, a takie trudne do wymyślenia. Jaki umysł trzeba mieć, by urodzić Akonda ze Skwaka? A jaki, by go narysować?
"I w każdą noc, noc całą w krąg
Błądzi rozległą pustką Dong..."
Piękne i genialne, proste i trudne, pełne dziwnej prawdy - prawdy, która ubrała spodnie na lewą stronę i maszeruje przez wieś pod nosem mówiąc "Takie coś - takie ani to, ni sio, Żyło sobie w kraju Dżolibolibo..."
Mistrzostwo Leara i Butenki polega na prostocie i celności. Jeden zbzikowanym słowem skacze w rzeczywistość, a drugi szybką kreską ją podsumowuje. Ich talenty się dopełniają i ja jestem przeogromnie wdzięczna Wydawnictwu Dwie Siostry, które wskrzesiły, tak subtelnie, dokładnie, starannie - tę perełkę. Dla mnie to wielkie źródło inspiracji, to jak album, który przegląda się z uśmiechem i z uśmiechem pragnie się tworzyć swą własną interpretację codzienności.
Nie mogę nie wspomnieć o arcywspaniałym tłumaczeniu Andrzeja Nowickiego. To musiało być trudne, bo przecież nie da się dosłownie - a on zrobił to lekko, naturalnie, przyjemnie. Trudno mi sobie wyobrazić lepsze spolszczenie. Myślę, że to była bardzo wymagająca praca - praca wymagająca także wielkiego talentu.
W tej naprawdę pięknej książeczce znalazłam filozoficzne rozważania, zabawne mrugnięcia okiem, zabawę i tęsknotę, podróż... za jeden uśmiech, albo dwa. Oczywiście śmiałam się, ale także były chwile wzruszenia, bo to nie jest dosłowne, bo to jest głębsze, niż mogłoby się wydawać.
Takie sobie coś!
Wydawnictwo Dwie Siostry
egzemplarz recenzencki
π
Ciekawa książeczka :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Such unique illustrations. Thanks for the review.
OdpowiedzUsuńThanks for the interesting review.
OdpowiedzUsuńLeard również nie jest mi znany, więc mam co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
I takie wielowymiarowe książki warto czytać.
OdpowiedzUsuńWłasnie miałam pytać o tłumaczenie, ale napisałaś widzę :) Tłumaczenie w takim przypadku jest ekstremalnie trudne i wymaga talentu, nie tylko znajomosci języka.
OdpowiedzUsuńGracias por la reseña. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuń