Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 października 2025

#recenzjePi "PIASECZNIKI" George R.R. Martin

PIASECZNIKI George'a R.R. Martina długo na mnie czekały. Jest to zbiór wczesnych opowiadań pisarza, wcześniej już poznałam jedno z nich pt. W DOMU ROBAKA i choć było dobrze napisane a historia ciekawa, to jednak nie wzbudziło we mnie wielkiego entuzjazmu... jak więc sprawa ma się z innymi opowieściami ma liście książki PIASECZNIKI? Raz lepiej, raz gorzej.


Pióro Martina - widać - ewoluowało i to znacznie. Jego seria PIEŚNI LODU I OGNIA, czy OGIEŃ I KREW odznaczają się wyrazistością w stylu, zaś historie zawarte w PIASECZNIKACH mają styl niewyróżniający się na tle innych pisarzy fantastycznych. To co wyróżnia Martina w tym konkretnym przypadku, to tematyka, przedmiot obserwacji i finałowe sceny.


Autor wyraźnie sięga po inspiracje polityczno - religijne. W każdym z opowiadań porusza te tematy, nie zawsze jawnie, czasem podskórnie, ale obecne są a pisarz konsekwentnie dąży do oceny - rozumiem, że opartej na własnych wnioskach i obserwacjach. Czasem mi się ten komentarz podoba, czasem podoba mi się mniej, a czasem wcale.


W tych tekstach także wyraźnie widoczny jest ich moralizatorski charakter. Martin jednak robi to bardzo umiejętnie, bo nie rzuca nam opiniami w twarz, a przemyca je zgrabnie, pod postacią fantastycznych wizji - co doceniam. Oczywiście pisarz świetnie tworzy nowe światy, które tworzą analogię do otaczającej nas rzeczywistości.


W PIASECZNIKACH czytelnik dostaje siedem opowieści i trudno mi wybrać najsłabszą i najlepszą. Wszystkie prezentują podobny poziom, były pisane w podobnym czasie i są bardzo dobrze przetłumaczone. Dotykamy mrocznych światów, ale po Martinie akurat innych się nie spodziewam. Zdecydowanie ciekawa lektura - myślę, że obowiązkowa dla fanów pisarza i dla wszystkich, którzy cenią i lubią krótką formę.

w świecie, w którym światło jest rzadkością
Wydawnictwo Zysk i S-ka
egzemplarz recenzencki

π

poniedziałek, 29 września 2025

#recenzjePi "ZNAM CIĘ" Michael DeForge

Nie mogłam wyśnić sobie bardziej aktualnego, trafnego i błyskotliwego komiksu na te czasy. ZNAM CIĘ Michaela DeForge, jest dziełem, po którym czytelnik będzie miał długo czkawkę. Nie jest to lekka rzecz, nie jest przyjemna - jest wstrząsająco prawdziwa i przez to szalenie smutna... choć nawet z tego mroku artysta ulepił skrawki światła humoru, jest jednak to humor słony, w którym śmiech nigdy nie jest śmiechem lekkim, zawsze zaś zabarwionym głębokim poczuciem żalu.


ZNAM CIĘ jawi mi się jako opowieść o tu i teraz. To świat, który cały czas nas "aktualizuje" oczywiście dla naszego "dobra". W tej historii widać, jak nieważni jesteśmy dla mechanizmu propagandy - państwowej, strukturowej, informacyjnej, ogólnoświatowego "ładu", którym zarządzają ci bogaci, ci lepsi, ci ważni. Mamy tu do czynienia z naprawdę mroczną diagnozą, w której człowiek człowiekowi wrogiem. Już nie rozpoznajemy twarzy bliskich, bo nie ma bliskich - bo zostali zaktualizowani i przybrali postać oczekiwaną a nie autentyczną. Już nie rozpoznajemy w lustrze własnego odbicia, bo życie w świecie ciągłej gonitwy wyssało z nas duszę. Już nie wiemy, czego chcieliśmy i czego chcemy - jesteśmy tylko powłoką, strupem, odpadem społecznych oczekiwań.



DeForge jest wielce utalentowanym artystą i obserwatorem. Jego ilustracje, tak dziwne, dziwaczne, niepojęcie zawiłe i pozornie chaotyczne tworzą klimat duszności, ścisku, klaustrofobii. Ten zgiełk w obrazie przekłada się bezpośrednio na treść w słowie. To absolutnie genialna metafora, silny bodziec, który pozwala poczuć wręcz fizycznie cierpienie samotności w tłumie. Barwy i kolory szaleją przed oczami i widz gubi się, aż ból przenika do gałek i nie da się już dłużej na to patrzeć... a jednak wzroku odwrócić się też nie da... bo gdzie mamy spojrzeć? W koło? W świat? Nagle wszystko na nas pędzi - ku katastrofie, zderzeniu z prawdą, w której życie jednostki, jest tyle warte co nowe oprogramowanie... pamiętając, że stare trzeba wywalić.



ZNAM CIĘ jest komiksem wymagającym, ale dającym wiele. Kultura Gniewu fantastycznie wydała to dzieło. Twarda oprawa, zgrabny format, soczyste kolory. Nie tylko mądre, ale i ładne. Z mojej perspektywy - warto. To ważny głos na współczesne czasy, w których już nie wiadomo kto jest kim i kto kogo zastąpi... i kiedy.

nie ma już rzeczy znajomych - są zaktualizowane
Wydawnictwo Kultura Gniewu
egzemplarz recenzencki

π

niedziela, 28 września 2025

#recenzjePi "ZWIASTUN BURZ Elryk z Melniboné" Michael Moorcock

Wreszcie doczekałam się drugiego tomu wspaniałej fantastyki o Elryku z Melniboné ZWIASTUN BURZ! Przyznaję, że musiałam sięgnąć po tom pierwszy i sobie troszeczkę przypomnieć jego fabułę... jednak trochę wody upłynęło... wody i innych książek. Michael Mooecock oczywiście nie zwiódł! Jego pióro i świat - to jest po prostu piękne! Opowieść o Elryku, to jednak z moich ulubionych fantasy. Jest tu mrok i tajemnica, jest melancholia i bohater, który przyciąga jak magnes.

Elryk to postać nieoczywista, z którą czytelnik nie wie, czy powinien sympatyzować, ale nie da się za nim nie podążać. Jest uosobieniem mistycznej, trochę szalonej męskości i rycerskości. Charakter tej postaci, to labirynt pełen pułapek, ale przez to mamy doi czynienia z kimś prawdziwym w swej magicznej rzeczywistości.
Od pierwszych zdań wiadomo, że Moorcock ma to coś. Styl jest wspaniały, przez zdania się płynie, są skonstruowane z dokładnością, tak by trafiały w sedno klimatu świata fantastycznego, do którego chce się wracać, w którym chce się być. Magiczny system faktycznie czaruje, postaci "nie z tej ziemi" porywają, są atrakcyjne i ciągle czytelnik chce więcej.


Jednak ta opowieść to nie tylko walka Elryka z siłami niezrozumiale okrutnymi, ale i jego osobiste dramaty. Wielowymiarowość tej i innych postaci sprawia, że nie mamy do czynienia wyłącznie w piękną fantastyką, ale i głęboko ludzką opowieścią o walkach, które każdy toczy - w sercu... dzień po dniu.
Niezapomnianym bohaterem jest oczywiście sam miecz ZWIASTUN BURZ. Pisarz wykreował jego historię - i dał mu życie, o jakim można tylko usłyszeć na kartach powieści. To diament i wspaniała klamra całości a ja już nie mogę się doczekać tomu trzeciego. Prawdziwy klasyk! Warto!


ZWIASTUN BURZ dodatkowo pięknie wydano. Okładka twarda z groźną, drapieżną i tajemniczą ilustracją doskonale współgrającą z tą z tomu pierwszego. Cacko! Zaś przekład Danuty Górskiej - majstersztyk! Gratulacje!

kim on jest? jawą, czy snem?
Elryk z Melniboné
tom 2
Wydawnictwo Zysk i S-ka
egzemplarz recenzencki

π

sobota, 27 września 2025

#recenzjePi "Vaclav DRAKULIĆ jedzie do urzędu" Henryk, Mazur, Ratka

Henryk, Mazur i Ratka stworzyli kafkowski komiks z wampirycznym gryzem. Jest to pozycja, w której widać nie tylko klasyczną, horrorową tematykę połączoną zgrabnie z urzędniczym koszmarem, ale także humor wyjęty prosto z genialnych NIEUSTRASZONYCH POGROMCÓW WAMPIRÓW Polańskiego. Poczułam także w kresce - przepięknej, spójnej, estetycznej, dopracowanej - ducha wybitnego amerykańskiego ilustratora Edwarda Gorey... ogólnie cóż... jestem zachwycona!


VACLAV DRAKULIĆ JEDZIE DO URZĘDU, to czarna komedia, czyli dowcip, który owszem - śmieszy - ale także przeraża, bo dotyka głębokich lęków, w tym przypadku strachu - uzasadnionego - przed biurokracją, która potrafi zwykłego człowieka zniszczyć, odebrać mu nie tylko wszystko, co posiada, zabrać dom, czyli bezpieczeństwo, ale także dobre imię, tożsamość i tym samym z porządnego, obywatela zrobić potwora. Tematyka ta, niestety nie traci - jak widać - na aktualności. Urzędnicy wchodzą ludziom do domów, do kotłowni, na podwórko, zaglądają do kominów i do łóżek. Przepisami chce się regulować wszystko i tym samym chce się odebrać człowiekowi strzępy wolności, za którą już przecież tak wielu przed nami oddało życie.




Ten komiks jest nie tylko świetnie napisaną opowieścią, ale i metaforyczną drogą przez problematyczną tematykę kontroli monstrum, jakim jest państwo, nad jej malutkim trybikiem, jakim jest obywatel. Mądry, błyskotliwy, wyróżniający się kreską, kolorystyką i bohaterem komiks, który daje do myślenia.



Muszę jeszcze podkreślić, jak piękne jest to dzieło. Ilustracje, rysunki porywają zwinną lekkością, która niesie z godnością ciężar przedstawionej historii. To wspaniały przykład dopracowanego do perfekcji komiksu, w którym kadr wchodzi w kadr z szybkością i energią pozostawiając w czytelniku ciągły głód nowych obrazów i wydarzeń. Świetna rzecz! Kolor zaś, niby skąpy w barwy, wyważony jednak co do kropli na pędzlu - buduje klimat, atmosferę niesamowitości. To, co pozornie zabawne staje się w kontekście całości prawdziwą grozą rzeczywistości. Ogromnie polecam! A końcówka!!! Mistrzostwo świata! Brawo artyście!

zabrali mi dom i imię... zabrać chcą życie całe
Wydawnictwo Kultura Gniewu
egzemplarz recenzencki

π

piątek, 26 września 2025

#recenzjePi "SEZON SPADAJĄCYCH GWIAZD" Marcin Podolec

Marcina Podolca poznałam za sprawą jego absolutnie uroczej serii komiksów postapo dla dzieci - BAJKA NA KOŃCU ŚWIATA. Urzekła mnie swoim humorem i oryginalną, zabawną ale i czułą kreską... Jednak to SEZON SPADAJĄCYCH GWIAZD sprawił, że Marcina Podolca pokochałam! Jako twórcą, autora - oczywiście.


Mamy tu do czynienia z opowieścią o dorastaniu, o marzeniach i o rozterkach a także o podejmowaniu decyzji - tych pierwszych, które będą rzutować na dalsze życie nie dlatego, że są wagi wielkiej, ale dlatego, że dotyczą właśnie tych rzeczy pozornie małych, ale to te małe pokazują, co dla człowieka jest naprawdę ważne. W tym świecie nastolatka, który próbuje dostosować się do otoczenia, stara się świetnie grać w kosza - bo to jest przecież marzenie absolutnie każdego... pojawia się np. pies. Pojawia się też babcia... a i dziewczyna się pojawia i trener... nawet trenerów dwóch.



Marcin Podolec zachwycił mnie właściwie wszystkim. Komiks jest świetnie skonstruowany. Autor podzielił go na krótkie sekwencje - jednostronicowe i to jest naprawdę strzał w dziesiątkę. Kreska mnie całkowicie porwała. Stylu Podolca nie da się podrobić, jest niepowtarzalny zwłaszcza w tworzeniu postaci zwierzęcych - psów w szczególności. W tych bohaterkach jest życie, są uczucia, emocje, tkliwość, smutek, złość, zakłopotanie i niepewność - jest tu wszystko, co być powinno w kresce prawdziwego, utalentowanego rysownika.




SEZON SPADAJĄCYCH GWIAZD nie jest tylko kreską i zgrabną konstrukcją - jest również oszałamiająco inteligentnym dialogiem. Marcin Podolec mnie rozśmieszył do łez i wzruszył do łez i jestem mu za to ogromnie wdzięczna. Tę pozycję przepełnia miłość i czysta swoboda, naturalność, bo SEZON SPADAJĄCYCH GWIAZD jest po prostu autentyczny! Dla mnie to jedne z najlepszych komiksów a już na pewno będzie jednym z moich ulubionych. POLECAM!

gdy marzenia spadają jak gwizdy i trzeba wybrać jedno
Wydawnictwo Kultura Gniewu
egzemplarz recenzencki

π

poniedziałek, 22 września 2025

#recenzjePi "NADCHODZĄ!" Sylvie Neeman, Albertine

NADCHODZĄ! Sylvie Neeman i Albertine, to książeczka, która puszcza do czytelnika oko i to niezależnie, czy ten czytelnik ma pięć, czy pięćdziesiąt pięć lat... a nawet (Boże daj) sto pięćdziesiąt pięć. Pełna naturalnego uroku, sprytnego dowcipu i zabawnych kształtów (tzn. potwornych... kształtów).


Osobiście przepadam za książkami dla dzieci, ale nie zawsze, a raczej rzadko - zwłaszcza ostatnio - trafiam na coś naprawdę dobrego. NADCHODZĄ! mnie pozytywnie zaskoczyło i to na wiele sposobów. W pierwszej chwili rzuca się szata graficzna i są to ilustracje absolutnie potworniusieńkie, uroczo ciekawe, kolorowo zabawne, ale też i... wprowadzają w czytające główki element tajemnicy.




Kolejną, wartą uwagi sprawą jest tekst. To bardzo proste zdania, ale ich połączenie, konstrukcja, celność działa. Mamy tu do czynienia z świetnie prowadzoną opowieścią, można rzecz: krótką migawką z życia pewnej kobietki, która boi się potworów... a one przecież NADCHODZĄ!



Lecz chyba najważniejszym elementem jest finał i to, co ten finał robi z czytelnikiem. Ja nie zdradzę, co tam jest, ale jest... zaskakująco. Zatem świetny pomysł i realizacja. Nie zapominajmy także o poczuciu humoru! Mnie książeczka urzekła i bardzo ją polecam. Pięknie wygląda i wydana jest z klasą.

potworne potwory NADCHODZĄ!
Wydawnictwo Ezop
egzemplarz recenzencki

π

piątek, 19 września 2025

#recenzjePi "ROSARIUM" Charlotte Weitze

ROSARIUM Charlotte Weitze, to... można napisać "dziwne pisanie", a można po prostu rzec - realizm magiczny w czystej postaci. I jeśli ktoś realizmu magicznego nie czuje, to myślę, że nie będzie to książka dla niego, ale jeśli właśnie ta niesamowitość i niejednoznaczność, ta wielowymiarowość kogoś pociąga - niech łapie ROSARIUM, bo to zielona, wijąca się i dusząca opowieść pełna metafor.

Stwierdzić trzeba, że nie jest to lekka literatura. ROSARIUM jest opowieścią dość trudną w odbiorze, ale mimo tego trudu w odbiorze - jest wciągająca. To historia wielopokoleniowa, ale nie tak, jak to bywa w literaturze "standardowej". Tutaj te rodzinne więzi - i słowo więzi, niemal bliźniacze z więzami - jest obrazem zagmatwanego poszukiwania sensu istnienia i drogi do natury. Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że rodzina jest tu obciążeniem, jest bagażem, który po kolei, jeden za drugim, bohater za bohaterem, musi dźwigać. Jest jednak też drogą do odpowiedzi, jest szlakiem, który prowadzi do unikalnego "ja".
Tak! ROSARIUM to dziwna opowieść i myślę, że nie odczytałam jej w stu procentach, że nie udało mi się wychwycić wszystkiego, co autorka chciała mi przekazać. Czasem zapewne brakło uwagi, czasem wiedzy i odpowiednich skojarzeń, historycznych konotacji. I właśnie! Chyba wątki historyczne jawią mi się najsłabiej w ROSARIUM. To co bardzo lubię to oczywiście opisy przyrody i ich znaczenie w przełożeniu na życie bohaterów.


Charlotte Weitze napisała bardzo interesującą opowieść, w której starała się naturę ściśle połączyć z człowiekiem. często zapominamy, jak mocno siedzimy w tej zieleni, bo tak szczelnie zabetonowaliśmy swój świat. Jest w ROSARIUM romantyzm, jest brutalność i jest baśniowość - zdecydowanie niezwykłe doświadczenie czytelnicze.

kolce chronią, kolce ranią
Seria z Żurawiem
bo.wiem
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
egzemplarz recenzencki

π